
Mieszkańcom Taluby mocno przeszkadza widok spalonego przed dwoma laty domu. Uważają, że pustostan szpeci krajobraz wsi.
Tragiczny w skutkach pożar wybuchł 11 grudnia 2019 roku w Talubie. W płomieniach zginęła 75-latka. Starsza kobieta nie zdążyła uciec przed płomieniami. Mimo, że z ogniem walczyło aż 6 zastępów straży pożarnej, to z drewnianego budynku nie udało się wiele uratować. Mieszkańcy Taluby bardzo dobrze pamiętają chwile, kiedy w ich sąsiedztwie rozegrała się tragedia.
– To były sekundy. Dom płonął jak zapałka. Wystarczyły trzy minuty i cały budynek był objęty płomieniem. Byliśmy w strasznym szoku. Eternit strzelał tak, jak by to była jakaś strzelanina z karabinu. Jeszcze w życiu czegoś takiego nie widziałem – mówi nam jeden z mieszkańców i jeden z naocznych świadków zdarzenia. Mężczyzna woli pozostać anonimowy.
O tragedii przypomina widok spalonego domu, który napawa okolicznych mieszkańców nie tylko strachem, przywołując traumatyczne wspomnienia. Ich zdaniem już dawno powinien zostać rozebrany z uwagi na to, że szpeci okolicę. – To już trwa prawie dwa lata. Powinien się tym ktoś zająć – podkreśla zaniepokojony mieszkaniec Taluby. – Kto by nie przejeżdżał, zastanawia się, dlaczego nie zrobią z tym porządku. Jeśli spadkobiercy są, to niech dogadają się między sobą i rozbierają każdy po ścianie – dodaje jedna z mieszkanek.
Do spadkobierców nieruchomości mieszkańcy zwracali się z prośbą o rozbiórkę budynku. Bezskutecznie. Swoje prośby o interwencję w tej sprawie kierowali również do sołtysa miejscowości. Nasz rozmówca zaznacza, że nie widać, by na teren posesji ktoś wchodził, więc zagrożenia wypadkiem raczej nie ma. Głównie chodzi o względy estetyczne. – Wiem, ile pracy trzeba w to włożyć. Ja, jako osoba postronna, nawet bym tam nie wszedł. Tam zginęła osoba – mówi. – Ale ten widok? Szlag człowieka trafia – dodaje.
Gmina oferuje pomoc
Temat dobrze znany jest w Urzędzie Gminy Garwolin. Jak podkreśla wójt Marcin Kołodziejczyk, gmina jest gotowa pomóc właścicielom w rozbiórce pustostanu, by nikomu nie zagrażał, ale też ze względu na aspekty czysto estetyczne. – W zasadzie chodzi nam głównie o tę drugą kwestię, bo posesja jest prywatna, na którą nie ma prawa nikt wchodzić. Budynek nie zagraża więc osobom, które tam nie wejdą – wyjaśnia włodarz.
Wójt informuje, że kwestia spadkobierców jest nieuregulowana. Być może z tego powodu sprawa przeciąga się w czasie. Jednak bez względu na to, czy spadkobiercy zostaną wskazani przez sąd, gmina oferuje pomoc. – Jest kilku właścicieli, więc muszą wyrazić na to zgodę. Nasi strażacy są gotowi do wsparcia i pomocy. Rozmowy wstępne w formie ustnej na ten temat były prowadzone już w tamtym roku, więc czekamy tylko na sygnał – dodaje Marcin Kołodziejczyk.
Wójt zaznacza przy tym, że gmina nie może wejść na teren prywatnej posesji bez zgody właścicieli. Inaczej, gdyby obiekt znajdował się w pasie drogowym. Marcin Kołodziejczyk, oprócz rozwiązania problemu dla mieszkańców, widzi w takiej formie pomocy korzyści również dla strażaków. To byłaby okazja do ćwiczeń dla druhów.
Wioleta Zając
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Niestety, ale rodzina nie interesowała się posesją, jak i mieszkającą tam kobietą od dawna. Zresztą, nikt się nią nie interesował i nikt nie był skory do pomocy - sąsiedzi to najbardziej lubili się z niej pośmiać, do pomocy nikt się nie rwał. Teraz nagle ruiny im psują krajobraz, jakby to był co najmniej park narodowy. Jedyne, co od lat psuje krajobraz tej wsi to ciemnota, zawiść ludzka, plotkarstwo na poziomie wyższym niż jakieś ,,Pomponiki" czy ,,Pudelki".