
Szpital powiatowy w Garwolinie – placówka, o której w minionej kadencji mówiono i pisano niezwykle często. Duma powiatu – nowy, wyremontowany, piękny.
Przy okazji otwarcia każdego nowego skrzydła, nowego oddziału czy lotniska wiele osób z dumą wypinało piersi. Każdy chciał zaznaczyć swój udział w sukcesie, który słusznie uznawano za element pożądanego rozwoju i krok do nowoczesności w powiecie.
Dobra passa i bum w gospodarce nie trwały jednak długo. SP ZOZ rozpoczął etap borykania się z rosnącymi kosztami utrzymania znacznie większej i lepiej wyposażonej placówki.
Zmieniła się koalicja dzierżąca ster władzy w powiecie. Nowa ekipa, kierując się przykładem idącym z góry, ze świata wielkiej polityki, postanowiła pokazać błędy poprzedników. Tym razem zagrano finansami SP ZOZ. Zniknęły dumnie wypięte piersi zastąpione przez palce wskazujące na tych, którzy winni są pogarszającej się sytuacji finansowej szpitala.
Podnieśli napięcie
„W roku 2010 roku nastąpił znaczny spadek wskaźników płynności i wskazuje to na pogarszającą się zdolność jednostki do regulowania zobowiązań. Stało się to za sprawą poniesionych znacznych nakładów inwestycyjnych. Brak zasilenia kapitałami zewnętrznymi może doprowadzić w 2011 r. do utraty płynności SP ZOZ-u. Może to mieć wpływ na niemożliwość wykorzystania funduszy unijnych, zarówno na zakup wyposażenia, jak i niemożliwość zawarcia umowy na dofinansowanie termomodernizacji obiektu Przychodni Rejonowej przy ul. Staszica” – straszy sprawozdanie finansowe SP ZOZ-u.
Informacje te wstrząsnęły radnymi klubu Wspólnota Powiatowa, który przygotował własne stanowisko w tej sprawie. Ze stoickim spokojem i pełną dyplomacją odczytała ja wiceprzewodnicząca rady Teresa Bąk.
- Napawają obawą powiększające się z każdym rokiem ujemne wyniki finansowe jednostki. Strata w 2010 r. skalkulowana została na 4,5 mln zł, a plan finansowy na 2011 r. zakłada stratę w wysokości 12,5 mln zł. Ponadto okazało się, że realizowana przez SP ZOZ modernizacja przychodni przy Staszica nie została zabezpieczona finansowo środkami własnymi i będzie wymagać zaciągnięcia kolejnego zobowiązania kredytowego. W obecnych warunkach klub nasz widzi pilną konieczność opracowania i natychmiastowego wdrożenia programu skutkującego obniżeniem kosztów utrzymania SP ZOZ – oświadczyła wiceprzewodnicząca.
Stanowisko Wspólnoty Powiatowej nie spodobało się radnemu PiS Markowi Niedźwiedziowi, skądinąd pracownikowi placówki. Były przewodniczący rady powiatu odwołał się do okresu, w którym powiatem rządziła WP. – Programy naprawcze, jakie wtedy zaproponowano [II kadencja rady powiatu – red.] spowodowały, że rozłożony był oddział ginekologiczny, mowa była o jego zamknięciu. Istnieją ciągoty w państwie, jak również w naszym środowisku, do przekształcania SP ZOZ-ów w spółki. Być może ten misz masz, to zaciemnianie prawdziwego obrazu SP ZOZ-u, właśnie temu ma służyć – mówił radny.
Program nie czterech a ośmiu lat
Wzburzony radny Niedźwiedź przypomniał o stale realizowanym programie rozwoju powiatowej służby zdrowia. – Cztery lata temu, kiedy ZOZ się sypał, został przedstawiony program rozwoju! Nie naprawy, tylko rozwoju! Ten program opiewał nie na 4 lata, a na 6 do 8 lat. Jesteśmy w 2/3 drogi. Na miłość boską, ludzie! Nie róbcie z wysiłku tych czterech lat, z ludzi, którzy z determinacją do tego dochodzili, osób niegodnych! – grzmiał Marek Niedźwiedź.
Gorącą dyskusję starał się złagodzić starosta Marek Chciałowski, który, jak by nie było, jest wspólnym ogniwem poprzedniej (PiS i PSL) i obecnej (WP i PSL) władzy. Starosta poprosił, by kierownictwo szpitala rzetelnie przygotowywało informacje. – Tak, by nie działać na zasadzie rozwartych nożyc, w których koszty mamy maksymalne, a wykazywane przychody wynikają jedynie z kredytów – mówił.
Dyskusję skutecznie zakończyła przewodnicząca rady Urszula Zadrożna, mimo to temat powracał niemal do końca sesji.
Kondycja finansowa SP ZOZ-u będzie jeszcze z pewnością wielokrotnie dyskutowana. Temat jest gorący, zwłaszcza że kwota określająca stratę szybko idzie do góry.
Na nieszczęście powiatu ministerstwo finansów odrzuciło odwołanie starostwa od decyzji wojewody i niebawem trzeba będzie oddać 3,5 mln zł niewłaściwie wykorzystanej dotacji.
(dmi) 2011-02-03 19:51:18
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
[quote name="Ina"]ależ ja się nie cieszę.. ja tylko przewiduję smutną przyszłość.[/quote]Dobrze, że pani tak przeżywa zadłużenie powiatu. Gdyby tak wszyscy obywatele troszczyli się o dobro ogólne, to życie byłoby łaskawsze. Lokalni politycy jakoś wybrną z tej sytuacji. Niech pani się nie martwi, bo szkoda żeby zmarszczki zaczęły orać taką młodą i ładną buźkę.Pozdrowienia.
ależ ja się nie cieszę.. ja tylko przewiduję smutną przyszłość.
[quote name="Ina"]tak czy siak, na pewno i tak apelacja zostanie odrzucona, a kasę trzeba będzie oddać...[/quote]Na razie na dwoje babka wróżyła. Prowadzone są rozmowy w ministerstwie finansów i wszystko wskazuje, że może być zwrot, dlatego nie należy się zawczasu cieszyć pani Ino
tak czy siak, na pewno i tak apelacja zostanie odrzucona, a kasę trzeba będzie oddać...
Ostatnie zdanie nie jest do końca prawdziwe, ponieważ jeszcze nie zapadły ostateczne decyzje w sprawie zwrotu 3,5 mln zł. Termin odpowiedzi na odwołanie powiatu jedynie przesunięto do końca pierwszej dekady lutego. Proszę o pisanie prawdy i nie wprowadzanie w błąd czytelników.