
Po zorganizowanej przez Fundację 2000 zbiórce charytatywnej podczas Dni Gminy Sobolew pojawiły się informacje o rzekomych nieprawidłowościach. Sprawą zajmuje się policja.
Do naszej redakcji zaczęły spływać informacje o niejasnościach i nieprawidłowościach, do których miało dojść po zbiórce pieniędzy na rzecz małego Jasia, zorganizowanej w ramach Dni Gminy Sobolew 29 czerwca. Zbiórkę zorganizowała Fundacja 2000, prowadzona przez młodych ludzi, która powstała w tym roku. Była to druga akcja, w którą fundacja się zaangażowała, po majowym festynie charytatywnym w Górznie dla Antosia Szarka.
Komisja, podczas której otwarto puszki i liczono pieniądze, odbyła się w środę, 3 lipca, w siedzibie Urzędu Gminy Sobolew. Uczestniczyli w niej prezes fundacji Mateusz Guzowski, rodzina Jasia oraz osoba pomagająca w zbiórce. Obecni byli także jeden z wolontariuszy, sekretarz gminy Aneta Sygocka oraz dyrektor GDK Aneta Niedźwiedzka.
Podczas komisji początkowo rozliczono 11 puszek, które miały plomby, ale nie były ponumerowane. Podczas liczenia skontaktowano się z jednym z mieszkańców, który podczas licytacji wrzucił do puszki 2.700 zł. Jednak w żadnej z puszek nie było takiej kwoty - największa zawierała nieco ponad 1.940 zł. Pojawiły się więc podejrzenia, że nie wszystkie puszki zostały dostarczone przez fundację. Prezes fundacji, w towarzystwie dwóch osób, udał się do siedziby fundacji i przywiózł dwie puszki z zerwanymi plombami. W jednej z nich było ponad 5.700 zł. Łącznie w trzynastu puszkach znajdowała się kwota 15.358,60 zł, a za pomocą kart przelano 11.758 zł. Łączna kwota do puszki i na konto wyniosła więc 27.116,60 zł. Te pieniądze zostały przelane na konto fundacji Siepomaga.
Podczas komisji pojawiło się wiele emocji, a sprawa została zgłoszona na policję.
- 4 lipca do Posterunku Policji w Sobolewie zgłosiła się osoba, która złożyła zawiadomienie o przywłaszczeniu pieniędzy ze zbiórki charytatywnej dla chorego chłopca, zorganizowanej w Sobolewie 29 czerwca. Z zawiadomienia wynika, że doszło do nieprawidłowości przy rozliczaniu uzbieranych do puszek pieniędzy. Sprawę badają policjanci - informuje podkom. Małgorzata Pychner, oficer prasowy KPP w Garwolinie.
Wieść o tej sytuacji szybko się rozniosła, często w zniekształconej formie. Zwracano uwagę na fakt, że informację o wynikach podano kilka dni po zbiórce oraz na relatywnie małą zebraną kwotę - przykładowo w maju w Górznie zebrano dla Antosia prawie 100 tys. zł. Pojawiały się nawet pogłoski, że to policja znalazła puszki u kogoś z fundacji podczas nocnego przeszukania. Chcieliśmy to zweryfikować, jednak policja nie udziela szczegółowych informacji w trakcie prowadzenia działań.
O sprawę pytamy wójta gminy Sobolew Macieja Błachnio. - Fundacja włączyła się w organizację Dni Gminy Sobolew. Nasza umowa polegała na tym, że fundacja opłaca gwiazdę wieczoru i w zamian za to zajmuje się organizacją całej gastronomii oraz oczywiście zbiórką pieniędzy. Co do pierwszej części nie mam zastrzeżeń. Drugą wyjaśnia policja. Nie chcę jej komentować - mówi wójt.
Kontaktujemy się z przedstawicielami fundacji i umawiamy na rozmowę. Prezes Fundacji 2000, Mateusz Guzowski oraz jeden z wolontariuszy pokazują nam protokół z komisji. Cały wywiad zamieszczamy poniżej.
Rodzina Jasia, do czasu zakończenia działań policji, wstrzymuje się z komentowaniem sprawy. Do tematu wrócimy.
Jak współpracę z Fundacją 2000 oceniają osoby zaangażowane w inne wydarzenia, w których brała udział fundacja?
- Współpracę z fundacją oceniam bardzo dobrze. Wszystko było świetnie zorganizowane, tak jak być powinno. Puszki były zaplombowane przy nas, ich numery były spisane. Wolontariusze fundacji spacerowali podczas eventu i zbierali pieniądze. Później było liczenie komisyjne, zrobiliśmy to we trzech. Był sporządzony protokół, pod którym wszyscy się podpisaliśmy. Nie mam żadnych zastrzeżeń - tak współpracę z Fundacją 2000 ocenia Marcin Kępka, jeden z organizatorów Tłokowiska, podczas którego zbierano środki dla Antosia Szarka.
