
Ma 25 lat i jesienią zdobył cztery gole dla Amura Wilgi. Józef Wawer od pięciu lat jest organistą. Poznajcie Józka
Rozmowa z Józefem Wawerem - organistą i zawodnikiem Amura Wilga:
Najlepszy piłkarz wśród organistów
Józek, skąd u ciebie wzięła się miłość do piłki nożnej?
- Moja pasja do futbolu towarzyszy mi od dzieciństwa. Od kiedy pamiętam, grałem w piłkę na podwórku. Rodzice wspominają, że także w domu, robiąc nieraz liczne szkody. Równolegle do tej piłkarskiej rozwijałem pasję muzyczną. Skończyłem sześć klas szkoły muzycznej pierwszego stopnia na fortepianie w Garwolinie. Z podstawówki, a potem i z gimnazjum rodzice zawozili mnie prostu do szkoły muzycznej, a tam mieliśmy kilka przedmiotów, co wiązało się z tym, że do domu wracałem bardzo późno. To uniemożliwiło regularne treningi.
Więc kiedy zacząłeś szlifować swój talent piłkarski?
- Mając 16 lat wyjechałem do liceum. W Łodzi jest jedna z najlepszych szkół organistowskich. Prowadzą ja księża Salezjanie. Tam mając większe możliwości zacząłem grać regularnie w piłkę. Najpierw był to Włókniarz Konstantynów, a potem MKS Mianów. Gdy skończyłem liceum wróciłem do Miętnego, skąd pochodzę i do dzisiaj jestem organistą w tutejszej parafii.
Marzysz jeszcze o karierze piłkarskiej?
- Mam 25 lat, więc karierę piłkarską mogę zrobić jedynie w FIFĘ. Jakiś czas temu jeden kolega namówił mnie do gry i od sezonu 2019/202 występuję w Amurze Wilga, czyli ekipie warszawskiej Klasy A. Mamy bardzo młody zespół, ale z wielkim potencjałem, począwszy od trenera Błażeja Grzywacza, a skończywszy na kolegach.
Chłopak z Miętnego jest skazany na piłkę?
- No właśnie. Mamy duże i nowoczesne obiekty sportowe. Jest kilka boisk, basen, hala i korty tenisowe. W wakacje przewija się tutaj naprawdę sporo klubów, które przyjeżdżają na obozy. Przychodząc do Amura Wilga nie miałem jakichś oczekiwań. Po prostu chciałem zacząć grać w bardziej profesjonalna piłkę.
Dlaczego zdecydowałeś się na szkołę muzyczną?
- Tak jak mówiłem wcześniej, szkoła muzyczna pozwoliła mi rozwinąć swoje umiejętności. Poza fortepianem i organami grałem w szkole na perkusji, a hobbystycznie również na gitarze.
Organista. To mało popularny zawód?
- Przede wszystkim specyficzny. Wszyscy myślą, że taką sprawą zajmuje się starszy facet. Przełamuję stereotyp. Często ludzie są zaskoczeni, widząc młoda osobę za organami. Mam 25 lat, a od pięciu jestem organistą.
Dlaczego zdecydowałeś się na granie w czasie nabożeństw?
-Zdecydowałem się na tę pracę, bo sprawia mi satysfakcję. Lubie muzykę kościelna i chóralna. Choć nie jest łatwo być w każde święta, zamiast z rodziną to w kościele. Czasem zdarzyło mi się po mszy o godz. 10 zagrać 45 minut meczu i wrócić do kościoła na msze na godz. 12. Było to karkołomne i trochę mało rozważne.
Miałeś jakieś śmieszne i fajne sytuacje związane z graniem?
- Ze śmieszniejszych sytuacji to raz przyszedł przed ślubem starszy facet, około 60 lat, żeby się rozliczyć. Pytam: ojciec państwa młodych? A on, nie! Odrzekł: pan młody. Skąd miałem wiedzieć zwłaszcza, że jego narzeczona była z 30 lat młodsza (śmiech - przyp. red.). Raz na pogrzebie byłem przekonany, że to ostatnia droga kobiety, a okazało się, że był to mężczyzna. Przez jakiś czas śpiewałem w żeńskiej formie: niech aniołowie zabiorą ją do raju.
Czy jako organista dbasz o głos?
- Cały czas staram się trzymać formę. Śpiewam w chórze miasta Garwolin. Tam też mamy emisję głosu, więc cały czas o niego dbam. Pamiętam jak raz po finale Ligi Mistrzów, gdzie wiadomo emocje są duże i dużo się krzyczy, rano okazało się, że nie mogę wydobyć słowa. Ludzie musieli radzić sobie sami, a ja tylko grałem. Dlatego tak ważne jest, żeby uważać na to co się robi.
Jak trenerzy podchodzą do tego, że czasami nie możesz być obecny na meczu?
- Trenerzy zazwyczaj starają się ustawiać mecze tak, żebym był, to znaczy na godziny popołudniowe. Wiadomo, nie zawsze się udaje i po prostu jestem usprawiedliwiony.
Rywale wiedzą, że jesteś organistą
- Nie wiedzą zazwyczaj, bo i skąd mieliby wiedzieć. Zresztą, to nic by nie zmieniło. Ostatnio po meczu z Promnikiem Łaskarzew widziałem na forum klubu, co się działo. Wtedy strzeliłem jedyna bramkę i to z główki. Pisali, że nie dość, że najniższy na boisku strzelił bramkę z główki, to do tego organista (śmiech - przyp. red.).
Zawsze zastanawiałem się, jak organista przyjmuje komunię świętą, skoro w tym czasie gra na organach...
- Jeśli organista chce iść do komunii, to może to zrobić po mszy. Nie ma z tym problemu. Jeśli organy są blisko ołtarza, a tak czasami się zdarza, to jest jeszcze łatwiej. Wystarczy chwila, by przyjąć Pana Jezusa.
Masz ulubioną pieśń kościelną?
- Nie mam. Jest ich tak dużo, że naprawdę ciężko byłoby coś wybrać.
Jak żona, a wcześniej dziewczyna i narzeczona zapatrywała się na to, że spotyka się z organistą?
- Ola była zaskoczona. Na początku trochę nie wierzyła, aż do momentu, kiedy zobaczyła, że gram. Tak naprawdę nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Musiała przywyknąć do mojej profesji. Ogólnie mało kto wierzy, że mam taki fach, a dla mnie to zawód jak każdy inny.
Ile razy byłeś na mszy w swojej parafii, gdzie uczestniczyłeś w niej jako zwykły człowiek, a nie jako organista?
- Ostatni raz to jak brałem ślub. Poprosiłem kolegę, żeby nam zagrał. A wcześniej? Bardzo dawno temu, zapewne jak byłem w gimnazjum. I to na początku, bo u nas nie było organisty i jak tylko szedłem na mszę to zasiadałem za organy.
To trudne zadanie? Czym organy różnią się od pianina czy fortepianu?
- Przede wszystkim barwą dźwięku. Pianino ma struny, a organy to olbrzymi instrument, w którym znajdują się piszczałki, w zależności ile posiadają głosów, jest ich mniej i więcej. Mam tę przyjemność, że właśnie w mojej parafii zostały sprowadzone 100-letnie organy. Są mechaniczne 22-głosowe i posiadają ponad 1300 piszczałek. Mają zostać oddane do użytku jeszcze przed świętami wielkanocnymi. Już nie mogę się doczekać, bo to świetny instrument. Gra różni się również tym, że organy mają klawiaturą nożną. Gra się dwoma dłońmi i nogami jednocześnie. Z boku wygląda to naprawdę fajnie. Jeśli ktoś widzi to pierwszy raz, to zazwyczaj nie jest w stanie pojąć, jak to możliwe. Ręce prowadzą melodię, a nogi grają partie basu.
Twoje dzieci odziedziczą zdolności po tacie i będą grać w kościołach, gdy ty będziesz już na emeryturze?
-Mam trzyletniego synka Antoniego i 10-miesięczną córkę Michalinę. U rodziców mamy fortepian. Antek już coś tam próbuje brzdąkać. Zobaczymy. Jeśli będzie chciał grać to jak najbardziej, ale do niczego nie będę go zmuszał. Ogólnie uważam, że jeśli ktoś potrafi na czymś grać lub ładnie śpiewać, to jest pewniejszy siebie, a w przyszłości ma większe możliwości.
Rola organisty to taka praca jak moja dziennikarska. Weekend to dzień wytężonej pracy. Nie mam czas na wyjścia, urodziny, wyjazdy...
- Niestety. Niedziela i święta to czas najcięższej pracy. Trzeba to pogodzić ze spotkaniami rodzinnymi. Nigdzie dalej nie można wyjechać. Ale można się przyzwyczaić, że w sobotę nie posiedzi się do późna w nocy przy grillu, bo od rana czekają obowiązki. Jak w każdej pracy, najważniejsze to mieć dobrego szefa. Ja z proboszczem żyje bez problemowo. I to jest najważniejsze.
Organista pije alkohol?
- Organista to nie kaktus, pić musi. Tylko trzeba uważać w soboty, żeby nie przegiąć i na rano być w pełni formy.
Ile minut przed mszą musisz być w kościele?
- Jak byłem w gimnazjum i grałem, to potrafiłem być godzinę przede mszą, żeby wszystko sobie przegrać. Teraz wystarczy kilka minut przed nabożeństwem. Wszystko ma się już w głowie i gra się automatycznie.
Słowa pieśni. Umiesz czy patrzysz w śpiewnik?
- Pieśni jest tak dużo, że nie jest się w stanie wszystkich pamiętać. Otwiera się śpiewnik, zerka się. Nuty raczej ma się w głowie. Nie zawsze, bo niektóre pieśni okolicznościowe gra się raz do roku i wtedy warto mieć nuty przed sobą.
Jak zapatrujesz się na obecną sytuację w kraju związaną z epidemią?
- To co się teraz dzieje, daje dużo do zastanowienia. Można się zatrzymać i pomyśleć nad dotychczasowych życiem. Jak niedoceniany tego co mamy. Wszystko jest takie oczywiste, ale przestaje być, gdy się to traci. Myślę, że to dobry czas, aby zmienić swoje myślenie, zająć się rodziną, docenić to, że jesteśmy zdrowi.
Jak sądzisz, kiedy wszystko wróci do normalności?
- Myślę, że nie prędko. Jedynie trzeba mieć nadzieję, że nie będzie to skala, która panuje we Włoszech, Hiszpanii, Anglii i w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że Polski rząd robi co może, aby utrzymać to pod kontrolą.
W kościele nie ma ludzi...
- Pojedyncze osoby, według zaleceń rządzących, chociaż trochę mnie to dziwi, bo w sklepach są tłumy. Zawsze było tak, że jak trwoga to do Boga, ale teraz jakoś tego jeszcze nie widać. Myślę, że warto by było się zreflektować i pomyśleć w takich chwilach, jak ta, o Bogu.
(map)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie