Reklama

Wyjątkowa noc z krzyżem Chrystusa - Świadectwa Anny i Karola z EDK 2025

Kilkaset osób w milczeniu, z modlitwą w sercu, zmagało się z drogą, bólem i własnymi słabościami. To była wyjątkowa noc z krzyżem Chrystusa! Swoim świadectwem z tegorocznej EDK dzielą się Anna Żochowska i Karol Gałkowski.

– W roku jubileuszowym po raz 10 pokonaliśmy trasy EDK w Sulbinach. Dziękujemy wszystkim, którzy zdecydowali się podjąć to wyzwanie i przejść tę duchową oraz fizyczną drogę z krzyżem Chrystusa – wyrażają wdzięczność organizatorzy EDK w Sulbinach. 

Na tę wyjątkową, nocną drogę zdecydowało kilkaset osób. – 435 osób poinformowało nas w różnej formie (e-mail, strona internetowa EDK, zapisy stacjonarne) o chęci uczestnictwa. Poprzez Internet i stacjonarnie zapisało się na niebieską trasę św. Stanisława Kostki ( 47 km) - 48 osób. czerwoną św. Jose (43 km) 128 osób, żółtą Męczenników Podlaskich(26 km – 259 osób). Pierwsi uczestnicy dotarli już około godz. 1:00, ostatni około 9:00 w sobotę. Jak każdy organizator chcielibyśmy się pochwalić dużą frekwencją a wiemy, że były osoby, które nie zgłaszały się w żaden sposób. Doliczymy więc statystycznie wg zapisów internetowych od 50 do 100 osób – zaznaczają przedstawiciele sulbińskiej EDK. 

 

Swoimi świadectwami z tegorocznej EDK dzielą się z nami i naszymi Czytelnikami mieszkańcy powiatu garwolińskiego: Anna Żochowska i Karol Gałkowski. 

 

Anna Żochowska - uczestniczka EDK Sulbiny

Ekstremalna droga krzyżowa. Jak rozłożyć akcenty? Co ważniejsze, czy ekstremalność wysiłku, czy modlitwa  krzyżowej drogi... To istotne, według mnie, żeby nie wejść w taki trochę „syndrom zdobywcy". Określenie  „ekstremalna" jest tylko przymiotnikiem, dopełniającym to co ważniejsze. Ekstremalność daje mocniejszy i pełniejszy wyraz krzyżowej drodze.  Ale to w niej kryje się istota rzeczy.

Jestem ogromnie wdzięczna organizatorom EDK w Sulbinach za opracowanie krótszej trasy. Za możliwość takiego wyboru. Niepostrzeżenie znalazłam się w wieku, określanym jako senioralny i choć młody duch w zamiarze przejdzie i 50km, to sił starcza mi na połowę. Dokładnie. To prawda, można by przerwać. Wrócić w trakcie. Dokończyć w domu. Parę razy to mnie spotkało przy dłuższej trasie. Ale to nie to samo, co ukończenie i dojście do kościoła na rozważanie ostatniej stacji...

Zawsze idę sama. Łatwo się rozpraszam, a samotność sprzyja skupieniu. Tak jak i cisza wokół. Dlatego staram się iść w oddaleniu od innych. Bardzo szanuję osoby idące w parach lub grupach w milczeniu. Zachowanie go wtedy bywa dużo trudniejsze niż w pojedynkę...

Czas. Dla mnie jest ekstremalnie cennym podarunkiem na EDK. Droga między stacjami to nie tylko dystans do pokonania. To okazja do zajrzenia w siebie i prześwietlenia Bożym Słowem i proponowanym rozważaniem wielu ważnych spraw, które umykają w codzienności. Jest mierzeniem się ze zmęczeniem, a często i bólem. Dla mnie jest również podjętą intencją. Tą podstawową, w której wyruszam, ale i poszczególnymi intencjami, które podejmuję pomiędzy kolejnymi stacjami drogi krzyżowej. Każdego „niosę" osobno, poświęcając mu modlitwę i myśli między kolejną stacją. Próbuję zrozumieć, prześwietlić modlitwą konkretną trudność, dać sobie szansę, by w ciszy usłyszeć odpowiedź serca. Nie jestem dobra w długim skupieniu, ale wyjątkowy czas drogi pomaga temu, a tegoroczne rozważania zaczerpnięte z życia Św. Matki Teresy z Kalkuty okazały się dla mnie bardzo inspirujące.

Podczas EDK współgra wszystko. Wszystko ma znaczenie. Pogoda, but, skarpetka, odpoczynek, jego brak, bąble, otarcia, skurcz mięśni. To jest nieprzewidywalne do końca. Skok w zaufanie Bogu. A ludzie, którzy idą przede mną, są jednocześnie drogowskazem, wytyczają kierunek. I im też mogę zaufać. To pomaga.

I wreszcie sam fakt , że jest to „mała droga". Taka krótka, że nawet nieujęta w oficjalnym internetowym wyszczególnieniu. A jednocześnie długa na miarę. Dająca szansę tym mniej silnym lub mającym kolejnego dnia nieprzekładalne obowiązki do podjęcia (w moim przypadku – jedno i drugie).

I jeszcze - dająca możliwość powrócenia po krótkim odpoczynku na poranną Mszę Świętą. I spotkania bohaterów dłuższych tras, którzy dopiero wtedy, ekstremalnie zmęczeni osiągają cel. Ten sam. Niezmienny dla wszystkich.

 

Karol Gałkowski - organizator i uczestnik EDK Górzno. (W tym małym rejonie było około 100 uczestników - zarejestrowanych i nierejestrowanych)

Moje przeżycia na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej – 44 km duchowego i fizycznego zmagania.

Na przejście Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zdecydowałem się po raz kolejny. Była to decyzja bliska sercu, ale pełna wątpliwości, które - jak zwykle zresztą - narzucały się same. Tym razem było inaczej, niż zwykle, choć wciąż trudno mi ocenić, czy było trudniej, czy łatwiej, niż wcześniej. Każda EDK wydaje się unikalnym doświadczeniem. Czujesz, że idziesz podobną trasą, ale emocje, okoliczności, decyzje - wszystko splata się inaczej. Tak było i tym razem.

Pamiętam te dni przed. Ciało krzyczało "nie!", buntowało się na samą myśl o tym wysiłku. Zaniedbałem się, kondycja była marna, a te 44 kilometry wydawały się jakąś abstrakcją, kosmiczną odległością. Już sama myśl o tym marszu wywoływała dreszcze lęku, szeptała, żeby zostać w ciepłym i bezpiecznym domu. Łóżku kusiło. Te wątpliwości ciągnęły się za mną jak cień, z każdym dniem coraz cięższy, coraz bardziej przytłaczający.

A potem… przyszedł dzień EDK. I nagle poczułem dziwny spokój. Wszystko zaczęło się układać samo, bez planowania, bez kalkulacji. Decyzja przyszła tak lekko, tak naturalnie, jakby ktoś mi ją szepnął do ucha. Podjąłem ją niemal bez zastanowienia, a to, co wydawało się górą nie do zdobycia, nagle stało się… proste. W godzinę byłem gotowy, spakowany, ubrany, z sercem bijącym mocniej. To była ta chwila, ten błysk zrozumienia, że czasem wystarczy ten jeden maleńki krok, jedna decyzja, żeby ruszyć ku czemuś, co na początku paraliżuje strachem. I wtedy… mój marsz się zaczął. W tym momencie tylko w głowie, ale już nieodwołalnie.

Już pierwsze kroki w ciemności nocy dały mi znać, że to nie będzie zwykła noc. Każda EDK jest inna, ale ta… ta miała w sobie coś wyjątkowego. Cisza. Ale nie taka zwykła cisza, to była cisza, którą się czuło całym sobą, która wypełniała serce. A do tego ta pogoda… idealna. Bez wiatru, ciepło, a księżyc świecił tak jasno, jakby chciał nam oświetlić drogę do samych naszych dusz. Czułem się jak w innym świecie, gdzie jedynym dźwiękiem był mój oddech, rytm kroków i te wszystkie myśli, które kłębiły się w sercu. Ta noc miała w sobie coś wyjątkowego. Nie patrzyłem na zegarek, nie sprawdzałem mapy – każdy metr tej drogi stawał się modlitwą, osobistym spotkaniem, z NIM.

Ale ta cisza… ona musiała się zderzyć z bólem. Między 20. a 30. kilometrem przyszła ta chwila próby. I w tym momencie przechodziłem blisko domu. Wystarczyło tylko kilkaset metrów, by znaleźć się w swoim łóżku. To nie był zwykły ból mięśni, to było coś głębszego, mieszanka wyczerpania, zwątpienia, niemocy. Nogi odmawiały posłuszeństwa, a w głowie krzyczało jedno pytanie: "Po co?!" i „Dlaczego?”. Na tym odcinku walczyłem. Z bólem, który rozrywał ciało, ze zwątpieniem, które szeptało, żeby się poddać, z przerażeniem, że jeszcze tak daleko, a jednocześnie z tym cichym, upartym głosem w środku, który mówił: "Jeszcze jeden krok. Tylko jeden."

I wtedy… wtedy to do mnie dotarło. Zrozumiałem, że siła nie jest w mięśniach, że to nie kondycja decyduje o tym, czy dojdziesz do końca. Wszystko dzieje się w głowie. Mój umysł stał się polem bitwy, tam zapadały te najważniejsze decyzje. Zobaczyłem jasno, że jedyną przeszkodą jestem ja sam, moje lęki, moje "nie dam rady". Kiedy pozwoliłem sobie je odpuścić, krok za krokiem, z każdym pokonanym metrem, czułem, jak zbliżam się do celu.

A kiedy wreszcie zobaczyłem kościół do którego zmierzałem… to było coś niesamowitego. Czułem, jak zmęczenie odpływa, choć ciało krzyczało z bólu. W sercu pojawiła się taka energia, taka radość, jakby cały ten trud zamienił się w czystą siłę. Te ostatnie metry przeszedłem z takim uniesieniem, z taką lekkością, że miałem wrażenie, że mógłbym iść dalej, nie zatrzymywać się, chociaż to, co zostawiłem za sobą, wydawało się już cudem.

I to właśnie to uczucie na końcu EDK… tego się nie da opisać słowami. To nie jest tylko ulga, że się doszło. To nie jest tylko pamięć o bólu. To jest coś głębszego, coś, co zostaje w sercu na zawsze. Poczucie zwycięstwa. Ale nie nad trasą, nie nad bólem. Zwycięstwa nad samym sobą, nad swoimi słabościami, nad tym wszystkim, co próbowało mnie zatrzymać.

Każda Ekstremalna Droga Krzyżowa to dla mnie lekcja. Ta była trudna, była wyzwaniem, które dotknęło i ciała, i duszy. Były chwile zwątpienia, ale były też momenty olśnienia, odkrycia czegoś nowego w sobie. Ale najważniejsze jest to, że to był krok. Krok do przodu. Krok bliżej Boga, krok bliżej prawdy o samym sobie. I choć każda ta noc jest inna, jedno pozostaje niezmienne – otwiera drzwi tam, gdzie wcześniej widziałem tylko ściany.
 

-------------------------------------------------------------------------------------

Organizatorzy EDK Sulbiny podkreślają, że wyjątkowe PODZIĘKOWANIA należą się :

• Panu Bogu – za każdy krok, każdą łzę, uśmiech, piękną pogodę, wschód słońca, każdy moment milczenia i spotkania z Nim na tej drodze.

• uczestnikom – za obecność, determinację i świadectwo wiary.

• Parafii św. Jana Pawła II w Sulbinach z ks. proboszczem Leszkiem, za duchowe przewodnictwo, wsparcie na każdym kroku, udostępniony czas i pomieszczenia, księdzem Krzysztofem, który odprawił mszę inauguracyjną, księżmi Norbertem i Stanisławem, którzy sprawowali ponadprogramową posługę duszpasterską.

• Darczyńcom- Piekarni p. Górskich Piekarnia i Cukiernia Sulbiny, p. A. Sabat, oraz tym, którzy służyli na trasach poczęstunkiem i herbatą, policji za wytrwałą pracę porządkową przez całą noc.

• Zespołowi przygotowującemu EDK i współpracującym: dwóm Agnieszkom, Mirkowi, Jankowi, Piotrkowi, Wojtkowi, Oliwii, Natalii i Marysi, Ewelinie, Małgosi i Arturowi, Anecie, Michałowi, Ani, Wspólnocie Jana Pawła II, panu Kościelnemu Darkowi i wszystkim, których tu pominięto lub nie oznaczono.

Dzięki Wasze pracy dla wielu ta Noc mogła być wyjątkowa. Żadne słowa nie wyrażą wdzięczności dla Waszej pracy. Niech owoce tej nocy zostaną z nami na długo. Do zobaczenia za rok – w drodze!

 

 

zebrała i opracowała: ur

Zdjęcia: EDK Sulbiny, Karol Gałkowski

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 18/04/2025 15:15
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do