Sebastian Ś. winny śmierci 51-latka?

Na terenie zakładu produkującego maszyny rolnicze w Budziskach doszło do śmiertelnego wypadku. Wniosek o wydanie wyroku skazującego w tej sprawie trafił już do sądu.

Do tragedii, w której zginął Grzegorz K., doszło 1 kwietnia. Garwolińska prokuratura prowadziła postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Zakończyło się ono na początku maja.

– W tym zakresie został już sporządzony wniosek o wydanie wyroku skazującego wobec Sebastiana Ś. – informuje Leszek Wójcik, prokurator rejonowy w Garwolinie. Wniosek trafił do Sądu Rejonowego w Garwolinie. 

Przestępstwo nieumyślnego spowodowania śmierci (art. 155 kodeksu karnego) jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Prokurator zastrzega jednak, że osoba oskarżona była dotychczas niekarana.

Wszystko przez śnieg?

Według nieoficjalnych informacji, jakie dotarły do redakcji, syn właściciela miał na łyżce koparki podnieść dwóch pracowników w celu odśnieżenia przez nich dachu hali. Jeden z nich – Grzegorz K. – spadł i zginął.

– Dziwna to sprawa. Ten Grzesiek zginął i szybko sprawa ucichła. Nic tu ludzie w okolicy nie wiedzą – słyszymy w sąsiadującej z Budziskami Woli Zadybskiej, gdy pytamy o sprawę spotkanego pod sklepem mieszkańca. – Zmarłego znałem z widzenia. Zdaje się, że nie miał bliskiej rodziny. Nic mi nie wiadomo ani o żonie, ani o dzieciach – dodaje.

Inspekcja Pracy nic nie wie, ale się zainteresuje

Te okoliczności chcieliśmy potwierdzić w prokuraturze. Leszek Wójcik nie chce jednak podawać szczegółowych okoliczności wypadku. Potwierdza jedynie, że miało to związek z pracami na wysokości.

W ciągu dwóch dni kilka razy próbowaliśmy dodzwonić się do właściciela zakładu. Jednak bezskutecznie. Nie zastaliśmy go też w siedzibie firmy. 

Zwróciliśmy się także do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie z pytaniem, czy pracownicy inspektoratu prowadzili po tym wypadku swoje postepowanie. Usłyszeliśmy, że inspektorat nie otrzymał do tej pory zgłoszenia w tej sprawie. Pracownicy Inspektoratu zapewnili nas jednak, że się nią zainteresują.
 

Jarosław Staszczuk