
– Cała ta miejscowość to będzie jedna, wielka kloaka. Tu się nie da otworzyć okien, tu się nie da wyjść na zewnątrz – mówi jeden z mieszkańców Sobolewa, który dołączył do społecznego protestu przeciw budowie zakładu produkcji nawozu. Mieszkańcy boją się przede wszystkim smrodu i gryzoni, ponieważ zakład ma posiadać funkcję zbierania, wytwarzania i przetwarzania odpadów. Czy ta inwestycja przy stanowczym sprzeciwie mieszkańców ma szansę powodzenia? Co o sprawie mówi wójt gminy?
Mieszkańcy gminy i miejscowości Sobolew stanowczo protestują przeciw budowie „Zakładu produkcji nawozu organiczno-mineralnego GRAMED oraz kompostu z funkcją zbierania, wytwarzania i przetwarzania odpadów ‘’, na działce 2492/3 przy ulicy Leśnej w Sobolewie. O inwestycji dowiedzieli się w piątek 23 marca od właścicieli działek, sąsiadujących z tą, na której miałby powstać zakład. Osoby, które otrzymały pismo z Urzędu Gminy o wszczęciu procedury związanej z wydaniem decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla tego przedsięwzięcia, natychmiast poinformowały bliższych i dalszych sąsiadów. Mieszkańcy, przerażeni wizją powstania uciążliwego zakładu w bardzo bliskim sąsiedztwie ich domów, postanowili działać.
Jeszcze tego samego dnia czytali dużo o firmie, która złożyła wniosek do urzędu. Negatywne opinie, które znaleźli w internecie, utwierdziły ich w przekonaniu, że nie chcą tej inwestycji w swojej gminie i miejscowości. Bardzo szybko powstały pierwsze, robocze wersje protestu, pod którym zaczęły pojawiać się podpisy mieszkańców. Później, wersja protestu zyskiwała nowe argumenty, a liczba podpisów przeciwników inwestycji szybko rosła. (Pełną treść protestu można znaleźć w galerii zdjęć)
„Tu się nie da otworzyć okien, tu się nie da wyjść na zewnątrz”
Z mieszkańcami Sobolewa spotkaliśmy się w środę 28 marca. Na spotkanie przyszło kilkanaście osób. Protestujący nie przebierali w słowach. Ich oburzenie było widać i słychać. – Gdzieś tam daleko niech to pod ruską granicę idzie, a nie tutaj. Tam niech szukają frajerów – mówił jeden z mieszkańców. Inny dodawał, że najbliższe zabudowania znajdują się w odległości około 150 metrów od planowanej lokalizacji zakładu. Główne ujęcie wody pitnej dla gminy leży około 700 metrów od upatrzonej przez firmę działki. Mieszkańcy boją się nie tylko smrodu, którego obecność jest dla nich jednoznaczna ze składowaniem odpadów. – Zbieranie śmieci to nie tylko smród. Chcą tutaj odpady zwozić, więc i je składować. To wiąże się z odorami, a po drugie z insektami. Z różnego rodzaju stworzeniami, które lubią na tym żerować, a to między innymi prusaki, myszy, szczury. To wszystko będzie tutaj biegać po naszych posesjach, bo tam będzie wylęgarnia – stwierdził starszy mężczyzna.
– Główna sprawa to jest fetor, jaki się z tego typu zakładów rozchodzi. Rozmawiałem z ludźmi, którzy mieszkają w pobliżu takich zakładów. W odległości 2 czy 3 kilometrów (…) będziemy mieć to, co mają przy innych zakładach, a zatem fetor nie do wytrzymania, a zakres oddziaływania jest kilkukilometrowy – tłumaczył inny mieszkaniec, który dodał, że bardzo złym pomysłem jest planowana lokalizacja zakładu po zachodniej stronie Sobolewa, gdzie wieją zachodnie wiatry. – Cała ta miejscowość to będzie jedna wielka kloaka. Tu się nie da otworzyć okien, tu się nie da wyjść na zewnątrz – argumentował mężczyzna.
Są zdeterminowani
Mieszkańcy przyznali, że chcą tylko oddychać czystym powietrzem i nie chcą, aby ta inwestycja szkodziła ich dzieciom i osobom starszym. Zaznaczali, że powstanie zakładu przy ul. Leśnej będzie bardzo uciążliwe dla mieszkających już tam osób, zniechęci innych do budowania domów w tej okolicy oraz sprawi, że zwykłe czynności, jak spacery czy wywieszanie prania na zewnątrz będą utrudnione. Ponadto, mieszkańcy obawiają się, że ciężkie pojazdy, które będą dowozić do zakładu odpady będą niszczyć lokalne drogi. Jeden z uczestników spotkania przyznał, że nie można wyeliminować powstania tam spalarni, ponieważ nie wiadomo, w jaki sposób odpady będą przetwarzane.
O determinacji i sile mieszkańców może świadczyć fakt, że w ciągu zaledwie kilku dni zebrali ponad 700 podpisów, a ich liczba cały czas rośnie.
Wniosek musi być rozpatrzony
W środę 28 marca przedstawiciele protestujących mieszkańców udali się do Urzędu Gminy. Nie udało się jednak im zastać wójta. Zaniepokojonym mieszkańcom sytuację starał się wytłumaczyć sekretarz gminy Jan Tywanek. Urzędnik wyjaśnił protestującym, że rozpoczęcie administracyjnej procedury nie oznacza, że inwestycja zostanie zrealizowana. Wniosek firmy, który wpłynął do urzędu, musi być jednak rozpatrzony. Sekretarz zapewnił, że gmina nigdy nie jest przeciwko mieszkańcom i nigdy nie działa na ich szkodę. Dodał również, że nieprawdą jest, że w tej sprawie zostały wydane już jakiekolwiek decyzje. Jan Tywanek dodał, że działka, którą jest zainteresowany przedstawiciel firmy, ma charakter usługowy i każdy ma prawo podjąć próbę założenia tam takiej działalności. Sekretarz stwierdził, że firma, mając wiedzę o proteście mieszkańców, sama może wycofać się z pomysłu budowania zakładu w Sobolewie.
– Jesteśmy tu, bo nie chcemy tego świństwa – dobitnie stwierdziła jedna z mieszkanek, która dodała, że protest przeciwko budowie zakładu jest formą wsparcia dla wójta, który ma wydać decyzję środowiskową.
Wójt stoi po stronie mieszkańców
Wójt gminy Sobolew Andrzej Koszutski nie ukrywa, że jest po stronie mieszkańców. Podobnie jak sekretarz zaznacza jednak, że procedura urzędnicza musi się odbyć. – Zamieszanie polega na tym, że ja nie mogę takiego wniosku od razu wyrzucić do kosza, tylko muszę przeprowadzić całą procedurę urzędniczą. Ja również nie jestem zwolennikiem tej inwestycji, ponieważ można prowadzić różne inwestycje, ale akurat nie tego typu w tym miejscu. To miejsce jest moim zdaniem złe na tego typu inwestycję, ponieważ jest za blisko mieszkańców. Te tereny są lepsze pod budownictwo jednorodzinne – podkreśla Andrzej Koszutski. Włodarz dodaje, że aby wydać decyzję środowiskową, musi zasięgnąć opinii m.in.: właścicieli działek, które sąsiadują z lokalizacją wskazaną we wniosku oraz państwowego powiatowego inspektora sanitarnego, Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, regionalnego dyrektora ochrony środowiska i Starostwa Powiatowego w Garwolinie. Po uzyskaniu tych opinii, wójt Koszutski wyda decyzję. Wiele wskazuje na to, że będzie ona negatywna.
Włodarz gminy zaznacza, że firma, która planuje wybudować zakład, nie chce walczyć na śmierć i życie o tę lokalizację. Jeśli nie uda się w Sobolewie, wybuduje zakład gdzie indziej.
ur
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Zrobil sie smrodek to Andrzej i Janek wycofują się!
Nieladnie Andrzej. Andrzej musi odejsc ze swojego urzedowania!!!
Jak chcą swiezego powietrza to niech nie palą smieciami w domach. Kazdy ma swoja spalarnie smieci w domu. I tak po poludniu nie mozna z domu wyjsc przez smród a przeciw temu nikt nie protestuje
Najpierw wiatraki teraz fabryka śmieci!Brawo andrzej i janek
Najpierw protestują a potem się żalą że w okolicy pracy nie ma i gmina nic nie robi żeby inwestora ściągnąć!!! Chore społeczeństwo!!!
W Sobolewie po prostu lubią protestować - taka natura miejscowej społeczności, protestują przeciwko wszystkim inwestycjom :-)
Cóż to za inwestycja. Zwolennicy tego zakładu niech sami zaproszą ich pod swój dom, wtedy proszę się wypowiadać. W gminie Sobolew tak już jest że najpierw jest decyzja władzy a na końcu przez przypadek dowiadują się mieszkańcy. Teraz jak się wydało to Wójt i Sekretarz się tłumaczą. Już próba pierwsza była w Gończycach. Mieszkańcy obronili się. Trzymam kciuki za walczących w Sobolewie.
LUKI - chore społeczeństwo to TY, bo ciekawa jestem czy byłbyś taki szczęśliwy jakby to Tobie postawili spalarnie pod oknami. A pracę jak ktoś chce to zawsze znajdzie!!!
Wybory tuz tuz. Nie Glosujcie na Tywanka i Koszutskiego!!!!