
W Garwolinie rozpoczął się proces Patryka P., oskarżonego o śmiertelne potrącenie 13-letniej Magdy na przejściu dla pieszych w Żelechowie. Tragedia, która wstrząsnęła lokalną społecznością, miała miejsce 29 sierpnia 2024 roku.
Magda wracała z treningu siatkówki. Rozmawiając z koleżankami przez telefon, zapowiedziała, jak zeznają świadkowie, że wchodzi na przejście dla pieszych. Chwilę później doszło do potężnego uderzenia. Dziewczynka, zaledwie kilka dni przed rozpoczęciem siódmej klasy, zginęła potrącona przez samochód marki Range Rover, prowadzony przez 25-letniego Patryka P.
Matka Magdy, Aneta, dotarła na miejsce wypadku chwilę po strażakach. – Córka leżała w dużej kałuży krwi – zeznawała 12 września przed Sądem Rejonowym w Garwolinie, opisując dramatyczne chwile. Ojciec, Dariusz, usłyszał od świadków, że kierowca nie widział jego córki na pasach. Mimo walki służb medycznych, Magda zmarła kilka godzin po wypadku w szpitalu.
Postawienie zarzutów Patrykowi P. nastąpiło kilka miesięcy po wypadku, na podstawie opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego. Stwierdzono, że kierowca przekroczył dozwoloną prędkość o 6 km/h (jechał 56,2 km/h w miejscu, gdzie obowiązywała "pięćdziesiątka") i powinien zachować większą ostrożność. Jednakże, biegły uznał, że Magda również przyczyniła się do wypadku, gdyż powinna rozejrzeć się przed wejściem na jezdnię.
Rodzice Magdy kategorycznie nie zgadzają się z tymi wnioskami, wskazując na szereg nieprawidłowości i sprzeczności w opinii biegłego. Podkreślają, że córka była nauczona zasad bezpieczeństwa. Mają poważne wątpliwości co do prędkości, z jaką poruszał się SUV. Według ich własnych obliczeń oraz analizy monitoringu, prędkość pojazdu mogła być znacznie wyższa niż podana przez biegłego - nawet do 86-87 km/h.
- Prędkość uderzeniowa według biegłego pozostała na poziomie 56,2 km/h, co także według nas jest zaniżone, zwłaszcza że córka leżała na przeciwnym lewym pasie, ponad 30 metrów za przejściem - zauważa Aneta. Rodzice zlecić musieli prywatną opinię, która ma zostać przedstawiona w sądzie.
Patryk P. na rozprawie wyraził ubolewanie i przeprosił rodzinę, ale nie przyznał się do winy. Tłumaczył, że "nie był w stanie w ułamku sekundy zatrzymać pojazdu". – Dla mnie piesza zlała się z otoczeniem – zeznawał.
Matka Magdy nie zgadza się z tymi zeznaniami. - Mówił, że nie widział mojej córki, bo rzekomo zlała mu się z otoczeniem, pomimo jasnoróżowego plecaka, na którym był odblask, białych klapek z odblaskami, krótkiego rękawa koszulki i krótkich spodenek, jednocześnie twierdząc, że widział jak rozmawiała przez telefon.
Magda była dzieckiem niezwykle aktywnym i pełnym pasji – harcerką, wolontariuszką, grała na gitarze i w siatkówkę, marzyła o studiach medycznych. Dziś w miejscu tragedii palą się znicze, a rodzina czeka na sprawiedliwy wyrok. Patrykowi P. grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
Więcej w wydaniu papierowym Twojego Głosu – gazety powiatu garwolińskiego.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie