Po polskich drogach jeździ 1666 „lewych” aut

Jak podaje „Gazeta wyborcza”, na czele rozbitego gangu sprowadzającego samochody ze Szwajcarii stali 45-letni Grzegorz T., biznesmen z Garwolina i 40-letni Witold P., właściciel firmy zarejestrowanej w Turowcu na Podkarpaciu. Zdaniem prokuratury państwo mogło stracić 26 milionów złotych, które powędrowały do prywatnych kieszeni przestępców.

Podrabiane faktury, fałszywe wyceny

Śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej trwało cztery lata. Na ślad działalności gangu wpadli najpierw policjanci zajmujący się przestępczością gospodarczą z mazowieckiej komendy. Sprawdzono ponad sześć tysięcy samochodów ze Szwajcarii, które po 1 maja 2004 roku przeszły odprawy u celników w Białej Podlaskiej. Wytypowano ponad dwa tysiące aut mających jakikolwiek związek z firmami Grzegorza T. i Witolda P. Polscy policjanci współpracowali wówczas ze służbami szwajcarskimi. Ustalono, że zaniżono wartość 1666 samochodów, po to, aby w Polsce płacić niższe cło oraz podatki. Aby uwiarygodnić dokumentację, podrabiano faktury i dołączano do nich fałszywe wyceny.

Zaczął współpracować

Po zatrzymaniu Grzegorz T. zgodził się na współpracę z prokuraturą. Dziś może liczyć na łagodną karę. Mężczyzna proponuje dla siebie rok więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Ma też naprawić szkody, czyli oddać pieniądze, które straciło państwo. Aktem oskarżenia objęto 38 osób, w tym 26 celników z oddziału celnego w Białej Podlaskiej. W gronie oskarżonych znaleźli się również właściciele prywatnych salonów sprzedaży samochodów i autokomisów, które przyjmowały auta z przekrętu.

Więcej informacji: http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,11644353,Lewe_auta_ze_Szwajcarii__Panstwo_moglo_stracic_26.html

(Inf. Gazeta.pl, oprac. iw) 2012-05-09 19:12:34