
Małżeństwo ze Starego Kębłowa nie ma dostępu do bieżącej wody, a woda ze studni nie nadaje się do spożycia. Ich petycja do Rady Miejskiej w Żelechowie czeka na rozpatrzenie już prawie 5 miesięcy. W międzyczasie dokument zaginął
Ewa Glinka-Nowicka i Jacek Nowicki mieszkają w Starym Kębłowie (gm. Żelechów) na tzw. Podlasiu. Kiedy około 20 lat temu wykonywano przyłącza wodne do budynków w całej wsi, mieszkali tam rodzice pani Ewy, którzy zrezygnowali z podłączenia wody.
- Gdy ich stan zdrowia się pogorszył, udali się do urzędu, ale usłyszeli, że teraz nie ma już możliwości podłączenia - wspomina pani Ewa.
Małżeństwo przeprowadziło się do Starego Kębłowa 4 lata temu. Wówczas pan Jacek udał się do Zakładu Gospodarki Komunalnej w Żelechowie, gdzie usłyszał od kierownika, że mogą uzyskać podłączenie wody za tydzień, o ile zapłacą 22 tys. zł.
- Nie powiedział, że mogę załatwić to przez urząd, jak powinienem od razu zrobić - zauważa pan Jacek.
Kiedy pani Ewa poszła osobiście, usłyszała tę samą informację. Małżonkowie nie dysponowali taką sumą pieniędzy.
- Borykaliśmy się ze studnią, którą mamy. Zastanawialiśmy się, co możemy z tym zrobić - przyznaje pani Ewa.
- Niestety, woda z naszej studni nie nadaje się do picia. Ledwo nadaje się do mycia. Z pól spływają nawozy i gnojówka. To jest tragedia - dodaje pan Jacek. Z powodu tych zanieczyszczeń muszą kupować wodę do spożycia. Dodatkowo, konieczność czerpania dużych ilości wody potrzebnej do podstawowych czynności, takich jak pranie czy mycie, jest dla nich utrudnieniem ze względu na stan zdrowia.
Myśleli o zamontowaniu pompy, ale po przyjeździe fachowca dowiedzieli się, że to rozwiązanie się nie sprawdzi. Po różnych konsultacjach postanowili złożyć wniosek do gminy o pomoc w wykonaniu przyłącza wodociągowego do ich posesji. Podkreślają, że nie oczekują, by urząd sfinansował całość prac związanych z doprowadzeniem wody do domu. Chcą partycypować w kosztach, ale potrzebują wsparcia ze strony samorządu. Wniosek o uwzględnienie tego zadania w budżecie na 2024 rok złożyli w listopadzie ubiegłego roku.
Ówczesny przewodniczący Rady Miejskiej w Żelechowie odpowiedział, że zgodnie z przepisami za podłączenie przyłącza wody odpowiada osoba ubiegająca się o to.
- Zbyli nas - mówią krótko małżonkowie. Po konsultacjach z Powiatowym Rzecznikiem Konsumentów w połowie marca złożyli formalną petycję do rady miejskiej, której odbiór został potwierdzony pieczęcią urzędu z datą wpływu 18 marca (pokazują nam pismo - przyp. red.). Mijały tygodnie, a odpowiedzi nie otrzymali. W międzyczasie doszło do zmiany burmistrza i składu rady.
Zaczęli wydzwaniać do urzędu. Sprawą zajmował się oficjalnie Stefan Gora, kierownik wydziału planowania przestrzennego i zarządzania infrastrukturą. Małżonkowie twierdzą, że ciągle słyszeli od niego, że sprawa jest w trakcie załatwiania.
- Kiedy dzwoniliśmy do niego w godzinach urzędowania, mówił na przykład, że z naszą petycją akurat stoi przed drzwiami pani burmistrz Wieczorkiewicz. Poprosiłem, żeby oddzwonił po wyjściu z gabinetu i poinformował, jak przebiegła rozmowa. Czekaliśmy trzy dni. W końcu zadzwoniłam i zapytałam: czy pan dalej stoi pod drzwiami? Pyta się: pod jakimi? Mówię: do pani burmistrz... a on na to: wie pani, nic nie załatwiłem, bo pani burmistrz wyjechała - opowiada pani Ewa.
W końcu otrzymali odpowiedź, ale nie z rady miejskiej, a od pani burmistrz. Poinformowała ona, że ze względu na nieuwzględnienie wniosku Nowickich w budżecie na 2024 rok samorząd nie może podjąć się budowy takiego przyłącza. Dodała również, że z powodu innych inwestycji gmina nie ma obecnie możliwości pomóc małżeństwu w sprawie, która leży w ich kompetencji, a nie urzędu.
- Pojechaliśmy do rzecznika i usłyszeliśmy, że tak naprawdę nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi na naszą petycję - wspomina pani Ewa.
Nadal dzwoniła do Stefana Gory. - Usłyszałam, że petycji nie ma w urzędzie, bo jego pracownik ją zgubił i on jej nie widział. Pytał, czy może przyjechać do nas po godzinach pracy i pożyczyć pismo - mówi oburzona. Nie zgodzili się na to, a jedynie na wykonanie zdjęcia. - Przyjechał, zaczął opowiadać różne bajki, doradzać, co zrobić ze studnią. Powiedział, że skoro mam 54 lata, to nie opłaca mi się zakładać wody. Zapytałam go wtedy, czy skoro on ma 71 lat, to nie powinien być na emeryturze, a na jego miejsce powinien przyjść ktoś młody i bardziej operatywny - relacjonuje.
- Zbywał nas, oszukiwał - podsumowuje pani Ewa. Dodaje, że wielokrotnie próbowali skontaktować się z panią burmistrz telefonicznie, a także osobiście w godzinach przyjmowania interesantów, ale bez skutku.
W końcu otrzymali odpowiedź przewodniczącego rady miejskiej na petycję (data 22 lipca). W piśmie poinformowano, że petycja zostanie najpierw rozpatrzona na posiedzeniu komisji skarg, wniosków i petycji, a następnie przez radę miejską. Przewidywany termin załatwienia sprawy to 31 sierpnia.
W tej sprawie skierowaliśmy pytania do burmistrz Krystyny Wieczorkiewicz. Burmistrz wyjaśnia, że gmina buduje sieć, natomiast koszt przyłączy ponosi mieszkaniec. Na pytanie, dlaczego państwo Nowiccy czekali ponad 3 miesiące na odpowiedź na petycję, której ostatecznie udzieliła burmistrz, a nie przewodniczący rady, Krystyna Wieczorkiewicz wyjaśnia:
- Odpowiedź z 26 czerwca dotyczyła pisma z 14 listopada 2023 roku, na moją prośbę, kiedy pracownik przekazał mi problem państwa Nowickich i poinformował, że wielokrotnie prowadzi z nimi rozmowy telefoniczne. O petycji nie miałam wtedy wiedzy; pismo z listopada było skierowane do rady i do urzędu – odpowiada burmistrz.
- Odpowiedź z 26 czerwca była na pismo z 14 listopada 2023 na moją prośbę, w momencie, kiedy pracownik przekazał mi problem państwa Nowickich i poinformował, że wielokrotnie prowadził z nimi rozmowy telefoniczne. O petycji nie miałam wtedy wiedzy, pismo z listopada było skierowane do rady i do urzędu - odpowiada.
Burmistrz potwierdza, że otrzymała od pracowników informacje o zagubieniu petycji. - Nie udało mi się ustalić, w jaki sposób została zagubiona - przyznaje.
Odniosła się również do zarzutów dotyczących jej rzekomego braku dostępności. - Na urlopie byłam tylko kilka dni w lipcu. Według pani sekretarki nie było telefonów od państwa Nowickich, ani osobiście nie pojawili się w urzędzie. Na moim telefonie komórkowym w odebranych połączeniach nie mam numeru, który jest podany na piśmie. Zwykle oddzwaniam ze służbowego telefonu, bo często nie odbieram - wyjaśnia. Dodaje, że w dni przyjmowania interesantów jest zawsze obecna, z wyjątkiem wyjazdów służbowych i urlopu, a od początku kadencji przyjmuje interesantów każdego dnia.
Początkowo S. Gora, pytany telefonicznie o zagubioną petycję, odsyłał nas do burmistrza. Po przesłaniu naszych pytań do włodarz pisemnie, odniósł się do sytuacji. Potwierdził, że podczas budowy sieci wodociągowej z przyłączami w tej części Starego Kębłowa (około 2004-2005), rodzice Ewy Glinki-Nowickiej nie byli zainteresowani budową przyłącza wodociągowego. Sama Ewa również nie planowała zamieszkać na tej nieruchomości.
- W tej sytuacji budowa sieci wodociągowej zlokalizowana została tylko na potrzeby podłączenia do wodociągu sąsiednich nieruchomości, a obecnie długość ewentualnie budowanego przyłącza do nieruchomości (...) wynosi około 200 m, a jego lokalizacja wymagać będzie zgody kilku właścicieli sąsiednich działek, przez które przebiegałoby budowane przyłącze wodociągowe. Lokalizacja przyłącza w miejscu wskazanym przez panią Glinkę-Nowicką tj. z sieci wodociągowej w pasie drogowym na wysokości jej działki, zwiększy jego długość do około 290-300 metrów - wyjaśnia.
Przypomina, że zgodnie z obowiązującymi przepisami koszty budowy przyłącza wodociągowego ponoszą właściciele nieruchomości. Wyjaśnia, że po rozmowach z panią Ewą poinformował ją o zamiarze osobistej wizji lokalnej, aby ocenić techniczne możliwości doprowadzenia wody do jej posesji oraz wyjaśnić, że budowa przyłącza jest przede wszystkim obowiązkiem właściciela nieruchomości.
Nie przyznaje wprost, że petycja została zgubiona ani że pojechał do Nowickich, aby wykonać jej kopię. Pisze jedynie, że podczas wizji lokalnej Ewa Glinka-Nowicka przedstawiła mu pismo-petycję skierowaną do rady miejskiej.
- Ponieważ nie znałem treści tego pisma, wykonałem telefonem komórkowym jego kopię. Na uwagę pani Glinki-Nowickiej, że nie otrzymała informacji o sposobie załatwienia jej petycji wyjaśniłem, że być może z uwagi na kończącą się kadencję rady miejskiej, komisja skarg, wniosków i petycji nie zakończyła postępowania w tej sprawie, a nowo wybrana rada miejska i komisja jeszcze się nią nie zajęła - tłumaczy. - W trakcie rozmowy stwierdziłem, że sprawa rozpatrzenia petycji pani Nowickiej w związku z wyborami do samorządu utknęła w postępowaniu administracyjnym i zapewne w najbliższym czasie zostanie rozpatrzona -kończy.
Państwo Nowiccy nie ukrywają, że mają już dość tej sytuacji, kręcenia przez urzędników i zbywania ich. Uważają, że ich petycja nie została dotąd rozpatrzona, mimo że minęło prawie 5 miesięcy od momentu jej przyjęcia przez urząd. W międzyczasie złożyli skargę do wojewody na działanie rady miejskiej i kierownika wydziału planowania przestrzennego, powołując się na przekroczenie ustawowego terminu 3 miesięcy na rozpatrzenie petycji. Obecnie czekają na rozpatrzenie swojej petycji oraz odpowiedź wojewody na skargę.
Państwo Nowiccy nie ukrywają, że mają już dość tej sytuacji, kręcenia przez urzędników i zbywania ich. Stoją na stanowisku, że ich petycja nie została do tej pory rozpatrzona, mimo że upłynęło już prawie 5 miesięcy od momentu jest przyjęcia przez urząd. W międzyczasie napisali skargę do wojewody na działanie rady miejskiej i kierownika wydziału planowania przestrzennego, ze względu na upłynięcie ustawowego czasu 3 miesięcy na rozpatrzenie petycji. Czekają na rozpatrzenie petycji oraz odpowiedź wojewody na skargę.
JS
Artykuł ukazał się w "Twoim Głosie" - gazecie powiatu garwolińskiego
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie