Reklama

Jarosław Michalik: "Zostałem skrzywdzony!"

Już osiem lat trwa spór wokół budynku niepublicznej przychodni przy ulicy Staszica w Garwolinie. Nadzór budowlany nakazał obiekt rozebrać, ale po kilku latach sąd zmienił tę decyzję. Teraz trwa postępowanie legalizacyjne. Kto ma rację: właściciel – znany garwoliński lekarz czy urzędnicy?

 – Co rano przez 4 lata budziłem się z myślą, że budynek może zostać rozebrany. Gdyby tak się stało, to byłoby przekreślenie dorobku całego mojego życia  – nie ukrywa Jarosław Michalik, właściciel budynku ośrodka zdrowia przy ulicy Staszica w Garwolinie. – Nie zgadzam z tym, że to była samowola budowlana. To było odstępstwo od projektu i to – moim zdaniem oraz innych osób z branży budowlanej i prawniczej – nieistotne odstępstwo. Samowola jest wtedy, kiedy nie ma pozwolenia na budowę – uważa.

 

Cztery rzędy cegieł

Lekarz oprowadza nas po budynku i jego otoczeniu oraz po raz pierwszy szczegółowo opowiada całą historię ze swojej perspektywy. Wymienia, że miał projekt, pozwolenie na budowę i kierownika budowy oraz postawił budynek zgodnie z projektem. Budynek został odebrany w 2014 roku bez żadnego sprzeciwu ze strony PINB. Potem nastąpiła zmiana sposobu jego użytkowania z mieszkalno-gospodarczego na usługowy. Wtedy J. Michalik wystąpił do starostwa o pozwolenie na nadbudowę klatki schodowej.

– Nie chodziło o nadbudowę całej klatki schodowej, tylko 4 rzędów cegieł w górę z jednej strony i 7 z drugiej. Klatka schodowa istniała, ale była za niska i wchodząc na poddasze musiałbym się schylać – wyjaśnia, przyznając, że nie zorientował się, iż projektant początkowo zaprojektował ją za niską. Złożył projekt na nadbudowę klatki do wydziału budownictwa starostwa. Roboty wykonał jednak nie czekając na decyzję starostwa. – Padały akurat intensywne deszcze i przez tę klatkę woda zaczęła lać się do mieszkania, spływała po ścianie na podłogę. Zacząłem roboty, aby nie dopuścić do dewastacji tego, co już zostało zakończone – pokazuje nam pokój, do którego z góry spływała woda.

Wydział budownictwa skierował do PINB wniosek o kontrolę w tej sprawie. Inspektor stwierdził podczas niej, że inwestor klatkę nadbudował zanim otrzymał na to pozwolenie, a także po złożeniu do PINB zawiadomienia o zakończeniu budowy -czyli w warunkach samowoli budowlanej. Według niego w ten sposób powstała IV kondygnacja budynku, co naruszyło miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który dla tej części miasta przewiduje tylko budynki do III kondygnacji.

– Wcześniej nikt nie potraktował tego poziomu jako IV kondygnacji. Skoro trzy pomieszczenia nie potraktowano wcześniej jako kondygnacji -taki projekt zatwierdził wydział budownictwa -to klatki też nie powinno się tak traktować, ponieważ wszystko jest na jednym poziomie – tłumaczy lekarz.

Inne stwierdzone przez inspektora odstępstwo od pozwolenia na budowę to wybudowanie tarasu, co wiązało się z budową ściany zewnętrznej i przebudową dachu.

 

Nadbudowa czy nowy obiekt?

W marcu 2015 roku roku PINB nakazał inwestorowi sporządzić zamienny projekt budowlany, uwzględniający dokonane zmiany oraz nakazał rozebranie nadbudowanej klatki schodowej. J. Michalik odwołał się do Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego (MWINB).

– Gdybym nie odwołał się od tych decyzji, to tylko rozebrałbym nadbudowaną część klatki schodowej i wykonałbym projekt zamienny – zauważa teraz lekarz. MWINB uchylił decyzje PINB. – Moja ówczesna adwokat popełniła wielki błąd. Zadowoliła się tym, że MWINB uchylił decyzje. Nie przeczytała i nie odwołała się od uzasadnienia – przyznaje lekarz.

W uzasadnieniu MWINB stwierdził, że istniejący wcześniej budynek został rozebrany i zastąpiony nowym obiektem, a inwestor miał pozwolenie jedynie na jego przebudowę i rozbudowę. Według MWINB powstały budynek nie był więc objęty pozwoleniem na budowę. Urząd nakazał prowadzenie postępowania w kierunku samowoli budowlanej całego budynku.

W styczniu 2016 roku PINB wydał decyzję o rozbiórce budynku. Nie zgadzał się z nią J. Michalik. Tłumaczy on, że nadbudowa to rodzaj budowy, w której wykorzystuje się elementy starego budynku -a on właśnie to zrobił. Dostał pozwolenie na rozbiórkę budynku do parteru, łącznie ze stropem.

– Z uwagi na zły stan pozostałych ścian byłem zmuszony rozebrać do fundamentów te ściany, na które nie miałem pozwolenia, gdyż ich pozostawienie i nadbudowanie budynku groziło katastrofą budowlaną. Wzmocniłem fundamenty i następnie te same ściany, które zostały zburzone, zostały w tym samym miejscu odbudowane, za wiedzą kierownika budowy – opisuje. – Niezrozumiałym jest to, że w pierwszej decyzji z 2014 roku inspektor Krawczyk (poprzedni PINB -przyp. red.) nazwał te roboty nieistotnym odstępstwem od projektu, a w drugiej z 2015 już samowolą budowlaną –wspomina.

Stwierdza, że drugim błędem poprzedniego PINB było to, że od razu nakazał rozbiórkę obiektu, zamiast podjęcia próby jego legalizacji. – Decyzje inspektora były sprzeczne ze sobą. Człowiek na takim stanowisku powinien lepiej ważyć decyzje, które wydaje, bo krzywdzi tym ludzi – stwierdza lekarz.

Decyzję pierwszej instancji podtrzymał MWINB oraz Wojewódzki Sąd Administracyjny. – Jeżeli kolejne instancje mówią o samowoli budowlanej, to są w błędzie i nie biorą pod uwagę tego, że budynek został posadowiony na fundamentach starego budynku -czyli wykorzystał elementy starego budynku, co jest klasycznym przykładem nadbudowy – uważa J. Michalik.

 

Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego: "To samowola"

Dopiero Naczelny Sąd Administracyjny uchylił wszystkie dotychczasowe decyzje w tej sprawie, także tę dotyczącą rozbiórki obiektu. NSA zarzucił organom, że przyjęły, iż wybudowane poddasze ma charakter użytkowy, co czyni z niego kondygnację. Wskazał, że to burmistrz, a nie nadzór budowlany, jest organem uprawnionym do stwierdzenia zgodności z MPZP. Potwierdził jednak wybudowanie budynku w warunkach samowoli budowlanej. Nakazał także prowadzenie postępowania w kierunku legalizacji budynku.

Czy obecnie w przypadku tego budynku możemy mówić o samowoli budowlanej? Tak mówi Grzegorz Rosłaniec, powiatowy Inspektor nadzoru budowlanego w Garwolinie. – Inwestor odstąpił w sposób istotny od projektu, wykonał roboty samowolnie i niezgodnie z pozwoleniem na budowę oraz z projektem – wyjaśnia. Jednocześnie precyzuje, że samowola dotyczy całego budynku, gdyż w trakcie budowy istniejący budynek został rozebrany do fundamentów i na nowo odbudowany.

Obecnie PINB -od lipca 2020 roku -prowadzi postępowanie legalizacyjne całego budynku. Postępowanie toczy się w kierunku legalizacji obiektu, a nie jego rozbiórki. – Rozbiórka obiektu jest krokiem ostatecznym, w przypadku braku chęci inwestora do legalizacji lub niewłaściwego spełnienia obowiązków legalizacyjnych oraz braku opłaty legalizacyjnej – nadmienia G. Rosłaniec. PINB nakazał też wstrzymanie wszelkich prac budowlanych przy obiekcie. 

 

Do końca kwietnia

W przypadku prowadzenia postępowania legalizacyjnego, prawo jasno określa obowiązki inwestora. – Jest to m.in. przedłożenie oświadczenia burmistrza o zgodności inwestycji z zapisami Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego. Inwestor musi także dołączyć aktualny projekt budowlany z uzgodnieniami i pozwoleniami oraz oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością. Obecnie oczekujemy na te wszystkie dokumenty – informuje PINB.

Jak wyjaśnia inspektor, to burmistrz Garwolina w zaświadczeniu stwierdza, czy inwestycja jest zgodna z zapisami MPZP. – Jeżeli tak stwierdzi, to przyjmiemy, że ta inwestycja jest zgodna z MPZP i na jej podstawie oraz innych wymaganych dokumentów możemy ją zalegalizować. Jeżeli opinia burmistrza byłaby negatywna, wtedy legalizacja nie będzie możliwa – tłumaczy G. Rosłaniec.

W prowadzonym powstępowaniu PINB wyznaczył J. Michalikowi termin na złożenie wymaganych dokumentów. Było to koniec marca 2021 roku. Tuż przed jego upłynięciem inwestor zwrócił się o zmianę terminu. Potem uczynił to jeszcze raz. W obu wypadkach PINB przychylił się do wniosków. Aktualnie obowiązującą decyzję wydał na początku stycznia. Według niej inwestor ma złożyć dokumenty do końca kwietnia.

 

Pójdzie do sądu?

J. Michalik zapewnia, że wszystko jest na ostatniej prostej i do końca kwietnia zamierza złożyć komplet dokumentów. – Tylko ja wiem, ile zdrowia, nerwów i pieniędzy mnie to wszystko kosztowało. Nie chcę opowiadać o kulisach wcześniejszych decyzji PINB, ale nie miało to nic wspólnego ze sprawiedliwością – podkreśla. – Zostałem mocno skrzywdzony i prawdopodobnie będę dochodził swoich praw na drodze sądowej – nie ukrywa.

Nawet kilkadziesiąt tys. zł za legalizację

Po otrzymaniu dokumentów PINB je przeanalizuje. Legalizacja -jeśli do niej dojdzie -będzie wiązała się z konkretnymi opłatami. Dokładna kwota opłaty legalizacyjnej będzie naliczona dopiero po złożeniu przez inwestora projektu. Może sięgnąć kilkudziesięciu tys. zł. Po wniesieniu opłaty zostanie wydane ewentualne postanowienie o wznowieniu robót.

 

Jak długo można przesuwać termin?

A co w przypadku, gdy inwestor ponownie złoży wniosek o przesunięcie terminu złożenia dokumentów? Jak długo PINB może przesuwać ten termin? G. Rosłaniec odpowiada, że przepisy tego nie określają. – Zależy to od skomplikowania samego procesu legalizacyjnego. Staramy się rozważyć wszystkie argumenty, czy te przedstawione przez inwestora są zasadne. Jeżeli uznamy, że mogły mieć wpływ na przedłużenie całego procesu przygotowania dokumentacji, to przychylamy się do prośby inwestora i termin wykonania obowiązków zostaje zmieniony. Nie trwa to w nieskończoność i na każde żądanie inwestora – wyjaśnia.

 

 

Jarosław Staszczuk

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do