
- Panie posłanki i panowie posłowie – rozpoczął przemówienie prezydent Wokulski. – To, co stało się kilka dni temu, jest zamachem na naszą młodą demokrację, na nasze młode państwo!!! To oni odrzucili nasz wniosek. To oni odebrali nam pieniądze, przekreślili naszą flagową inwestycję i sponiewierali nasze marzenia o własnej pływalni – grzmiał z mównicy.
Opozycyjny poseł Bobrowski słuchał tego przemówienia i uśmiechał się w duszy, myśląc, że udało mu się przytrzeć nosa Wokulskiemu i za rok to on zostanie prezydentem. Bo co taki Wokulski może teraz obiecać wyborcom, jak już tej kiełbasy wyborczej, tego, pożal się Boże, basenu nie będzie? Niestety mylił się poseł Bobrowski, nie doceniając inwencji Wokulskiego…
Następnego dnia w gabinecie prezydenckim Wokulski gościł Bąkiewicza.
- I co dalej, panie prezydencie? – zapytał Bąkiewicz. – Co dalej z basenem?
- Już ty się o to nie martw – odpowiedział Wokulski. – Chcą basenu, to go dostaną, a my wyrobimy się w kosztach, które zaplanowaliśmy. Mam plan awaryjny. Siadaj i słuchaj.
Wokulski wskazał na fotel, na którym miał usiąść Bąkiewicz, i opowiadał dalej z wyraźną dumą:
- Plan B wygląda następująco: basen, a nawet dwa baseny, zrobimy na naszych Mazurach, na kwadracie. Prace będą dwuetapowe, najpierw zrobimy basen mały, później duży i do tego jeszcze lodowisko!
- Ale jak? – jęknął lekko skołowany Bąkiewicz.
- Niech cię o to głowa nie boli – rzekł na to Wokulski. – Mam już wszystko przemyślane. Basen kryty to nic innego jak ściany i sufit, ciepła i czysta woda, szatnie, toalety. Mój plan zakłada, że mniejsze oczko wodne na naszych Mazurach obstawimy konstrukcją z pałąków, ewentualnie ustawimy rusztowania, naciągniemy na to grubą folię i basen mamy gotowy!
- Ale… - nieśmiało zaczął Bąkiewicz. Wokulski nie pozwolił mu dokończyć.
- Wszystko, co wcześniej obiecałem, będzie i tutaj. Nie ma znaczenia, czy ściany i dach będą z folii czy z cegieł. Liczy się, że w razie deszczu nic nikomu nie leci na głowę.
- A toalety? – wtrącił Bąkiewicz.
- Nie przerywaj i daj mi dokończyć – zrugał go Wokulski. – Nad to jezioro ludzie chodzili dotąd w zwykłych ubraniach, tam się przebierali i kąpali. Żadna szatnia nie była potrzebna. Nie widzę powodów, żeby coś zmieniać. To pozwoli nam oszczędzić kilka tysięcy złotych. Pytasz o toalety, a i tak przecież wszyscy siusiają do wody. Na poważniejsze sprawy możemy wstawić małego toj-toja albo niech robią w piasek na plaży, tylko niech kopią głębokie dołki. Ogrzewanie i filtrowanie też już obmyśliłem. Kupimy grzałki i filtry do wody, takie jak do akwarium, tylko mocniejsze. Jak wszystko się uda, za rok zrobimy to samo z drugim naszym jeziorem. A małe zimą przekształcimy w lodowisko.
- Ok – odpowiedział Bąkiewicz, kierując się do wyjścia. – Tylko niech te plany nie zakończą się tak jak budowa naszej highway rowerowej – dodał niby od niechcenia i szybko zamknął za sobą drzwi.
(Sara Rarytas) 2009-12-24 08:00:00
Napisz do Sary: sara.rarytas@egarwolin.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
:o my chcemy basenu :0