
Policja, karetka i straż pojawiły się na parkingu przy Lidlu w Garwolinie. Powodem było zdarzenie z udziałem pracownika sklepu.
W środę, 18 czerwca, około godz. 9.30 służby otrzymały zgłoszenie o potrąceniu pieszego przy markecie na ulicy cmentarnej w Garwolinie. Na miejscu pojawiła się policja, straż pożarna i zespół ratownictwa medycznego.
- Policjanci wstępnie ustalili, że pracownik sklepu wykonywał prace na zewnątrz budynku. Wtedy doszło do zaczepienia go przez samochód osobowy lusterkiem. Mężczyzna upadł i z urazem nogi trafił do szpitala - relacjonuje podkom. Małgorzata Pychner, oficer prasowy KPP w Garwolinie.
Mundurowi wyjaśniali przyczyny i okoliczności tego zdarzenia. - Ostatecznie policjanci ustalili, że pracownik marketu podczas wykonywania prac przy banerach reklamowych w rejonie parkingu poza droga publiczną nie zachował szczególnej ostrożności przez co doprowadził do zdarzenia - informuje rzeczniczka garwolińskiej policji.
Aktualizacja: "Tak nie powinno się pracować!" Zawiodły zasady BHP?
Już po publikacji artykułu do naszej redakcji zadzwonił świadek, który podkreśla, że do zdarzenia by nie doszło, gdyby zostały zachowane zasady BHP.
- Przy Lidlu za szybą jest reklama. Pracownik kucając, podnosił szybę i nie patrząc za siebie, wstał i wszedł na samochód z boku. Przyznał się do tego - opowiada nasz Czytelnik. Podkreśla, że pracownik powinien zachować zasady BHP i wygrodzić miejsce pracy.
- Do tego by nigdy nie doszło, gdyby było oznakowane, że on wychodzi. Ta tablica stoi przy parkingu, przy ruchu samochodów. Gdy podnosił szybę do góry, cofał się, szedł tyłem. Nie wiedział, że samochód jedzie. Prawdopodobnie gadał przez te słuchawki, co cały czas gadają - zauważa.
Nasz rozmówca zaznacza, że przekazał wszystkie informacje policji. Zależy mu przede wszystkim na tym, żeby napisać o zasadach bezpieczeństwa i higieny pracy, które - jak podkreśla - są naprawdę ważne.
- Ludzie są zmęczeni, tam jest ruch, jest ciasno. Wystarczyłoby słupek postawić - cokolwiek, wtedy nikt by nie wjechał. Dla każdej strony - i pracownika, i kierowcy to jest stres, cierpienie i krzywda, ale można było tego uniknąć. BHP się kłania. Dla kierownictwa sklepu powinna być inspekcja pracy, bo do tego by nie doszło, gdyby było wygrodzone miejsce pracy, bo to jest praca w strefie ruchu. Powinno to być zrobione jak trzeba. Wtedy nikt by się nie nacierpiał - ani pracownik, ani jego koledzy ze sklepu, bo byli bardzo przejęci, ani osoba, która kierowała, ani jej rodzina, bo to był stres dla wszystkich. Tak nie powinno się pracować! - stwierdza świadek zdarzenia.
Pracownik: "Ja tego tak nie zostawię"
W godzinach wieczornych z naszą redakcją skontaktował się poszkodowany pracownik Lidla, który przyznaje, że wykonywał prace przy tablicy reklamowej i zrobił krok do tylu, ale kobieta kierująca osobówką nie zaczepiła go lusterkiem, a potrąciła samochodem. Mężczyzna zaznacza, że uderzył głową o pojazd. Pamięta, że kierująca pojechała trochę dalej nim się zatrzymała i podbiegła do niego przepraszając, że go nie zauważyła, bo patrzyła w lewo, szukając miejsca do parkowania. Z relacji pracownika wynika, że w szpitalu otrzymał informacje z firmy, że nie doszło z jego strony do złamania zasad BHP. Zaznacza, że przy tablicy mógł w tym momencie znajdować się jakiś klient lub dziecko, ponieważ teren parkingu przy sklepie jest strefą ruchu nie tylko aut, ale i pieszych.
- Ja nie mam tylko złamanej nogi w kostce. Grozi mi operacja i wkręcenie śrub. Po drugie walnąłem głową dwa razy w samochód. Mam obtartą głowę na czubku. Robili mi tomografię z kontrastem. Na szczęście, dzięki Bogu w głowie obrażeń nie ma. Mam też na kciuku lewej ręki założone trzy szwy. To nie są obrażenia od uderzenia lusterkiem - stwierdza dobitnie mężczyzna. - Ja tego tak nie zostawię - zapewnia pracownik Lidla.
Mężczyzna opuścił szpital i w domu oczekuje na decyzję o dalszym leczeniu. Przez najbliższy miesiąc jest na zwolnieniu lekarskim.
Kierująca toyotą: "To jest kłamstwo"
Po publikacji stanowiska pracownika Lidla, zadzwoniła do redakcji kobieta kierująca osobówką. Zaznaczyła, że nie zgadza się z tym, co powiedział mężczyzna i w kilku słowach także chce się odnieść do sprawy zdarzenia przy dyskoncie.
*- Nie przepraszałam go, za to, że na niego wjechałam, bo go nie widziałam, bo to jest kłamstwo. Nic takiego nie było. Nie powiedziałam też, że szukałam miejsca parkingowego, bo to też jest kłamstwo. Pracownik Lidla gwałtownie wszedł w bok mojego samochodu. Ja od razu zadzwoniłam pod 112 i zapytałam się, jak się czuje i wezwałam służby medyczne. Policja ustaliła, że winny jest pracownik Lidla, bo to on doprowadził do tego zdarzenia - mówi kobieta.
*wypowiedź kobiety kierującej samochodem osobowym edytowana po jej prośbie.
W obliczu tych informacji wystosujemy zapytanie do sieci Lidl ws. tego zdarzenia i zachowania zasad BHP.
JS, ur
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie