Planowana przez mieszkańca gminy Sobolew budowa biogazowni w Chotyni wzbudziła ogromny sprzeciw mieszkańców. Złożyli oni petycję do wójta, w której prosili o wstrzymanie inwestycji, obawiając się o zdrowie swoje i swoich dzieci.
Mieszkaniec gminy Sobolew planuje na terenie Chotyni wybudować biogazownię rolniczą o mocy 499 kW. W marcu złożył do urzędu gminy wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy.
Jednak planowana inwestycja wzbudziła sprzeciw mieszkańców. W połowie czerwca złożyli oni do wójta gminy Sobolew pisemną petycję, prosząc o wstrzymanie postępowania administracyjnego w sprawie budowy biogazowni. - Powstanie takiej biogazowni w okolicy naszej wsi zakłóci nasz spokój, wzbudzi strach przed chorobami i czynnikami wpływającymi na nasze życie - argumentowali. Podkreślali, że ewentualne korzyści przegrywają ze szkodami, których się obawiają. - Powietrze, którym oddychamy, zostanie zanieczyszczone bezpowrotnie, będą unosiły się szkodliwe pyły, substancje chemiczne (dwutlenek siarki, amoniak, tlenek azotu, benzen, tlenek węgla) używane w procesie fermentacji, które mają negatywny wpływ na zdrowie i życie człowieka. Fetor, który jest oczywisty przy takiej biogazowni i eksploatacji jej produktów, spowoduje dyskomfort przebywania w naszej okolicy - pisali. Obawiają się plagi insektów i gryzoni, zagrożenia eksplozją gazów z biogazowni oraz zagrożenia dla zdrowia. Autorzy petycji zauważyli, że planowana inwestycja powstanie około 200 metrów od zabudowań.
Mieszkańcy uważają, że powstanie inwestycji to rażące naruszenie zasad współżycia społecznego. Prosili o uwzględnienie ich zdania podczas wydawania decyzji. Podobna petycja wpłynęła także do starosty.
Wójt odpowiedział im na początku sierpnia. Wyjaśnił, że celem postępowania prowadzonego przez gminę jest ocena, czy zamierzona inwestycja jest dopuszczalna z punktu widzenia przepisów prawa. Podkreślił, że musi wydać pozytywne rozstrzygnięcie, jeżeli projektowana inwestycja spełnia warunki prawne. Włodarz przypomniał, że według obowiązujących przepisów planowana inwestycja nie wymaga uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach.
Mieszkańcy, z sołtysem na czele, zorganizowali w tej sprawie spotkanie. W środę, 6 sierpnia, w remizie w Chotyni zebrało się kilkadziesiąt osób. W pierwszej części Janusz Próchniak, prezes stowarzyszenia Zielone Powiśle, przybliżył tematykę biogazowni. Zauważył, że jest teraz dużo dofinansowań na tego typu inwestycje. Z drugiej strony w rożnych miejscach kraju pojawiły się protesty zaniepokojonych mieszkańców. - Można posiłkować się przykładami pozytywnymi i negatywnymi. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach - mówił. - Jeśli przestrzega się standardów i wytycznych, w wielu przypadkach szkodliwych oddziaływań nie powinno być, ale niestety się zdarzają - stwierdził.
Wspomniał, że są już odnotowywane znaczące spadki wartości nieruchomości położonych blisko takich instalacji. Dodał, że według zmienionych dwa lata temu przepisów można obecnie przerabiać w biogazowniach także substraty pochodzenia zwierzęcego - czyli materiał kategorii II i III (np. odpady zwierzęce poubojowe, przeterminowana żywność). Zwiększono także dopuszczalną moc biogazowni bez potrzeby badania oddziaływania na środowisko.
Jak mówił, zdarzają się inwestorzy, którzy chcąc wytworzyć jak największą energię, idą na skróty, rozrzucając na pola nieodgazowany, zatem cuchnący, poferment.
Podkreślił, że sama produkcja biogazu w szczelnie zamkniętych instalacjach nie oddziałuje na okolice i nie śmierdzi. Natomiast problemem może być dowóz, przechowywanie i zagospodarowanie substratów przed włożeniem do instalacji oraz poferment. Przestawiał ewentualne możliwości przedłużenia wydania decyzji przez gminę.
O wiele więcej emocji pojawiło się podczas drugiej części spotkania. Najpierw głos zabrał Dawid Kowalczyk, członek zarządu firmy Koniczyna Biogaz oraz - jak sam przyznał - rolnik. Potem dołączył do niego inwestor, Daniel Owczarczyk.
- Mieliśmy przedstawioną jedną stronę medalu, a ja chciałbym przestawić drugą - podkreślił Kowalczyk. Wyjaśnił, że inwestor złożył wniosek o biogazownię rolniczą opartą tylko na rolniczych odpadach, typu kiszonka, gnojowica, obornik. - Jeśli pan Daniel będzie chciał biogazownię rozbudować, to państwo będziecie mogli się wypowiedzieć i ją zablokować - zapewnił Kowalczyk.
Daniel Owczarczyk wyjaśnił, że u siebie budować biogazowni nie może, ponieważ ma za małą działkę i nie ma możliwości podłączenia się do linii średniego napięcia. Wybrał więc lokalizację przy S17.
Kowalczyk i Owczarczyk kilkukrotnie zapewniali, że produkcja biogazu rolniczego jest bezwonna, sam poferment też nie cuchnie. Stwierdzili, że działki nie stracą na wartości. Podkreślili, że poferment jest dużo lepszym nawozem od obornika i tańszym od kupowanych nawozów. Rolnicy będą mogli kupić tańszy i lepszy nawóz na swoje pola oraz zakontraktować kukurydzę, która będzie podstawą biogazowni.
Dawid Kowalczyk podał, że w Polsce jest około 300 biogazowni, a w Niemczech 10 tysięcy. Obaj uważają, że obawy mieszkańców opierają się na stereotypach. Proponowali wyjazd delegacji do jednej z biogazowni, aby przekonali się na własne oczy i porozmawiali z okolicznymi mieszkańcami.
Jednak mieszkańcy im nie wierzyli. Obawiają się o swoje zdrowie, fetor, spadek wartości działek, gryzonie i inne utrudnienia.
- Nie chcemy biogazowni - stali twardo. Wypowiadający się uważają, że biogazownia będzie uciążliwa. - Dlaczego u nas? Młodzi ludzie się budują, działki stracą na wartości. Będziemy musieli się wyprowadzać - stwierdził jeden z mieszkańców.
- Co ty wyczyniasz chłopie?! Mamy dzieci, chcesz iść na wojnę ze wszystkimi? - reagował jeden z mężczyzn.
- Macie państwo człowieka, który chce zrobić inwestycję na własnej ziemi, która nie będzie dla państwa uciążliwa. Mamy wolność gospodarczą, a państwo chcecie zablokować go tylko dlatego, że gdzieś usłyszeliście, że biogazownie śmierdzą - reagował Kowalczyk. Janusz Próchniak z kolei stwierdził, że nie można wykluczyć, że nie będzie śmierdziało.
Wójt Maciej Błachnio podkreślił, że musi poruszać się w przepisach prawa i nie może podjąć decyzji niezgodnej z prawem. Dodał, że strony mogą odwoływać się do SKO, następnie WSA.
Im bliżej końca spotkania, tym pojawiało się więcej emocji i szumu na sali. Ludzie coraz głośniej wyrażali swój sprzeciw wobec tej inwestycji. Nie trafiały do nich słowa inwestora.
- Były strajki, szanowaliśmy Cię, wspieraliśmy Cię, czytaliśmy Twoje wypowiedzi, a teraz chcesz nam zafundować takie coś? - padło z sali.
- Moim zdaniem zaglądacie państwo panu Danielowi na jego działkę, co on ma robić. Zgodnie z prawem może wybudować biogazownię - stwierdził na koniec Kowalczyk. Spotkanie skończyło się bez porozumienia. Jeszcze po jego zakończeniu trwały ożywione dyskusje.
Wójt miał podjąć decyzję do 12 sierpnia. W piątek zdecydował się zawiesić postępowanie na wydanie warunków zabudowy na okres 18 miesięcy. - Pomimo szczerych chęci inwestora, większość mieszkańców jest przeciwna tego typu inwestycji. Trzeba uszanować ich głos - komentuje M. Błachnio.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie