Reklama

"Chcemy tylko normalnie żyć"

Droga dojazdowa do posesji Zofii Czarneckiej jest regularnie zalewana wodą. To skutecznie utrudnia codziennie funkcjonowanie jej rodzinie

– Tak wygląda nasze życie codzienne: bez drogi, bez lamp, rowy kiedyś zrobione, ale porozjeżdżane ciągnikiem, teraz niedrożne, brak przepustów, miejscami rosną krzaki – opisuje drogę dojazdową do swojej posesji Zofia Czarnecka z Filipówki (gm. Borowie). Mieszka wraz z bratem Tadeuszem, który jest po udarze oraz niepełnosprawnych synem.

Opowiada, że po takiej drodze dziecko codziennie jest wyprowadzane rowerem do szkoły, a dwa razy w tygodniu przyjeżdża asystent rodziny, który wozi syna na rehabilitację. Jak nie może dojechać, staje samochodem wyżej. – Niby droga nikomu nie potrzebna, ale jak przyjdzie co do czego, to wszyscy nią jeżdżą. Korzystają z niej ludzie jeżdżący do lasu i pól – zauważa. Najgorszy odcinek drogi jest od górki do lasu. Ze względu na brak rowów i przepustu na dole woda spływa drogą i na końcu tworzy się rozlewisko.

 

Nie chcą asfaltu

Pani Zofia pokazuje miejsca, w których sami próbowali zrobić rowki w drodze, żeby woda odpływała, ale wtedy innym użytkownikom drogi to przeszkadzało i je zasypywali. Przyznaje, że niewielu gospodarzy tu mieszka. – Ale czy my nie jesteśmy ludźmi? Tym bardziej, że na wsi przy jednej z dróg też wielu gospodarzy nie ma, a oświetlenie jest na każdym słupie i droga świeżo wyremontowana – zauważa.

Jak mówi, wystarali się o trochę tłucznia i kamieni, bo jak tego nie było, to samochody w ogóle grzęzły w błocie. – Ale co z tego, że wysypane, jak wody nie da się ominąć. Polem także nie da się przejść, bo jest błoto. Tu tylko gumowce rozwiązują problem – pokazuje, że idąc poboczem, można zapaść się w błoto nawet do połowy łydki.

Akurat tego dnia, gdy przyjechaliśmy do pani Zofii, na wcześniejszym odcinku drogi trwają prace: jest wykonywany przepust, są pogłębiane rowy i równane dziury. Pani Zofia obawia się, że teraz woda z tego rowu powyżej (który kończy się w pewnym momencie) tym bardziej będzie płynęła drogą w ich kierunku. – Jeśli do następnej zimy nic nie zrobią z drogą, to przy roztopach będzie rzeka, a nie droga – stwierdza.

Podkreśla, że oni nie chcą asfaltu. – Chcemy tylko normalnie żyć i funkcjonować – zauważa. Dodaje, że przydałyby się jakieś lampy, bo gdy wracają po ciemku, jest niebezpiecznie.

 

Musi być zgoda właścicieli łąki

Wójt gminy Borowie Wiesław Gąska potwierdza, że zna sprawę. Wyjaśnia, że pas drogi gminnej ma tam jedynie 5 metrów szerokości. Jak mówi, trzeba odwodnić tę drogę, ale nie ma gdzie puścić wody, ponieważ wokół są prywatne tereny.  Najtrudniej jest na dole przy samym lesie. Tam przydałby się przepust, który odprowadzałby spływającą wodę. – Do niego musi być kilka metrów dobrego rowu, żeby woda odpłynęła i wsiąkła – zauważa.

Jednak gmina nie może wykonać rowu i skierować wodę na prywatne tereny bez zgody właścicieli. – Rozumiem panią Zofię, jednak nic nie możemy zrobić bez zgody właścicieli – podkreśla. Nadmienia, że wyżej, tam gdzie było można, to wykonano przepust. – Poprosiłem sołtysa, żeby rozmawiał z właścicielami łąk, aby wyrazili zgodę. Jak się zgodzą, to wtedy wykonamy roboty, które są konieczne – wspomina.

Podkreśla, że gmina pomaga pani Zofii ile może, np. odśnieża tę drogę w zimie. Zaznacza, że nie ma możliwości wykonania oświetlenia.

 

Sołtys się dogadał

Sołtys Leon Zawadka podczas naszej pierwszej rozmowy również potwierdza, że zna problem i rozumie panią Zofię. Osobiście widział, jak wygląda sytuacja. – Jak jest mokro, pada deszcz, to woda płynie drogą w dół, a na końcu robi się rozlewisko – przyznaje.

Podkreśla, że nikt mieszkanki nie zbywa. Wspomina, że akurat jest umówiony z właścicielem łąki na rozmowę, wtedy ten ma dać znać, czy zgadza się na wykonanie rowu. Kilka dni później rozmawiamy ponownie. – Właściciel powiedział, że się zgadza. Zgłosiłem to wójtowi. Czekamy na lepszą pogodę, żeby zacząć działać, bo teraz maszyny mogą ugrzęznąć. Wszystko jest na dobrej drodze, żeby rozwiązać problem – informuje.

Pani Zofia wyraża nadzieję, że w końcu sprawa zostanie załatwiona. – Teraz jest tragedia. Pada prawie codziennie. Topimy się na tej drodze. Najważniejsze, żeby pozbyć się wody – mówi.

 

Jarosław Staszczuk

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do