
Spędzili razem 7 dni. Przejechali wspólnie niemal 2000 km. Chociaż wielu w to nie wierzy, nie mieli poważniejszych awarii. Udowodnili, że „pięćdziesiątka” jeszcze może! Mimo, że prędkość nie była zawrotna, pojawiało się zmęczenie, a czasem dokuczało słońce, czasem deszcz, to obaj twierdzą, że to była niezwykła przygoda. Bartek Kubik z Pilawy i jego Romet Chart 210 wrócili z podróży na południe Polski.
Mimo, że jeden reprezentuje rocznik 1988, a drugi 1998 i różni ich 10 lat, to dogadują się świetnie. W tym roku razem wyruszyli w wyprawę na południe Polski i przemierz yli wspólnie 1954 km. B artek Kubik i jego najlepszy przyjaciel – Romet Chart wyruszyli z Pilawy w niedzielę 19 lipca. ( Bartek Kubik i jego Chart w niezwykłej podróży po Polsce Czytaj dalej>>> ) Odprowadzeni przez przyjaciół, w tym między innymi przez przedstawicieli Oldtimerów, ruszyli w podróż, która zaowoc owała wieloma nowymi znajomościami i niezapomnianymi wrażeniami z trasy. Po powrocie odwiedzili redakcję eGarwolin, aby opowiedzieć o wyjątkowej wyprawie. Zdecydowanie bardziej rozmowny z tej zgranej dwójki był jednak Bartek.
Bywało ciężko, ale dali radę!
– Mimo planowanych 1800km przejechaliśmy 1954km. Na tankowanie wydałem 362zł. Chart palił przy jeździe po górach średnio 3,6l na 100km. Średnia prędkość z jaką się poruszaliśmy to 40-50km na godzinę. W podróży spędziliśmy 7 dni, od niedzieli do niedzieli. Zero awarii, chociaż niektórzy twierdzili, że ukrywałem awarie, zmiany, tankowanie. Tak jak napisałem na wydarzeniu, poszła dętka w Chrominie 15 km od Garwolina, szybko wymieniłem, 15-20 minut i pojechałem dalej. I dwie żarówki poszły. Jedna z tyłu, druga z przodu. To tyle – zapewnia Bartek.
Nastolatek jeszcze na terenie powiatu garwolińskiego przeżył kolizję, która na szczęście zakończyła się bez poważniejszych obrażeń dla niego samego i jego maszyny. – Gdy byłem na stacji w Borowiu, czekali już na mnie Wojtek z Sebastianem. Wtedy zajechał mi drogę facet z astry, który skręcał na tę stację. Musiałem uciekać do rowu. Nie było innego wyjścia. Połamał się błotnik z przodu, budka licznika, trochę kierunki pofalowało, ale to już naprostowane. Błotnik tylko do spawania i będzie wszystko dobrze – opowiada pasjonat podróży i motoryzacji. – Podczas całej podróży Chart sprawował się bardzo dobrze. Mnie najbardziej zdziwiło to, że wytrzymał pod Zakopiankę. Te 10-15km na godzinę, na jedynce, na pełnych obrotach pod samą górę. Zeszło nam się trochę do Nowego Targu, nie zdążyliśmy zajechać do Krakowa i musieliśmy nocować pod Zakopanym, ale dawał radę. Myślałem, że najgorzej będzie właśnie w Zakopanym, ale jak się okazało na Podkarpaciu były większe górki i doszło do tego, że pod samą górę to już trzeba było pomóc mu nogami, bo już nie dawał rady. Ale podjechaliśmy i na samej górze powitały nas takie widoki, że naprawdę było warto! – mówi nastolatek.
