
Elżbieta Wawer mieszka na obrzeżach Jaźwin. Niemal codziennie pokonuje drogę do stacji kolejowej w Augustówce, by dojechać pociągiem do pracy w Warszawie. Z jej miejsca zamieszkania najkrótsza trasa prowadzi przy terenach kolejowych, ale aktualnie ta droga nie nadaje się do przejścia.
Około kilometrowy odcinek drogi znajduje się nadal cały czas na placu budowy linii kolejowej nr 7. Dzięki tej drodze możliwy jest dojazd z tej części Jaźwin do Augustówki w powiecie otwockim. Od wielu lat korzystają z niej okoliczni mieszkańcy czy pracownicy pobliskiej nastawni. Jej stan znacznie pogorszył się po remoncie.
– Podwykonawca, który jeździł ciężarówkami po tej drodze od strony Augustówki tak to rozjechał, że są teraz doły pełne wody i wyjeżdżone koleiny błota. Tu zamiast tłucznia czy gruzu zostało wysypane wapno pomieszane z pyłem, piachem- taki najgorszy towar z rozbiórek. W lato to normalnie rośnie to wapno. Po tej drodze jeździły samochody ciężarowe i teraz nie można niczym przejechać – mówi nasza Czytelniczka pokazując odcinek, który codziennie pieszo musi pokonać.
Pani Elżbieta mogłaby wsiadać do pociągu na innej stacji kolejowej, ale do tej w Pilawie ma z domu około 5 km. Musiałaby je pokonać okrężną drogą, dlatego też woli przejść około kilometrowy odcinek trasą przy torach i przy lesie. Jeżeli nie może przejść tą drogą, bo tak jest ona rozkopana, to musi iść do stacji w Augustówce przez las. Tam zaś jest tylko wydeptana ścieżka, pełna rozlewisk po zimie. – Wcześniej jeździłam rowerem, a teraz nie ma nawet jak przejść, żeby dostać się do pracy. Jeżdżę na 12 godzin - wychodzę jak jest ciemno i wracam po zmroku. A tu nawet nie ma jak i którędy dojść do domu. Nie ma ani drogi, ani latarni, która by oświetlała ten teren – mówi.
Nasza Czytelniczka wyjaśnia, że odkąd pamięta w tym miejscu zawsze był przejazd i możliwość przejście. Uważa, że firma, która doprowadziła do tego, że ta droga jest w takim stanie, to powinien to zreperować, wyrównać i poprawić. – Niechby zrobili chociaż tak, żeby ten pył po prostu zlikwidować. Teraz są roztopy i nie można przejść, bo grząsko i kałuże, a w lato jak to wyschnie to się pyli strasznie i po każdym deszczu normalnie to wapno rośnie – mówi. Kolejnym problemem jest jeszcze jedna droga dojazdowa - również przy torach, prowadząca od przejazdu kolejowego do kilku domów.
Pani Elżbieta problem z brakiem przejścia do stacji kolejowej i ten kolejny związany z naprawą drugiej drogi dojazdowej do domu zgłaszała burmistrz Albinie Łubian na zebraniu sołeckim we wrześniu 2020 r., a także na jednej z sesji Rady Miejskiej. Temat nie jest obcy również sołtysowi Tomaszowi Przybyszowi, który także próbował interweniować w urzędzie.
Tej drogi nigdy w planach nie było
O wyjaśnienie problemu naszej Czytelniczki zgłosiliśmy się do urzędu miasta i gminy w Pilawie. Okazuje się, że tej drogi na mapach wydzielonej nie ma. Dojazd kończy się na wysokości nadstawni kolejowej. Teren dalej jest zaznaczony jako kolejowy i zamknięty. Nie ma na nim wyznaczonej żadnej trasy. Oznacza to, że po tym terenie nie można się poruszać, ponieważ służy on dla potrzeb PKP. Z drogi przez lata korzystali okoliczni mieszkańcy bezprawie.
– To jest teren kolejowy, teren budowy i to nie jest nasz teren gminny. Droga nie została na mapach pokazana. To jest tylko zrobiona przez kolej dla nich droga dojazdowa, teren roboczy, ale jej fizycznie na mapach nie ma i po niej nie można jeździć. Ja tylko mogę grzecznie poprosić przedstawicieli PKP, żeby oni to poprawili i umożliwili Pani dojście do stacji, ale my sami na nie naszej działce nic zrobić nie możemy – mówi w rozmowie z nami burmistrz Albina Łubian.
Burmistrz wyjaśnia również, że w związku z pojawieniem się informacji o przebudowie linii kolejowej do Mińska Mazowieckiego podczas uzgodnień przedstawiciele gminy wnosili, żeby kolei drogę wiodącą od przejazdu kolejowego do zabudowań i nastawni kolejowej wybudowała przy okazji tej modernizacji. – Zaproponowaliśmy, że zrobimy asfalt, a oni żeby zrobili podbudowę. Ale przedstawiciele kolei powiedzieli nam, że nie są zainteresowani tą drogą, bo jak będą chcieli dojechać do nastawni, to przyjadą po torach drezyną – mówi Łubian.
Urzędnicy próbowali uzyskać też zgody na przekazanie terenu od właścicieli działek znajdujących się przy drodze, aby jednak tę trasę poprawić. – Nie możemy nic zrobić. Dwóch się nie zgodziło, bo nie są zainteresowani budową drogi i po dwóch nie ma spadku, bo już nie żyją. Stoimy w miejscu, bo nie mamy jak tej drogi robić, a już w ubiegłym roku mieliśmy zrobić projekt – dodaje burmistrz i zapewnia: – Ja mogę tylko grzecznie prosić przedstawicieli PKP, żeby oni tę drogę za nastawnią poprawili teraz, bo my nie mamy na to wpływu, bo to nie jest nasz teren.
Ewelina Karbowska, materiał opublikowany w Gazecie Twój Głos
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie