Reklama

Dlaczego to musiało trwać aż tak długo?!

Mieszkaniec Holendrów czekał prawie miesiąc na usunięcie awarii przyłącza wodociągowego na swojej posesji. Wody było tak dużo, że podmywała dom.

W niewielkim zagłębieniu między domem pana Mirosława a szambem woda zaczęła zbierać się już pod koniec kwietnia.

– Początkowo myślałem, że pękła rura kanalizacyjna od szamba. Nie było jednak czuć charakterystycznego, przykrego zapachu – wspomina. – 1 maja wraz z synem wykopali dół o głębokości około 70 cm. Na długości około 3 m odkopali rurę kanalizacyjną, która - jak się okazało - była cała. – Wtedy zauważyłem, że woda wybija z boku rury i jest czysta – mówi.

Doszedł do wniosku, że musiało zostać uszkodzone przyłącze wodociągowe. Dalej jednak nie kopał w obawie przed ewentualnym uszkodzeniem i aby uniknąć zarzutów, że to on uszkodził przyłącze. Dzień później, 2 maja, zadzwonił pod numer alarmowy dzierżawcy sieci wodno-kanalizacyjnej w gminie Wilga - firmy Hydromix - zgłaszając awarię. Kierownik, który odebrał telefon, zgłoszenie przyjął. – Powiedział: ja przyjmę zgłoszenie, ale nie jestem władny decydować. Musi pan zadzwonić do szefa i powiedzieć o tym fakcie – relacjonuje pan Mirosław.

Zadzwonił więc do szefa firmy i opisał sytuację. – Usłyszałem, żebym monitorował sytuację, bo on wtedy nie miał czasu – wspomina. Woda nadal się zbierała. 4 maja oddzwonił kierownik, któremu pan Mirosław najpierw zgłosił awarię. Był w okolicy i chciał zobaczyć, co się stało. – Sugerowałem, że woda pochodzi z wodociągu. Potwierdził to. Powiedział, że wyciągnie plany i przyjedzie za dwa dni, w piątek – opowiada pan Mirosław.

Wiadra nie wystarczyły

Mijały jednak kolejne dni, a nikt nie przyjeżdżał. Pan Mirosław wylewał wodę najpierw wiadrami. Potem musiał kupić pompę, ponieważ już nie dawał rady. – Woda coraz bardziej podpływała pod dom – wspomina. W kranach miał niskie ciśnienie, podobnie jego sąsiad. Po tygodniu ponownie zadzwonił do kierownika, ale został odesłany do szefa. Udał się do urzędu gminy. Urzędnik zajmujący się obsługą gospodarki wod.-kan. wysłał maila do dzierżawcy. Nie było jednak odzewu. Kolejne dni mijały więc w końcu -w czwartek, 26 maja -udał się do wójt Bogumiły Głaszczki. – Przyjęła mnie serdecznie. Opisałem szczegóły. Powiedziała, że zrobi wszystko, żeby mi pomóc – relacjonuje.

Dzień później, z rana, przyjechali pracownicy dzierżawcy. Pracowali mimo deszczu i usunęli awarię. Okazało się, że w zgięciu przyłącza wodociągowego była około 2-cm dziura. – Podeszli rzetelnie do sprawy i zrobili wszystko starannie. Jednak gdyby nie pani wójt, pewnie do tej pory nie miałbym usuniętej awarii. Dla mnie jest to bulwersujące, że tyle czasu to trwało, a usuwanie takich usterek należy do obowiązku dzierżawcy – podsumowuje. Dziękuje też pani wójt za pomoc.

Wójt B. Głaszczka potwierdza, że zaraz po tym, jak był u niej pan Mirosław, zadzwoniła do dzierżawcy. – Prosiłam, żeby jak najszybciej usunąć awarię, ponieważ należy to do obowiązków dzierżawcy, a wody jest coraz więcej. Cieszę się, że się udało – mówi.


Dzierżawca: "Ta awaria nie zagrażała życiu i mieniu"

Sebastian Piętka z firmy Hydromix przedstawia tę sytuację nieco inaczej. – Pan, który nam zgłaszał awarię, w pierwszym momencie powiedział, że prawdopodobnie wyciek może pochodzić z rury kanalizacyjnej. Nie był pewny, czy tam rura wodociągowa idzie. Powiedział, że w momencie, gdy ponownie pojawi się podejrzenie wycieku, to się do nas zgłosi. Zgłosił po pewnym czasie i zareagowaliśmy. Pojechaliśmy, zobaczyliśmy co tam się dzieje. W międzyczasie były inne rzeczy były do zrobienia. Później pojechaliśmy do pana i usunęliśmy awarię – opowiada.

Dodaje, że nie była to rzecz, która zagrażała życiu czy bezpieczeństwu. Takie robi się od razu, a inne awarie mogą poczekać na swoją kolej. Zaprzecza jednocześnie, jakoby to po interwencji pani wójt usunięto awarię. – My już byliśmy przygotowani do usunięcia awarii. Pani wójt miałaby wpływ na to, jakby miała pojechać i tę awarię usunąć. To jednak my ponosimy odpowiedzialność za ten wodociąg, a nie pani wójt. Urząd gminy jest właścicielem wodociągu, ale jak coś się stanie, to my za to odpowiadamy – wyjaśnia.

Kosztów utraty wody nie poniosą mieszkańcy.

– Mieszkańcy rozliczają się tylko na podstawie zużytej wody wykazanej na wodomierzach. To jest strata dzierżawcy, on nas nie obciąża ubytkami wody – tłumaczy pani wójt. Pytamy ją także, czy do gminy wpływały inne zgłoszenia dotyczące dzierżawcy. Odpowiada, że zdarzały się. – W kwietniu wysłałam pismo upominające do pana dzierżawcy, żeby należycie wywiązywał się z umowy – przyznaje. Potwierdza, że w umowie dzierżawy są zapisy o karach umownych, ale na razie próbuje załatwiać sprawy polubownie. Dzierżawca ma umowę na czas nieokreślony.

Kto powinien dokonać przeglądu hydrantów?

To już kolejne zgłoszenie, dotyczące dzierżawcy sieci wod.-kan. na terenie gminy Wilga, jakie w ostatnim czasie wpłynęło do naszej redakcji. – Może ktoś wie, w jaki sposób zmusić dzierżawcę wodociągu gminnego gminy Wilga, aby dokonał przeglądu stanu technicznego hydrantów? – pyta jeden z mieszkańców.
Jak mówi, od kilku lat dopomina się o to u wójta, ale pani wójt ma odpowiadać: "nie mogę go zmusić do tego". Mieszkaniec uważa, że to strażacy mogliby dokonać przeglądu, tak jako to zrobili w swojej wsi druhowie z Trzcianki (pisaliśmy o tym w 18. numerze Twojego Głosu).
Bogumiła Głaszczka wyjaśnia, że kilkukrotnie zwracała się w tej sprawie do dzierżawcy. Ostatnio wysłała nawet pismo. Czeka na odpowiedź. Pytana o to, czy strażacy nie mogliby zrobić przeglądu odpowiada: – Troszkę się tego obawiam. Nie chciałabym takiej sytuacji, że coś się zadzieje nie z winy strażaków, a zrzuci się winę na nich. Wolałabym żeby dzierżawca zrobił to jak należy, będę próbowała to wyegzekwować – wyjaśnia.

Również do tej sprawy odnosi się dzierżawca sieci. Zauważa, że na terenie gminy jest mnóstwo hydrantów. – My systematycznie w miarę możliwości robimy ich przeglądy i spisujemy usterki. Staramy się na bieżąco je naprawiać – zaznacza.

Mówi także, jakie jego zdaniem są powody uszkodzonych hydrantów. – Strażacy nie są przeszkoleni w użytkowaniu hydrantów. Po ich interwencjach z reguły hydranty do niczego się nie nadają. To są bohaterowie, którzy ratują życie i mienie, ale trochę szkoleń by się im przydało w tym zakresie – uważa.



Do tematu przeglądu hydrantów wrócimy w jednym z najbliższych wydań Twojego Głosu.

 

JS

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do