Premier Donald Tusk w Sejmie poinformował, że aktów dywersji na kolei dopuścili się dwaj obywatele Ukrainy, współpracujący od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. Ładunki wybuchowe zostały podłożone na torach w miejscowości Mika i w okolicy Puław.
Podczas wtorkowego (18 listopada) posiedzenia Sejmu RP prezes Rady Ministrów Donald Tusk zaznaczył, że jest winien posłom i posłankom oraz Polkom i Polakom informacje na temat budzących wiele niepokoju wydarzeń, do których doszło na kolei. Przyznał, że informacje otrzymał na podstawie art. 12 Ustawy o Prokuraturze, za pośrednictwem prokuratora generalnego, w porozumieniu ze służbami specjalnymi i szefostwem policji i przekazuje je, bo wszyscy w Polsce są zainteresowani tą sprawą, a jednocześnie robi to tak, by w żaden sposób nie utrudnić postępowania prokuratury i służb.
Przypomnijmy, że o podłożeniu ładunku wybuchowego na stacji PKP Mika w powiecie garwolińskim jako pierwsza informowała w niedzielę, 16 listopada, starosta Iwona Kurowska. Wówczas służby nie podawały jeszcze żadnych oficjalnych informacji o przyczynach uszkodzenia torów. (Akt dywersji i eksplozja na torach - Premier Tusk po 24 h potwierdza informacje starosty Kurowskiej>>> )

Premier poinformował w Sejmie, że praca służb i policji oraz prokuratury pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne za dwa stwierdzone ataki dywersji na torach w miejscowości Mika i w okolicy Puław. Zaznaczył, że oba te zdarzenia były miały charakter intencjonalny, a celem sprawców było doprowadzenie do katastrofy w ruchu kolejowego. Przyznał, że od zdarzeń minęło ponad 70 godzin i w tym czasie ustalono osoby odpowiedzialne za podłożenie ładunków wybuchowych na kolei. To dwaj obywatele Ukrainy - jak podkreślił premier - działający i współpracujący od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. - Jest to ustalenie naszych służb i prokuratury, a także wynika to ze współpracy z naszymi służbami sojuszniczymi - wyjaśnił Donald Tusk.
Prezes Rady Ministrów zaznaczył, że dla dobra postępowania nie podaje imion i nazwisk podejrzanych, ponieważ trwają kolejne operacje. Dodał, że jeden z obywateli Ukrainy został skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji na Ukrainie, a drugi jest mieszkańcem Donbasu. Obaj uciekli na Białoruś, skąd przedostali się do Polski jesienią tego roku, tuz przed zamachami. Po dokonaniu aktów dywersji szybko opuścili teren naszego kraju przez przejście graniczne w Terespolu. Dodał, że polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki.
Premier poinformował, że akty dywersji przebiegały w odstępach czasowych. - Pierwszy polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem. Ta próba okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna. Drugie zdarzenie to, o którym tak głośno - w sensie dosłownym - miało miejsce w dniu 15 listopada o godzinie 20.58 - tak wykazała rejestracja na kamerze monitoringu - relacjonował w Sejmie Donald Tusk.
- Ładunek wybuchowy typu wojskowego C-4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny długości 300 m. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono także pewną ilość materiału wybuchowego, który nie zdetonował. Ładunek eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa - Puławy, nie doprowadzając do wykolejenia, a jedynie do niewielkiego uszkodzenia podłogi wagonu. Maszynista nawet nie odnotował tego zdarzenia, przejeżdżając przez to miejsce - mówił szef rządu.
Podkreślił, że Polska jest w stałym kontakcie ze służbami specjalnymi i państw sojuszniczych. - Zrobimy wszystko, by ścigać sprawców tych zdarzeń. Trwają czynności, by ustalić wszystkich odpowiedzialnych tego zdarzenia i ich współpracowników - zapewnił.
Premier przekazywał ustalenia, z których wynika, że pierwsze zgłoszenie wpłynęło w sobotę, 15 listopada, o godz. 21:40. Kobieta mieszkającą niedaleko miejsca zdarzenia w miejscowości Mika zgłosiła policji, że usłyszała huk.
- Policja pojawiła się na posesji, zawiadamiającej po 20 minutach. Na podstawie zeznania osoby, która zgłosiła tę domniemaną eksplozję i zgodnie z jej wskazaniami przeszukiwano teren przez ponad godzinę .To była noc - i według osoby zgłaszającej - ona nie była w stanie stwierdzić ani zasugerować, w jakim miejscu doszło do tej eksplozji - nawet nie wiedziała, czy to jest eksplozja, ponieważ ona odnotowała tylko huk. Policja po godzinnych poszukiwaniach w terenie wokół posesji, odstąpiła od dalszych działań, nie odnotowując okoliczności, które kazałyby prowadzić inne czynności - relacjonował D. Tusk.
Zaznaczył, że miejsce, w którym dokonano eksplozji, było naruszane przez kolejne przejazdy. Dopiero w niedzielę, rano, po godzinie 7:40, kolejny pociąg przejeżdżający przez naruszony fragment torowiska zatrzymał się i dzięki refleksowi maszynisty nie doszło do tragedii i wykolejenia.
Ze słów premiera wynika, że w niedzielę, o godz. 9:43, informacje o zdarzeniu dotarły do władz państwowych. - Doszło do zdarzenia bezprecedensowego. To jest być może najpoważniejsza dzisiaj z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polskiego sytuacja od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie (...) Przekroczono pewną granicę i sprawa jest naprawdę bardzo, bardzo poważna - stwierdził.
Donald Tusk podkreślił, że władzom rosyjskim zależy nie tylko na bezpośrednim efekcie tego typu akcji, ale także na konsekwencjach społecznych i politycznych. Wymienił dezinformację, chaos, panikę, spekulacje, niepewność i budzenie nastrojów możliwie radykalnie antyukraińskich. Dodał, że zobowiązał prokuraturę i służby, aby przekazywać opinii publicznej natychmiast wszystko, co możliwe i nie utrudnia działań. Zaznaczył również, że zlecił monitorowanie i raportowanie tego, jak wygląda sytuacja także w sieci, jeśli chodzi o informację i dezinformację, dotyczącą tych konkretnych zdarzeń. Nadmienił, że najważniejsze jest bezpieczeństwo polskich obywatelek i obywateli oraz świadomość, że każdego tygodnia pojawiają się fałszywe alarmy bombowe.
Premier Donald Tusk - na wniosek szefów MSWiA i ABW - wprowadził od północy (19 listopada) trzeci stopień alarmowy CHARLIE. Zarządzenie będzie obowiązywało do 28 lutego 2026 roku na wybranych liniach kolejowych zarządzanych przez PKP Polskie Linie Kolejowe i PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa. Wprowadzenie trzeciego poziomu alarmowego zwiększy gotowość służb do reagowania na zagrożenia terrorystyczne.
Więcej niebawem.
19 listopada pojawiły się informacje o pierwszych zatrzymaniach w sprawie aktów dywersji. Służby jednak nie podają żadnych szczegółów.
Zdjęcia: zrzuty ekranu za Sejm RP/YouTube. zdjęcia z miejsca zdarzenia: MG, Czytelnik Krzysztof
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie