Reklama

Prokuratura oskarża radnego. Sprawa znajdzie finał w sądzie

Starosta garwoliński Iwona Kurowska złożyła zawiadomienie do prokuratury w sprawie radnego powiatowego Marcina Kobusa, zarzucając mu bezprawne przetwarzanie i rozpowszechnianie danych osobowych. Radny nie przyznaje się do winy i mówi o politycznej prowokacji

Sprawa dotyczy zdjęcia listy poparcia dla jednego z kandydatów na prezydenta. Konflikt między starostą a radnym opozycji znajdzie swój finał w sądzie. Iwona Kurowska, wraz z wicestarostą Mirosławem Walickim i radnym Norbertem Wilbikiem, zarzucają Marcinowi Kobusowi naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych.

Według relacji starosty Iwony Kurowskiej, do zdarzenia doszło 14 lutego, gdy radny Marcin Kobus odwiedził jej gabinet w celu zebrania podpisów na liście poparcia dla kandydata na prezydenta. Cała trójka (Kurowska, Walicki i Wilbik) podpisała się na liście poparcia dla Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich. Radny Kobus odwdzięczył się podpisując listę pod kandydaturą Karola Nawrockiego

- Pan Kobus zdobył nasze dane osobowe jako podpisy poparcia dla jednego z kandydatów na prezydenta. Ale wykorzystał je w nieuprawniony sposób - nie informując nas o tym - rozsyłając nasze dane osobowe z numerem PESEL, adresem, podpisem - wyjaśnia starosta, która zdecydowała się, złożyć zawiadomienie do organów ścigania. - Mam obowiązek zgłosić naruszenie prawa, jeśli mam taką wiedzę - zaznacza Kurowska.

Zaskakujący telefon

Radny Kobus relacjonuje, że dzień po wizycie w starostwie otrzymał zaskakujący telefon od radnego PiS, z którym od lat nie utrzymywał kontaktu.

- Zapytał, czy to prawda, że mam podpis pani Kurowskiej na liście poparcia dla kandydata na prezydenta Szymona Hołowni i czy to oznacza, że się z panią starostą szerzej dogadałem i mamy teraz razem koalicję. Odparłem, że żadnej koalicji nie ma, ale podpis faktycznie jest. I ten człowiek poprosił mnie wtedy, żebym podesłał mu zdjęcie tej listy - tłumaczy radny Kobus. - Był tak nachalny, że machinalnie wysłałem mu zdjęcie, na którym znalazły się dane osobowe tych trzech osób. Szczerze mówiąc nie jestem ekspertem w zakresie tzw. RODO i w żadnym momencie nie przyszło mi do głowy, że naruszam w ten sposób jakieś przepisy, a tym bardziej karne - stwierdza.

Kobus podkreśla, że odbiorca zdjęcia sam również miał je przesłać dalej, ale nie spotkały go za to żadne konsekwencje. Zwraca również uwagę na błyskawiczną reakcję organów ścigania, które już następnego dnia rano skonfiskowały jego telefon. Porównuje tę szybkość z brakiem postępów w innych sprawach dotyczących przedstawicieli władzy. - Dziwi mnie trochę ta szybkość postępowania w mojej sprawie, bo jak sobie to zestawię z zawiadomieniem do prokuratury w sprawie pana starosty Walickiego, które było złożone wcześniej, to niestety widzę pewną nierówność - zauważa samorządowiec.

Radnemu Marcinowi Kobusowi postawiono zarzuty z artykułu 107 o ochronie danych osobowych. Dotyczą one nielegalnego przetwarzania danych osobowych, za co grozi grzywna, kara ograniczenia lub pozbawienia wolności.

Radny: To polityczna intryga

Jak Iwona Kurowska zareagowała na składane wyjaśnienia przez Marcina Kobusa? Starosta odrzuca tłumaczenia radnego, twierdząc, że fakty są bezsporne. - Pan radny mówi o tym, co dla niego wygodne. Proszę zapytać go, w jakim celu wysłał nasze dane osobowe, wszystkich trzech osób, panu Markowi Niedźwiedziowi. (…) Ujawnił preferencje polityczne kilku osób. Złamał prawo i to nie podlega dyskusji. Tu nie ma czego wyjaśniać, bo wszystko jest jasne. Tymi "wyjaśnieniami" tylko się pogrąża, bo w jego telefonie, który sprawdziła policja, były mms'y z naszymi danymi osobowymi do nieuprawnionych osób - stwierdza kategorycznie.

Radny Marcin Kobus nie przyznaje się do winy i sugeruje, że cała sprawa jest polityczną intrygą.

- Podczas wizyt przed organami ścigania zdecydowanie wyczułem, że najlepiej by było, abym się po prostu przyznał do winy, ale nie zrobiłem tego, bo uważam, że jestem niewinny - tłumaczy.

Jego zdaniem wiele faktów wskazuje na to, że było to działanie mające charakter prowokacji. - Była ona wymierzona w moją osobę, jako tego radnego powiatowego mocno niepokornego wobec władz. Uważam, że ten radny PiS celowo namawiał mnie do wysłania tego zdjęcia - podkreśla Kobus. - Nie przyznaję się do winy. Jeżeli zostanę skazany za wysłanie zdjęcia, o które ten mnie poprosił, to będzie to dla mnie jakiś żart z prawa.

Marcin Kobus zauważa też, że jego sprawa jest traktowana wyjątkowo surowo w porównaniu do podobnych sytuacji z udziałem polityków PiS. Podaje przykład posłów, Bartłomieja Wróblewskiego i Marcina Horały, którzy w 2020 roku publicznie udostępnili w Internecie zdjęcia list poparcia z widocznymi danymi osobowymi wyborców, włącznie z numerami PESEL. Radny zwraca uwagę, że żaden z posłów nie usłyszał zarzutów karnych, mimo że ich działania miały znacznie większy zasięg niż jego. Porównując tamte sytuacje ze swoją, gdzie wysłał zdjęcie w prywatnej wiadomości do jednej osoby, sugeruje, że w Polsce stosowane są podwójne standardy prawne. - Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niestety w dalszym ciągu w Polsce są równi i równiejsi wobec prawa - stwierdza.

Sprawę ostatecznie rozstrzygnie sąd, który oceni, czy doszło do świadomego złamania prawa, czy też, jak twierdzi podejrzany, do nieumyślnego błędu w atmosferze politycznej intrygi.

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Wróć do