
W Poniedziałek Wielkanocny, 13-latka wracająca z przyjaciółmi z restauracji McDonald"s, dokonała wstrząsającego znaleziska. Na terenie między restauracją a ul. Stacyjną, przy drodze wyłączonej z ruchu, leżały papierowe torby, a w nich martwe prosię i głowa jakiegoś zwierzęcia. Nastolatka zrobiła zdjęcia, które pokazała mamie. Ta poinformowała o znalezisku redakcję eGarwolin. Sprawą zajął się Powiatowy Inspektorat Weterynarii, który pobrał próby, aby wykluczyć chorobę zakaźną.
– Córka przekazała mi zdjęcia ze spaceru po drodze wyłączonej z ruchu pojazdów miedzy McDonald"s a Stacyjną. Martwe prosię i głowa jakiegoś innego zwierzęcia... Moim dzieckiem to wstrząsnęło i jak mi pokazała zdjęcia też byłam w szoku – wyznaje mieszkanka Garwolina, której 13-letnia córka w Poniedziałek Wielkanocny dokonała niecodziennego odkrycia.
Gdy odwiedziliśmy to miejsce we wtorek 18 kwietnia, na terenie między restauracją McDonald"s a ul. Stacyjną, przy drodze wyłączonej z ruchu, nadal leżały papierowe torby, a w nich martwe prosię i głowa jakiegoś zwierzęcia. O to, kto powinien zająć się takim znaleziskiem i czy może ono być groźne zapytaliśmy powiatowego lekarza weterynarii w Garwolinie.
Afrykański pomór świń jest w Polsce. "Musimy być czujni"
– My musimy wykluczyć, czy nie doszło do przestępstwa albo do rozmieszczenia choroby zakaźnej. Musimy się tam pojawić, stwierdzić, co tam zostało znalezione i ewentualnie albo zawiadomić policję, albo starostwo, żeby zgłosili to do firmy utylizacyjnej. W przypadku podejrzenia czy stwierdzenia choroby zakaźnej działania są na koszt budżetu państwa. Gdy mamy takie podejrzenie, pobieramy próby i zgłaszamy dane znalezisko do utylizacji, a koszt pokrywa państwo – informuje powiatowy lekarz weterynarii w Garwolinie Andrzej Koryś. Dodaje, że w takich przypadkach zawsze jest podjęta próba dojścia, kto jest właścicielem zwierzęcia. – Jeśli by to była choroba zakaźna, to musimy znaleźć gospodarstwo, z którego to zostało wyrzucone, bo to gospodarstwo jest bardzo ważnym punktem kontroli. W tym przypadku musimy także działać we współpracy z organami ścigania, żeby to oni ustalili kto to mógł zrobić – podkreśla Andrzej Koryś. Powiatowy lekarz weterynarii zaznacza jednak, że ustalenie właściciela zwierzęcia, które nie ma znaków identyfikacyjnych takich jak np. kolczyk czy tatuaż, jest niemal niemożliwe.
Andrzej Koryś przyznaje, że prosiak mógł zdechnąć na biegunkę lub obrzękówkę, a zwierzęta mogły pochodzić z nielegalnej hodowli i rolnik mógł ich się ich pozbyć wyrzucając je. – W przypadku takiej sytuacji, jak jest teraz, że jest afrykański pomór świń, to musimy być bardzo czujni. Nawet nie znalezienie pewnej, innej przyczyny, niż choroba zakaźna jest powodem do wzięcia prób – podkreśla weterynarz, który informuje, że dziś inspektorzy udali się na miejsce niecodziennego znaleziska, gdzie zostały pobrane próby, a teren został otaśmowany. Ustalono, że w jednym z worków znajduje się głowa młodego bydła – cielęcia lub jałówki. Następnie wezwano firmę utylizacyjną, która uprzątnie miejsce. Próby trafią do laboratorium w Puławach. Wyniki będą znane po niedzieli. Poinformujemy o nich niezwłocznie.
Kto odpowiada za utylizację padłego zwierzęcia?
Powiatowy lekarz weterynarii dodaje, że za miejsce, w którym znajduje się padłe zwierzę odpowiada właściciel terenu. To on ma obowiązek wezwać firmę utylizacyjną, która zabierze padłe zwierzę. W sytuacji, gdy w gospodarstwie pada zwierzę, a hodowla jest zarejestrowana, firma utylizacyjna zabiera je na podstawie umowy zawartej między tą firmą a Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wówczas rolnik nie ponosi kosztów utylizacji. W innych sytuacjach, jeśli padłe zwierzę jest podrzucone na czyjś teren, to właściciel tego terenu ponosi koszt jego utylizacji. Andrzej Koryś dodaje, że taka osoba powinna zgłosić takie zdarzenie na policję. Jeśli uda się ustalić sprawcę tego czynu, wtedy właściciel terenu może domagać się zwrotu poniesionych kosztów.
Andrzej Koryś dodaje, że jeszcze 15-17 lat temu, gdy identyfikacja bydła i świń nie była tak szczelna jak teraz, dochodziło do większej liczby takich zdarzeń. Hodowcy wywozili wówczas do lasów zwłoki nawet dużych zwierząt. Obecnie, identyfikacja jest dużo bardziej skuteczna, a rolnicy z legalnych hodowli nie pokrywają kosztów utylizacji padłych zwierząt, więc takich sytuacji jest dużo mniej.
(ur) 2017-04-20 17:31:23
Powiatowy lekarz weterynarii w Garwolinie Andrzej Koryś informuje, że wyniki pobranych prób są ujemne. Oznacza to, że zwierzę nie było chore.
Aktualizacja: 2017-04-24 14:35:49
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
[quote name="..."]Ciekawe gdzie jest reszta od tej głowy....[/quote]W McDonald"s :lol: :lol:
Kiedyś mówili że jak w środę na jarmarku prosię zdechło to najbliższy mecz Wilga przegra i to się sprawdzało. Ciekawe jak tym razem będzie?
Próbki pobrali a padlina została. Na pewno nie rozprzestrzeni się choroba! Biegają tam psy Dużo ludzi tam chodzi Porażka :eek:
ktos powinien ta swinke przerobic na kiełbasy i sprzedac tym z urzedu skarbowego bo maja blisko
[quote name="..."]Ciekawe gdzie jest reszta od tej głowy....[/quote]Jak to gdzie? Zjedzona w święta.
Ciekawe gdzie jest reszta od tej głowy....
Zwierzaki ociekły z zarzecza przy sanepidzie, jest zagroda dla skażonych :o