Podróż to miejsca, ludzie, niezapomniane wrażenia
Bartek zapewnia, że w pamięci zostaną mu nie tylko widoki i odwiedzane miejsca, ale także spotkania ze znajomymi i z nieznajomymi, których napotykał na trasie. Część osób umawiała się z nim za pośrednictwem Facebooka. Łącznie, podczas podróży spotkał się z oko ło 30-40 osobami, m.in.: w Radomsku, Krakowie, Zakopanym oraz na Podkarpaciu. – Na pewno zapamiętam też dojazd do Krakowa w trakcie burzy, która mnie złapała, gdy wyjeżdżałem z Zakopanego. Największa ulewa jaka mogła być, ale byliśmy przygotowani. Wszystko było zarzucone, wszystko przeciwdeszczowe. Chart ubrudził się jeszcze bardziej, ale w szystko było dobrze. Zajechaliśmy na stację w drodze do Zakopanego, jakieś 20 km przed Krakowem, gdzie spotkaliśmy małżeństwo, które wracało na motocyklu z wakacji z Chorwacji. Byli już prawie w domu, bo mieszkali niedaleko Krakowa. Trochę pogadaliśmy. To było bardzo ciekawe spotkanie – wspomina nastolatek.
Bartek nie ukrywa, że podczas wyprawy pojawiało się zmęczenie, szczególnie pod koniec dnia. A dni w tej podróży nie były krótkie. – Wstawaliśmy około 7 lub 8. Po przygotowaniu się do jaz dy ruszaliśmy i jechaliśmy do północy lub do 1.00 w nocy. W ciągu dnia robiliśmy postoje na odpoczynek, tankowanie, jedzenie, spotkania z ludźmi. Najgorzej było, gdy jechaliśmy do Zamościa. 50 km przed celem jechałem na śpiworze, bo już nie dawało rady – opowiada ze śmiechem nastoletni podróżnik. Bartek i Chart nocowali w dwa razy w motelu, kilka razy w namiocie i raz w garażu u znajomego. Na wyprawę na południe Polski Bartek przeznaczył około 600-650 zł. W tej kwocie zawiera się już koszt tankowania, picia i jedzenia.
Na „Kwadracie” powitał ich ryk klaksonów
W związku z rozwijaną przez Charta prędkością Bartek w większości był wyprzedzany przez inne pojazdy. Kontakt z policją był raczej znikomy, a mundurowi napotkani "na światłach" w Krakowie nie myśleli o kontrolowaniu podróżników. Jak opowiada Bartek, jeden policjant szturchając łokciem drugiego wskazał na mapkę, pokazującą trasę podróży, a n astępnie obaj wybuchnęli śmiechem. Wszyscy, którzy widzieli Bartka i Charta w trasie oraz mieli chwilę, aby zerknąć na mapkę reagowali pozytywnie: uśmiechali się, machali, pokazywali kciuk do góry, migali światłami awaryjnymi, życzyli szczęśliwej drogi. – Troszkę się poobijaliśmy, ale jak już dojechaliśmy na „Kwadrat” w Garwolinie przywitał nas ryk klaksonów, głównie Marcina Kępki, Anny Zwierz i mojego brata. B ardzo mnie to zaskoczyło, oczywiście pozytywnie, że tak nas przywitali. Mama płakała, że już szczęśliwie do domu wróciłem, że jej mało serce w Borowiu nie stanęło, ale wszystko było dobrze. Koledzy, którzy mówili że zwariowałem udając się w taką podróż rometem, teraz są zaskoczeni, że dojechałem. Najbardziej zaskoczył ich wypadek w Borowiu, ale daliśmy radę, więc wszyscy są zadowoleni – mówi z uśmiechem Bartek, który już myśli o kolejnej podróży z Chartem. W planach jest wyprawa na północ Polski, a jeśli się uda i dojdą środki finansowe, podróżnicy być może przemierzą całą Polskę, ewentualnie wybiorą się zagranicę. Wówczas na pewno będą potrzebne lepsze sakwy, mocowania na nie i jakiś większy bagaż oraz bardziej miękkie siedzenie.
– Marzeniem było przejechanie całej Polski. Mogę powiedzieć, że połowicznie to marzenie się spełniło. Dużo widoków, dużo zwiedzania, dużo poznanych ludzi. To była niezwykła przygoda – wyznaje młody pasjonat.
Fot. pochodzą z wydarzenia „Wyprawa Chartem na południe Polski”.
(ur) 2015-08-05 21:17:21
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Brawo Bartunia!!!Brawo mama! Dzielna dziewczyna .Podziwiam:-)