Reklama

Bo pomylił działki? Mieszkaniec oburzony decyzją prokuratury i opieszałością policji

Z działki leśnej Andrzeja Marcińczaka skradziono aż 38 drzew. Śledczy ustalili sprawcę, ale według policyjnego raportu był on przekonany o tym, że wycina drzewa... z lasu babci. Dochodzenie więc umorzyli. 

Andrzej Marcińczak posiada działkę w kompleksie leśnym nieopodal Sobolewa. O tym, że ktoś wyciął z jego działki kilkadziesiąt drzew, dowiedział się w połowie lutego. – Wcześniej informował mnie o tym sąsiad, ale to zlekceważyłem, bo kto by tyle drzew wycinał... – zauważa. Niestety okazało się, że jest to prawda. Zorientował się w czwartek, 16 lutego.

– Przyjechałem i nie mogłem poznać mojej działki – przyznaje. Miejsce wyglądało, jakby przeszedł tędy huragan: mnóstwo leżących konarów i gałęzi oraz połamane mniejsze drzewa. Okazało się, że wycięto 38 drzew, z tego 34 sosny. Pozostałe to brzozy i dębaki. Wszystkie miały średnicę ponad 40 cm (największe ponad 60 cm).

 

Straty to 38 tys. zł

Wartość wyciętego drzewa wyceniono na 38 tys. zł, nie licząc mniejszych drzewek, które zostały połamane. Mężczyzna zgłosił sprawę na policję. – 24 lutego do Posterunku Policji w Sobolewie zgłosił się pokrzywdzony, który złożył zawiadomienie o kradzieży kilkudziesięciu drzew z działki leśnej. Policjanci przyjęli zawiadomienie, wykonali oględziny, przesłuchali świadków, a także dokonali przeszukań – potwierdziła na początku marca podkom. Małgorzata Pychner, oficer prasowy KPP w Garwolinie.

Mężczyzna uważa, że policja działała w tej sprawie bardzo opieszale i nie przesłuchała wszystkich świadków. Wziął więc sprawy w swoje ręce i sam zaczął szukać sprawców. Jak mówi, znalazł świadka, który poznał samochód i widział dwóch ludzi ścinających drzewo na jego działce. – Drzewo przyszli ścinać 10 lutego. Wywieźli je 14 lutego – precyzuje. Ustalił, kto przewiózł drzewo dłużycą i do jakiego tartaku (już poza powiatem) trafiło.  Państwo Marcińczakowie pojechali do tartaku, w którym miało znajdować się ich drzewo.

 

Właściciel tartaku nie pamięta

– Właściciel sam pokazał nam 13 chojaków, które nie zostały jeszcze pocięte. Powiedział, że miał umowę kupna-sprzedaży z (...) na 12 tys. zł. Jakie 12, jak one były warte 38 tysięcy plus vat! Jak można kupować drzewo i handlować nim bez asygnaty od leśniczego, tylko na umowę?! – oburza się nasz rozmówca.

Wspomina, że poprosił, aby nie ciął tych drzew, bo należą do niego. Niestety, gdy przyjechała policja z Ryk, drzew już nie było. Tymczasem właściciel tartaku twierdzi w rozmowie z nami, że... nie przypomina sobie sprawy, ani wizyty A. Marcińczaka. Dopytywany przez nas, czy aby drzewo sprzedać na przykład do tartaku, potrzebna jest asygnata od leśniczego, odpowiada: – Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Nie wiem, jak to teraz wygląda w świetle prawa, przepisy się zmieniają.

Pod koniec marca do państwa Marcińczaków przyszło pismo z prokuratury o ...umorzeniu dochodzenia w sprawie wycięcia i przywłaszczenia drzew. Śledczy ustalili, kto miał tego dokonać. Był to jeden z mężczyzn wytypowanych także przez pana Andrzeja. Mężczyzna przyznał się do wycięcia i sprzedaży drewna. Twierdził jednak, że pomylił działki -drzewa chciał wyciąć z działki swojej babci -jej właścicielki.

W uzasadnieniu umorzenia czytamy, że właścicielka zeznała, że "nie przypomina sobie, by (...) prosił ją o zgodę na wycinkę drzew, ale gdyby się do niej o to zwrócił, to na pewno wyraziłaby zgodę". Według śledczych, okoliczności wskazują, że wycinający był przekonany o tym, że wycina drzewa z lasu babci.

– Brak jest dowodów wskazujących na to, że swoim zamiarem obejmował kradzież cudzej rzeczy, że miał świadomość, że las należy do innych właścicieli – wskazano w uzasadnieniu. Pan Andrzej nie kryje oburzenia tą decyzją. Nie zgadza się z nią. Uważa, że wycięcie drzew u niego było celowym działaniem i nie ma mowy o pomyłce.

 

Bez pozwolenia na wycinkę

Pokazuje nam działkę leśną, z którą mężczyźni mieli rzekomo pomylić jego działkę. Obie nie graniczą ze sobą bezpośrednio. Wskazuje, że na tamtej działce nie ma tak dużych drzew do wycięcia. – Jak mogli się pomylić, skoro nawet nie są właścicielami tamtej działki? Nawet z tamtej działki nie mogliby drzew wyciąć. Nie uzyskali na to zgody – podkreśla.

Wskazuje ponadto, że mężczyźni musieliby uzyskać od leśniczego świadectwo legalności pozyskania drewna dla każdego ze ścinanych drzew. Takie świadectwo mogliby otrzymać jedynie po wykazaniu, że są właścicielami działki -a potwierdzenie własności mogliby otrzymać jedynie od geodety. Mężczyźni nie mieli takich pozwoleń. – Ponadto leśniczy nie pozwoliłby wyciąć tyle drzew jednocześnie – zauważa.

– Jak to jest możliwe, że nie przesłuchano świadków wskazanych przeze mnie, a umorzono śledztwo? – nie może uwierzyć. Sprawca ma odpowiadać jedynie za wycięcie drzew bez pozwolenia, a nie za ich kradzież. A. Marcińczak zapowiada zaskarżenie tej decyzji. Do tematu wrócimy w przypadku pojawienia się nowych faktów.

 

Jarosław Staszczuk

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    tadeusz kozłowski 2023-04-19 12:03:56

    Sprawa prosta - poszkodowany jest zwykłym obywatelem'. Gdyby sprawa dotyczyła Lasów Państwowych tartak byłby zamknięty do wyjaśnienia sprawy a ,,pomyłkowy " sprzedający drewno byłby od razu bardzo surowo ukarany . Nie mówiąc że straż leśna i policja działały by od razu szybko i skutecznie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do