Reklama

Karetka nie przysługuje chorym po szczepieniu przeciw COVID-19?

Za niska gorączka, by interweniował lekarz. Brak termometrów i niemiła obsługa - z takimi problemami spotkali się nasi Czytelnicy, korzystający z usług SPZOZ przy ulicy Staszica w Garwolinie.

Do naszej redakcji zgłosił się między innymi Stefan Sokołowski, który złożył skargę do starostwa na Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Garwolinie. Skarga dotyczyła przebiegu wizyty u lekarza dyżurującego podczas tzw. nocnej pomocy. Czytelnik udał się do SPZOZ przy ul. Staszica, aby uzyskać pomoc dla swojego zięcia, który dzień wcześniej przyjął szczepionkę Pfizer przeciwko COVID-19 i źle się poczuł. Chory miał gorączkę, bóle mięśni, nadmiernie się pocił i nie był w stanie ustać na nogach. – Najpierw zadzwoniłem pod numer alarmowy 112. Po rozmowie z ratownikiem otrzymałem numer telefonu do lekarza dyżurującego w Garwolinie. Gdy ten nie odbierał telefonu poszedłem tam – opowiada nam Sokołowski.

Po 40 minutach oczekiwania mężczyzna został przyjęty przez lekarza. "Pani doktor była nieprzyjemna. Powiedziała, że jak nie ma 40°, to nie ma problemu i powiedziała żeby wziął tabletki" – napisał w skardze. Zainteresowany nie otrzymał na piśmie informacji, jakie chory ma przyjąć tabletki oraz w jakich ilościach. W skardze czytelnika, jest też informacja o tym, że gdy poprosił panią doktor o zapis tej porady w dokumentach, kobieta stała się nerwowa.

 

Skarga bezzasadna

Po wystosowaniu pisma do starostwa Sokołowski otrzymał informację, że skarga jest bezzasadna, a podstawą udzielenia świadczeń zdrowotnych jest bezpośredni, osobisty kontakt lekarz - pacjent. "Z dokumentacji wynika, że lekarz udzieliła skarżącemu informacji, że gorączka może wystąpić po szczepieniu, należy przyjąć lek od gorączki paracetamol. Lekarz poinformowała, że w razie wystąpienia alarmujących objawów pacjent powinien zgłosić się na wizytę w celu osobistego zbadania." – czytamy w odpowiedzi na pismo skarżące. Naszą uwagę przykuł też fakt, że do chorego nie została wysłana karetka pogotowia ratunkowego, po zgłoszeniu pod numerem 112. Zapytaliśmy rzecznika prasowego wojewody mazowieckiego o przebieg zgłoszenia i uzasadnienie dlaczego pogotowie nie zostało wysłane.

Otrzymaliśmy odpowiedź: "(...) Po analizie tego zgłoszenia nie stwierdzono nieprawidłowości. Jednocześnie informujemy, że zgodnie z zapisami ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, Wojewoda może udostępnić informacje tj.: nagrania rozmów, dane osobowe osoby zgłaszającej, dane innych osób wskazanych w trakcie przyjmowania zgłoszenia, pozycji geograficznych, danych teleadresowych, czy opisy zdarzenia wyłącznie na wniosek sądu, prokuratury, Policji, Rzecznika Praw Pacjenta lub Narodowego Funduszu Zdrowia." Ta historia zakończyła się "happy endem". Pacjent wyzdrowiał. To jednak nie jest odosobniony przypadek, kiedy pacjenci SPZOZ są źle traktowani przez personel przychodni. 

 

Nie mają termometrów

Pani Dorota Chmielewska z Woli Mysłowskiej na co dzień korzysta z pomocy medycznej w Żelechowie. Dwa razy sytuacja zmusiła ją do przyjazdu do Garwolina do przychodni przy ul. Staszica. Po raz pierwszy było to pewnej niedzieli. Jej roczne dziecko miało wówczas ostre zapalenie gardła i gorączkę. Niestety, sama nie mogła zbić gorączki i udała się na świąteczną pomoc. Przed wyjazdem, w domu zmierzyła dziecku gorączkę, a ponieważ jej podróż trwała około 40 minut, po przyjeździe na miejsce poprosiła lekarza o ponowne zmierzenie temperatury. – Powiedzieli mi, że nie mają termometru i nie zmierzą temperatury, że takie rzeczy to się w domu robi – mówi oburzona sytuacją Chmielewska. Dziecko otrzymało zastrzyk bez weryfikacji, czy temperatura się zmieniła, po czym wyszli z placówki. – Wróciliśmy do domu. Była niedziela wieczór, machnęłam na to ręką i uznałam, że następnego dnia pojadę do swojej przychodni, do pediatry – mówi. 

 

Spóźniona, czy na czas?

Niestety, kiedy po raz drugi nasza bohaterka zawitała do garwolińskiej przychodni, po raz kolejny spotkało ją rozczarowanie. Tym razem pojawiła się punktualnie o godzinie 10:00 w celu pobrania dziecku krwi. – Na wejściu siedział mężczyzna, bez maseczki, bez żadnego oznaczenia, czy mundurka wskazującego na to, że jest on pracownikiem. Zmierzył temperaturę tylko mojemu mężowi, po czym zbulwersował się, dlaczego jesteśmy o godzinie 10:00 na pobranie krwi. Wytłumaczyłam spokojnie temu Panu, że badania wykonywane są do 10:30 i że się nie spóźniliśmy – opowiada nam Chmielewska. Z relacji naszej czytelniczki wynika, że po wymianie zdań mężczyzna nie usiadł na swoje miejsce. Poszedł za kobietą pytając, dlaczego nie ustawiła się na końcu kolejki, tylko z rocznym dzieckiem na rękach idzie wprost do gabinetu. – Nikt oprócz tego Pana nie zwrócił mi na to uwagi – dodaje.

Chmielewska z dzieckiem weszła do gabinetu i została obsłużona. Po wizycie, wychodząc z placówki nasza bohaterka pożegnała się z mężczyzną, który siedział na wejściu. – Bawił się telefonem, nie odezwał się i nie podniósł nawet głowy – mówi kobieta. Dorota Chmielewska nie napisała skargi na działanie SPZOZ. Po tej sytuacji chciała zgłosić zachowanie pracowników do dyrektora szpitala, ale ten był na urlopie. Oburzona napotkanymi sytuacjami, chciała je nagłośnić. 

 

Ilość skarg nie wzrosła

Zapytaliśmy starostę o wyżej wymienione sytuacje i o to, czy na przestrzeni czasu skarg przybywa. – Skargi wpływały zawsze i wpływają nadal. Nie odnotowałem, że jest ich więcej – wyjaśnia starosta Mirosław Walicki. W przypadku, gdy skarga zgłoszona na piśmie do starostwa dotyczy dyrektora szpitala jest on w pierwszej kolejności proszony o ustosunkowanie się do niej. Następnie rozpatruje ją Komisja Skarg i Wniosków działająca przy Radzie Powiatu. Po wydaniu rekomendacji przez komisję trafia ona na sesję i radni rozpatrują ją uznając za zasadną lub bezzasadną. – Przy każdej skardze, oprócz tego, że uznajemy ją za zasadną lub nie, zwracamy uwagę dyrektorowi na pewne aspekty – mówi Walicki.

W przypadku, gdy skarga dotyczy pracownika przychodni lub szpitala skargę rozpatruje dyrektor. Przed zmianą ustawy o samorządzie powiatowym skargi rozpatrywała Komisja Spraw Społecznych. – Kilka razy wnioskowałem, żeby zająć się sprawą SPZOZu i szpitala na Komisji Spraw Społecznych, ponieważ to należy do działań tej komisji. Zajmuje się ona sprawami dotyczącymi mieszkańców. Prosiłem przewodniczącego o wprowadzenie takiego tematu, ale się nie udało – komentuje radny Marek Chciałowski i dodaje, że prace wszystkich komisji powinny iść w kierunku potrzeb społecznych. – Należy ukłonić się mieszkańcom, bo to mieszkańcy wybierają radnych. Kiedy mieszkańcy mają jakieś problemy, to czekają na ich szybkie rozwiązanie –kwituje Chciałowski.

 

Podobnym sprawom zgłoszonym do naszej redakcji będziemy się przyglądać.

Znasz podobny przypadek, związany ze służbą zdrowia w powiecie garwolińskim? Zgłoś się do nas.

 

Urszula Jendrych, materiał opublikowany w ostatnim wydaniu gazety Twój Głos

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Wróć do