- Nie było żadnych problemów. To, co było ze mną uzgadniane jako patronem honorowym, to zostało zrealizowane. Był powołany społeczny komitet do rozliczenia środków. Żadne negatywne informacje, żadne uwagi do mnie nie docierały, współpracę oceniam więc pozytywnie. Wszystko się udało w tak krótkim okresie. Moglibyśmy szykować kolejną imprezę, ale teraz skupiamy się na dożynkach - wójt gminy Górzno Waldemar Sabak mówi o współpracy z Fundacją 2000 podczas organizacji Święta Dobra w Górznie.
Prezes Fundacji: "Jesteśmy w stanie wszystko udokumentować"
Z prezesem Fundacji 2000 Mateuszem Guzowskim oraz jednym z wolontariuszy rozmawiamy o przebiegu zbiórki dla Jasia, zebranej kwocie, umowie z gminą i działaniach policji
Kto pierwszy odezwał się w sprawie pomocy Jasiowi? Fundacja czy rodzice?
Mateusz Guzowski: My jako fundacja odezwaliśmy się telefonicznie do rodziców Jasia, czy wyrażają zgodę na zorganizowanie festynu charytatywnego w Sobolewie. Na początku chcieliśmy zorganizować festyn tak, jak w Górznie 12 maja, jako oddzielne wydarzenie poświęcone tylko i wyłącznie pomocy. Od pana wójta dostaliśmy jednak propozycję, żeby połączyć wydarzenie charytatywne z Dniami Gminy Sobolew. Zgodziliśmy się na tę propozycję, ponieważ odchodziły nam koszty sceny, obsługi technicznej i jednego zespołu -Discoboys. Ta propozycja była naprawdę korzystna dla nas, więc się na nią zgodziliśmy.
Dlaczego liczenie puszek odbyło się dopiero w środę, czyli kilka dni po wydarzeniu?
MG: Na początku chciałem, żeby wszystkie puszki zostały oddane w ręce rodziców od razu po wydarzeniu. Tak zrobiliśmy w Górznie, gdzie pieniądze przekazaliśmy siostrze mamy Antosia. Nikt nam nie mógł zarzucić, że wzięliśmy jakieś pieniądze. Jednak rodzice się na to nie zgodzili, powiedzieli, że nie chcą trzymać tak dużej ilości gotówki w domu i żeby puszki zostały przetransportowane do siedziby fundacji. Siedziba fundacji jest zabezpieczona, w pełni okamerowana, pod stałą ochroną, więc nie obawiałem się, że dojdzie do jakiejś kradzieży.
Ile łącznie puszek było podczas wydarzenia?
MG: Łącznie było 40 puszek. W użyciu było 13 puszek. Pozostałe to były puszki wolne, będące własnością fundacji, przygotowane do użycia.
Czy puszki były zaplombowane?
MG: Tak, na każdej puszce była naklejona plomba. Każda była zamknięta na kluczyk.
Gdzie puszki były przechowywane?
MG: W siedzibie fundacji
W jaki sposób zostały tam przewiezione?
MG: Moim samochodem prywatnym od razu po wydarzeniu.
Czy wolontariusze mieli imienne identyfikatory?
MG: Nie mieli imiennych legitymacji, ponieważ do końca nie wiedzieliśmy, kto będzie tym wolontariuszem, dlatego chciałem zrobić ogólne legitymacje, żeby rozdać je każdemu. Mieliśmy dane o wolontariuszach dopiero dzień przed wydarzeniem, ale było już za późno, żeby zorganizować imienne legitymacje fundacji.
W jaki sposób przebiegała sama zbiórka?
MG: Przede wszystkim wolontariusze zbierali pieniądze na placu przy wejściu i na terenie całego wydarzenia. Drugi zysk był z licytacji.
Wolontariusz: Koło gospodyń miało swoją zbiórkę. Nie zgodziło się połączyć z naszą zbiórką, tak samo jak przedszkole w Sobolewie. Środki zebrane przez fundację pochodziły ze zbiórki przy wejściu, kwot uzbieranych przez wolontariuszy i z licytacji.
Zbiórkę prowadzili też młodzi strażacy?
MG: Tak, oni też byli włączeni w działania fundacji. Mieli legitymacje fundacji i mogli swobodnie zbierać pieniądze.
Ile puszek mieli młodzi strażacy?
MG: Pięć. To widać na zdjęciu zrobionym przez OSP
Czy zbiórka była zgłoszona?
