
Chyba nikt nie spodziewał się takiego finału tej sprawy! Gdy wczoraj do Urzędu Miasta i Gminy w Pilawie trafiła przesyłka o niezidentyfikowanej zawartości, wszystkie służby zostały postawione na nogi. Pracownicy zostali ewakuowani. Z Warszawy ściągnięto grupę ratownictwa chemicznego. Policjanci ustalili, że nadawca przesyłki mieszka w województwie zachodnio-pomorskim. Tamtejsi mundurowi przesłuchali mężczyznę, którzy przyznał, że wysłał do urzędu przesyłkę. Co w niej było?
Finał tej historii zaskakuje. W czwartek 30 maja do Urzędu Miasta i Gminy w Pilawie listonosz przyniósł przesyłkę, zaadresowaną na urząd i z prywatnym adresatem. Okazało się, że w przesyłce są waciki w pokrywce. Taka zawartość zaniepokoiła sekretarz Pilawy. Zostały powiadomione służby. Na miejscu pojawili się policjanci i strażacy, w tym Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego "WARSZAWA 6", policja z Garwolina, Pilawy i technik kryminalistyki.
Służby zostały postawione nogi
– 30 maja o godzinie 14 do Stanowiska Kierowania PSP w Garwolinie wpłynęła informacja o przesyłce budzącej podejrzenia, która został otworzona w jednym z pomieszczeń w Urzędzie Miasta i Gminy Pilawa. Kontakt z przesyłką miało pięcioro pracowników, u których nie zaobserwowano negatywnych skutków dla zdrowia. Działania zastępów straży polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia oraz ewakuowaniu wszystkich osób przebywających w budynku, łącznie 35 osób. Przybyła na miejsce zdarzenia Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego "WARSZAWA 6" dokonała sprawdzenia przesyłki na obecność substancji niebezpiecznych oraz promieniowania jonizującego, nie stwierdzając takiego zagrożenia. Następnie przesyłkę przekazano funkcjonariuszom policji do dalszych czynności. W akcji trwającej pięć godzin uczestniczyło sześć zastępów PSP i jeden zastęp OSP – informuje st. kpt. Tomasz Biernacki, oficer prasowy komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Garwolinie.
Pracownik urzędu zamówił sobie paczkę
W tym czasie policjanci wykonywali swoje czynności. – Docieraliśmy do osoby, która nadała tę przesyłkę. Jest to mieszkaniec województwa zachodnio-pomorskiego w powiecie chełmińskim. Tam policjanci wykonali z nim czynności i przesłuchali go. Mężczyzna przyznał, że wysłał taką przesyłkę. Okazał dowód nadania. Dlaczego do urzędu? Dlatego, że osoba, która zakupiła od niego przedmiot w jednym z portali internetowych, taki adres podała. W tej pokrywce z wacikami był medal lub order, który pracownik urzędu zakupił na aukcji – mówi asp. szt. Marek Kapusta, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie. Policjant podkreśla, że takie przesyłki nie przychodzą codziennie do urzędu miasta i zachowanie pracownika urzędu, który zawiadomił służby było właściwe. Jak sprawę komentuje burmistrz miasta i gminy Pilawa Albina Łubian?
Bezmyślność – Burmistrz pouczyła pracownika
Włodarz przyznaje, że gdy doszło do zdarzenia, nie było jej w urzędzie. Przyjechała, jak tylko zorientowała się na mieście, że coś niedobrego dzieje się w urzędzie.– Na miejscu dowiedziałam się, co się wydarzyło, ale wówczas już na terenie urzędu byli przedstawiciele PSP, OSP i policja. Policję zawiadomiła sekretarz. Dziś rano, kiedy dowiedziałam się o przyczynie tego zajścia, bardzo się zdenerwowałam na pracownika. Moje zdenerwowanie było ogromne, bo widziałam zaangażowanie tylu jednostek, tylu ludzi z terenu, w tym z Warszawy i za to, im wszystkim, za tak sprawne działanie, bardzo serdecznie dziękuje. Jednak jest mi wstyd, że taka sytuacja miała miejsce. Pracownik został już pouczony. W dniu dzisiejszym planuję spotkanie z wszystkimi pracownikami urzędu, podczas którego poinformuję ich, że nie wyrażam zgody na jakiekolwiek korzystanie z komputerów dla celów prywatnych. Ponownie zostaną także sprawdzone komputery pracowników, w których już kiedyś był blokowany dostęp do stron, które nie służą wykonywaniu obowiązków służbowych. Kolejny raz zostanie to zweryfikowane – mówi burmistrz Pilawy.
Burmistrz Albina Łubian dodaje, że nie posądza pracownika o złą wolę, tylko o bezmyślność, ponieważ mężczyzna tłumaczył, że zamawiał wcześniej na adres urzędu kosze uliczne i nie zauważył podczas zamawiania prywatnej przesyłki, że w portalu aukcyjnym pozostał adres urzędu. Mężczyzna zapewnił także, że zamówienia przesyłki dokonywał z domu, po pracy. Gdy podczas ewakuacji pytano wszystkich, czy ktoś z pracowników zamawiał coś na adres urzędu, mężczyzna przekonany, że jego prywatna przesyłka trafi na adres domowy, nie skojarzył sytuacji. Zapewne wtedy udałoby się uniknąć wzywania służb. Z pewnością koszty tej akcji wielokrotnie przewyższają wartość przedmiotu, zakupionego przez pracownika urzędu.
ur
Fot. Czytelniczka, Pixabay, arch. eG
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Pracownikowi wystawić rachunek za akcję służb.