Reklama

Łukasz Mikulski: "Nie powiem, stresik jest!"

Rozmowa z Łukaszem Mikulskim - zawodnikiem MSFG Garwolin, który już 25 lutego wejdzie do "klatki" podczas Gali Sportowej TFL w Garwolinie.

Wielkimi krokami zbliża się Thunderstrike Fight League 26. Gala sportów walki odbędzie się 25 lutego w hali Stulecia w Garwolinie. Wśród uczestników wydarzenia nie zabraknie miejscowych. Obok Jakuba Piesiewicza i Łukasza Osiaka do walki stanie też Łukasz Mikulski. Reprezentant MSFG Garwolin zadebiutuje w oktagonie Thunderstrike Fight League. Wojownik z Unina będzie czuł się jak u siebie. Zapowiada się wysoka frekwencja.

Podopieczny Jakuba Piesiewicza stoczy bój w kategorii ciężkiej do 120 kg. Jego rywalem będzie wracający do sportów walki po ośmioletniej przerwie Norbert Piskorski. Reprezentant Herkuleca Łęczna oraz GYM Lublin po raz ostatni bił się w 2014 roku, kiedy podczas gali TFL 54 rywalizował z mistrzem TFL w kategorii półciężkiej, a obecnie zawodnikiem UFC - Michałem Oleksiejczukiem.

Zapraszamy do lektury wywiadu z debiutującym w TFL Łukaszem Mikulskim.

 

Gotowy na trudny pojedynek?

-Ale zacząłeś... Okaże się 25 lutego. Na obecną chwilę jest to moje spełnienie marzeń. Liczyłem, że kiedyś będzie ten moment, iż pojawię się w oktagonie. Nie chciałem przegapić szansy. Nie mógłbym przeżyć faktu, iż mogłem, a nie spróbowałem. Udział w gali jest dla mnie czymś wyjątkowym, niesamowitym.

 

Thunderstrike Fight League będzie można obejrzeć w telewizji...

-Fajna sprawa! Wiem, że wiele osób śledzi gale TFL. Będzie transmisja w TVP Sport. Zaczynam przygodę i od razu będę miał pojedynek zawodowy. Mój rywal wraca do oktagonu po kilku latach, ale ma na koncie boja osiem występów. Niby legitymuje się ujemnym bilansem, ale trzeba pamiętać, że jest bardziej doświadczony ode mnie. Obycie będzie po jego stronie, ale jak jak spaść to z dużego konia.

 

Do tej pory specjalizowałeś się w grapplingu, czyli najprościej mówiąc, pracy w parterze. Teraz dojdą ciosy na twarz, całe ciało...

-Może mało kto wie, ale swoją przygodę rozpocząłem w Boxing Team Borowie. Później zostałem namówione na brazylijskie jiu-jitsu przez Łukasza Osiaka, Marcina Wilczka, Pawła Całkę. Moje początki miały miejsce w boksie, czyli sporcie uderzanym. Później pojawiły się kłopoty z łokciami. Teraz zobaczymy co będzie. Nie ukrywam, że chciałbym sprowadzić walkę do parteru i tam rozprawić się z przeciwnikiem.

 

Ile wniesiesz na wagę?

-Nieco ponad 110 kg. Łukasz Mikulski ważący 150 kg to już przeszłość. Zmieniłem się. Zrzuciłem 40 kg. Czuję się dobrze przygotowany.

 

Boisz się? Przecież z pewnością kilkukrotnie oberwiesz...

-Gdybym powiedział, że się nie boję, to bym wszystkich oszukał. Mam tysiąc myśli w głowie. Jestem ciekawy, jak zareaguję na pierwszy cios w twarz, kopnięcie. Tak jak mówiłem - chcę spełnić swoje marzenie. Muszę to zrobić!

 

Jak wyglądają przygotowania?

-Moim głównym trenerem jest Jakub Piesiewicz. On o wszystkim decyduje. Zdaję się na niego. Postaramy się pojechać do Puław, Radomia, Białej Podlaskiej. W międzyczasie pojawiam się na treningach w Borowiu u Marcina Wilczka.

 

Jaka była reakcja znajomych, przyjaciół w momencie kiedy dowiedzieli się, że "Bery" wejdzie do "klatki"?

-Przed pierwszą galą w Garwolinie miałem propozycję występu. Odmówiłem. Byłem przed operacją łokcia. A teraz? Zrobiło się dużo pozytywnego szumu. Mam wielkie wsparcie. Odzywają się znajomi, z którymi nie miałem większego kontaktu. To bardzo przyjemne.

 

A jak zareagowały dzieci?

-Moje pociechy, to najwięksi kibice. Synek, gdy tylko dowiedział się, że zawalczę, nie daje mi spokoju. Adrian chodzi za mną, boksuje. Moim wielkim kibicem jest również córeczka. Moje kochane dzieciaczki. Będę chciał wyjść do klatki i wygrać właśnie dla nich.

 

A żona? Przecież możesz wrócić do domu z podbitym okiem, rozciętą skórą...

-Mówiłem Ani, że waham się i nie wiem, co mam zrobić. Usłyszałem od niej: Łukasz i tak pójdziesz. Zrób tak, by wrócić w całości. Nie była przeciwna. Przyznała, że jaką decyzję bym podjął, to i tak będzie mnie wspierać.

 

Zawalczysz w Garwolinie, czyli niemal w domu...

-Dokładnie. To będzie miało swoje plusy i minusy. Nie będę ukrywał, ale presja będzie ogromna. We trzech zawalczymy przed swoją publicznością. Z drugiej strony będzie niezwykle przyjemnie usłyszeć doping, zobaczyć rodzinę, znajomych, sąsiadów na trybunach.

 

Mają już bilety?

-Duża część już nabyła wejściówki. Mogę tylko podpowiedzieć, że warto się pospieszyć. Popyt na bilety przekroczył moje oczekiwania. Sądzę, że gdyby były dwa tysiące wejściówek, wszystkie by się sprzedały.

 

A jak się nie uda i zaliczysz porażkę?

-To jest tylko sport. Liczę się z tym. Wiem, że walka może potrwać kwadrans i przegram na punkty. Bój może potrwać minutę i mogę zostać znokautowany. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie spróbował. Przede mną marzenie, które wkrótce się spełni.

 

rozmawiał Mateusz Połynka

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do