
21 lipca stanica harcerska garwolińskiego Hufca ZHP „Orłów” Polewicz koło Wilgi zapełniła się harcerkami i harcerzami z drużyn ZHP działających na terenie miasta i gminy Łaskarzew oraz skautami z katolickiej organizacji DPSG (Deutsche Pfadfinderschaft Sankt Georg) z Ahlen i Enniger (Westfalia Północna Nadrenia).
Spotkanie było planowane właściwie przez cały rok – obie strony przygotowywały się do obozu przygotowując program, a także wnioskując o dofinansowanie z Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży. Motto spotkania brzmiało: „Jaka jest twoja Europa – razem jesteśmy silni”. Jakoś się jednak tak zrobiło, że gdy dziś myślimy o tym, co przeżyliśmy nasuwa nam się przede wszystkim słowo „razem” – po niemiecku „gemeinsam”.
„ Tumci tutumci, tumci tata...”
Czy dwa tygodnie wystarczą na zaprzyjaźnienie się, zwłaszcza gdy jest bariera językowa? Na szczęście staraliśmy się nawzajem uczyć naszych języków, łamiąc je niemożliwie, ale było w tym też mnóstwo radości. Nauka poprzez zabawę i działanie – to na pewno nam się udało. Nie można też pominąć wkładu fanów piłki nożnej w integrację. Teraz już wiemy, jak po niemiecku światło od roweru: „Licht am Fahrrad, Licht am Fahrrad – Dynamo!” – takie okrzyki towarzyszyły nam nawet podczas wycieczek, na co odpowiedź niezmienna to: „C, C, CWK, CWKS Legia!” Przy ognisku najbardziej integrowały nas pląsy, w których słowa nic nie znaczyły, jak: „tumci tutumci, tumci tata” oraz piosenki z bajek dla dzieci: „Pszczółka Maja” („Biene Maja”), Gumisie, Teletubisie, Smurfy i inne. Obie strony przedstawiły też typowy repertuar ogniskowy, z czego najpopularniejsze szlagiery to „Krajka” i „Flinke Hände”, które swoją sławę zawdzięczają refrenom, zawierającym pokazywanie tekstu.
Zwiedzanie Warszawy, Lublina i płonące korytka
W trakcie obozu odbyła się wycieczka do Warszawy, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Chopina, Starówkę i Łazienki Królewskie. Następnym wyjazdem była niedzielna wizyta w Łaskarzewie, gdzie udaliśmy się na mszę oraz w ramach gry poznaliśmy miasteczko. Zaprosiliśmy też niemieckich skautów do naszych domów, a wreszcie – na obiad do łaskarzewskiej pizzerii Bella Pizza (dziękujemy właścicielom za gościnę!). Byliśmy też w pałacu w Kozłówce i w Lublinie, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Wsi Lubelskiej, Wieżę Trynitarską, podziemia i Stare Miasto. Zwieńczeniem wycieczki była kolacja w restauracji stylizowanej na góralską, gdzie kelnerzy wnosili płonące „korytka dla sześciorga”, którym nie dało rady nawet dziewięć osób. Komentarz Markusa, lidera strony niemieckiej, po tym sutym obiedzie to: „Przystawka OK, a co będzie daniem głównym?”. Oczywiście żart…
Harcerski bieg, chleb na patykach i śpiewy
Każdy dzień miał swoje motto związane z jakimś krajem europejskim. Jednak najciekawsze były dni po polsku i po niemiecku. W dniu polskim Niemcy uczestniczyli razem z nami w zajęciach najbardziej typowych na polskim obozie, między innymi w harcerskim biegu i w ognisku z gawędą, którą przygotowała pwd. Alicja Sapryk, zastępczyni komendanta obozu. Obozowy dzień niemiecki to przede wszystkim zajęcia, tzw. workshops oraz typowo niemieckie ognisko, na którym piekliśmy chleb na patykach. Były oczywiście też śpiewy, żarty, rozmowy.
Noc przy ognisku z przyśpiewkami
Czego się od Niemców nauczyliśmy? Świetnych zabaw związanych z wodą (wodny football amerykański to po prostu hit), a także z brudzeniem się. Zaciekawiła nas nowa rozbudowana wersja chorągiewek, w którą można grać i pół dnia. Niemcy pokazali nam, że potrafią być spontaniczni, ale też bardzo zwracają uwagę na zwyczaje panujące w kraju gospodarzy i starają się do nich dostosować. Ostatnią noc spędziliśmy w czarnej jurcie śpiąc pokotem na ziemi wokół ogniska, przy którym podśpiewywaliśmy sobie wspólnie polskie, niemieckie i angielskie szlagiery. Jurta stała się naszym marzeniem – byłoby wspaniale mieć taki namiot. Niemcy nauczyli się od nas naszych pląsów, które im się bardzo podobały, zwłaszcza tych, które stosujemy zamiast klaskania, razem z nami też przed jedzeniem odśpiewywali słynną „mielonkę”. Powiedzieli, że jechali do nas z mieszanymi uczuciami i nawet z lekkim lękiem, ale obóz okazał się strzałem w dziesiątkę i cieszą się, że do nas zawitali. Trzeba też wspomnieć o jedzeniu, które skautom z Enniger i Ahlen bardzo smakowało, choć konsekwentnie ignorowali nasze typowe polskie zupy.
{jb_greenbox}Komendantem obozu była pwd. Sylwia Larkiewicz, zastępcą – pwd. Alicja Sapryk, drużynowe łaskarzewskich drużyn ZHP. Do kadry obozu należały druhny Monika Marciniak, Anna Głaszczka i Klaudia Leszczyna. Kwatermistrzem był pwd. Piotr Gontarz, w czym wspierał go Radosław Trzpil, oboźną – sam. Kamila Streich. Kadra pomocnicza to Sylwia Kadej, Rafał Czajka i Adrian Łapacz. Wszystkim należą się wielkie podziękowania.{/jb_greenbox}
Projekt został dofinansowany przez Polsko-Niemiecką Współpracę Młodzieży, ale został zrealizowany przede wszystkim dzięki zaangażowaniu pwd. Sylwii Larkiewicz, która od blisko roku społecznie kierowała tym projektem.
Tradycyjnie dziękujemy za okazaną życzliwość Parkowi Rekreacyjno-Biznesowemu Las Woda***.
Hufiec „Orłów” w tej chwili prowadzi dwustronną wymianę ze skautami z Manchester oraz z niemieckim skautami z DPSG i jest w trakcie finalizowania porozumień ze skautami z Ukrainy.
(ZHP KH Garwolin, oprac. ur) 2013-08-05 11:58:13
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Obóz był świetny. Miło, że ktoś organizuje coś takiego. Każdy kto był na obozie nie może doczekać się następnego roku i kolejnych obozów z takimi ludźmi. To było wspaniałe przeżycie być na takim obozie.Mogliśmy poznać ich zwyczaje, tradycje i przedstawić swoje. Niemieccy skauci poznali nasze piękne zakątki my mamy nadzieję poznać ich za rok. Ile z tego wyjdzie okażę się. Klimat obozu również wspaniały, mało jest takich obozów. Wszystko robione spontanicznie. Chyba nie ma osoby która byłaby nie zadowolona z obozu.
Świetnie spędzone dwa tygodnie, my też przybywaliśmy do Polewicza z mieszanymi uczuciami. Jednak już po pierwszych dniach skauci z Niemczech okazali się bardzo do nas podobni, wspólne ogniska, zabawy, pląsy, wycieczki, piosenki, posiłki oraz wspomniane już w artykule okrzyki kibiców piłki nożnej połączyły nas. Mam nadzieję, że za rok gdy pojedziemy do Niemczech, spotka nas ta sama atmosfera harcerskiej przyjaźni.