MG: Chciałem zgłosić zbiórkę publiczną na rzecz Jasia, jednak po dwóch pismach nie została ona zaakceptowana. Taką informację otrzymałem dzień przed Dniami Gminy Sobolew. Dlatego zdecydowaliśmy się wspólnie z zarządem, że będziemy działać na poprzedniej zbiórce publicznej na rzecz Antosia Szarka.
Czy rodzice Antosia o tym wiedzieli?
MG: Tak
Ta sprawa jest najbardziej podejrzana: podczas komisji było początkowo 11 puszek. W jej trakcie okazało się, że brakowało dwóch puszek. Gdzie one się znajdowały?
MG: W siedzibie fundacji. Te dwie ostatnie puszki miały zerwaną plombę. Rafał Talarek pisemnie oświadczył, że te plomby zostały zerwane na wydarzeniu (MG pokazuje to oświadczenie -przyp. red.). Dlatego ja te puszki zabezpieczyłem i dałem do przodu samochodu, zamiast do bagażnika. Jak dojechałem do siedziby fundacji, puszki z bagażnika rozmieściłem w różnych miejscach, nie chciałem trzymać ich wszystkich w tym samym miejscu. A te nieoplombowane puszki wsadziłem do łóżka. Jak jechałem na komisję, to te puszki pominąłem.
Ile pieniędzy znajdowało się w puszcze z największą kwotą?
MG: 5.740,12 zł
Po zgłoszeniu policja prowadzi postępowanie w tej sprawie. Jak Panowie się odniosą do tej sytuacji?
MG: W pełni rozumiemy, że takie oskarżenia się pojawiły. Jesteśmy w stanie wszystko udokumentować, odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale dla nas jako fundacji i dla mojej rodziny jest straszne, że doszło do takich oskarżeń. Człowiek chce zrobić coś dobrego, a potem dochodzi do takiej sytuacji i robi się bardzo przykro z tego powodu. To bardzo niekorzystnie wpłynęło na moją rodzinę, obawiam się wręcz o zdrowie członków mojej rodziny.
Czy policja, już po komisji, przeprowadzała przeszukanie u kogokolwiek związanego z fundacją i znalazła kolejne puszki? Między innymi takie pogłoski do nas dotarły.
MG: Nie, to są pomówienia. Nie było żadnego nalotu na siedzibę fundacji, mogę to udokumentować nagraniami z kamer. Można nawet spytać się policji, czy doszło do przeszukania siedziby. Myślę, że wtedy sytuacja będzie wyjaśniona.
Możecie publicznie zapewnić, że nie wzięliście żadnych pieniędzy z puszek?
MG, wolontariusz: Tak, w 100%, możemy zapewnić.
Zebrana kwota wzbudza podejrzenia ludzi
Wolontariusz: W Sobolewie było mniej okazji, aby te pieniążki zostawić. Było tylko jedno stanowisko koła gospodyń, a w Górznie 5. W Górznie wszystko sumowało się w jedną kwotę, a w Sobolewie KGW odłączyło się od naszej zbiórki, podobnie jak przedszkole. W Górznie przedszkole łączyło się z nami. Tam podczas samej loterii zebrano 12 tys. zł. W Górznie dmuchańce były opłacane do puszek, a tutaj były osobno.
Kiedy i w jaki sposób przekazaliście pieniądze?
MG: Przekazaliśmy pieniądze dzień po komisji. Deklarowałem w protokole, że w czwartek je przeleję i tak też zrobiłem.
Jak wyglądała kwestia formalna umowy między gminą a fundacją, jeśli chodzi np. o opłacanie gwiazd czy osoby prowadzącej?
Nie było umowy pisemnej. Były ustalenia słowne podjęte na oficjalnym spotkaniu z wójtem i rodzicami oraz panią dyrektor Domu Kultury.
Za co odpowiadała fundacja?
Mateusz Guzowski pokazuje maila ze spisanymi obowiązkami fundacji. Wśród nich było miedzy innymi opłacenie prowadzącego i drugiej gwiazdy wieczoru oraz nadzór nad puszkami i wolontariuszami -przyp. red.
Czyli fundacja opłaciła prowadzącego i jedną z gwiazd wieczoru?
MG: Za to odpowiadała firma prowadząca usługę gastronomiczną na wydarzeniu
Czy jako fundacja myśleliście o wyciągnięciu ewentualnych konsekwencji wobec osób, które według Was rozpowszechniają nieprawdziwe informacje?
MG: Tak, sprawa jest w toku, prowadzona przez dział prawny. To jest organizacja pozarządowa, jeżeli coś takiego się pojawia, to wpływa bardzo niekorzystnie na jej wizerunek. Dlatego będzie złożone pismo o pomówienia w tej sprawie.
Rozmawiali Jarosław Staszczuk i Urszula Ruta
JS
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie