
Brak wózków, miejscami puste półki, olbrzymie kolejki ciągnące się dosłownie przez cały sklep i przeraźliwie zmęczone kasjerki, które przyznają, że czegoś takiego nie widziały nawet przed świętami. Tak wyglądała środa, od momentu, gdy kraj obiegła informacja o zamknięciu szkół, przedszkoli i placówek kultury oraz odwołaniu wszelkich imprez i zgromadzeń. Mieszkańcy, bojąc się koronawirusa, robią zapasy.
Środowe popołudnie w jednym z garwolińskich marketów. Jeszcze przed wejściem wiadomo, co czeka nas w środku. Świadczy o tym brak miejsc do zaparkowania i wózków. W markecie tłumy.
– Od rana tak jest?
– Zaczęło się po informacji o zamknięciu szkół. Ludzie chyba boją się, że i sklepy pozamykają... – mówi kobieta, która od dłuższego czasu wykłada z magazynu towar, żeby uzupełnić braki. – A zamkną? – pyta zaniepokojonym głosem klientka, która pakuje do już solidnie wypełnionego wózka 10 kg cukru.
I tak, najszybciej znikają makarony, mąki, ryż, kasze, cukier. W wózkach klientów piętrzą się też zgrzewki wody i kartony mleka. Klienci kupują także inne produkty mleczne. Miejscami chłodnie wyglądają jakby przez sklep przeszedł tajfun. Zainteresowanie klientów cieszą się także środki czystości, żele antybakteryjne, mydła.
Wchodzące do sklepu nowe osoby z zaskoczeniem pytają: "A co to? Wojna idzie?" Co jakiś czas słychać słowo "koronawirus" wypowiadane w różnych odmianach.
Niektórzy stojący w kolejkach, widząc, że nie uda się zrobić dziś szybko zakupów, denerwują się. Ktoś odbiera telefon. – Nie wiem, o której będę. W kolejce stoję! Nie... daleko jeszcze do kasy. Pojęcia nie masz, co się dzieje...
Spontaniczna radość na informację, że przy kasach jest jeszcze papier toaletowy zaskakuje po chwili nawet tych, którzy po niego pobiegli. Nerwowa atmosfera w kolejce z czasem zmienia się w całkiem przyjemną. Obcy sobie ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać, a nawet żartować. Także z tego, co się dzieje i w czym sami uczestniczą.
Po 50 minutach stania w kolejce, ciągnącej się dosłownie z drugiego końca sklepu, na horyzoncie pojawia się upragniona kasa. Na twarzy kasjerki widać autentyczne zmęczenie.
– Od rana tak jest?
– Nie wytrzymałabym od rana. Na drugą zmianę jestem. Czegoś takiego nie widziałyśmy nawet przed świętami – przyznaje kobieta.
Stojąca obok klientka rzuca, że to wszystko powoduje strach przed koronawirusem i informacja o zamknięciu szkół. Kasjerka obsługując kolejną osobę na głos zastanawia się, kto jutro zajmie się jej dzieckiem, które nie idzie do szkoły. W kolejce do jej kasy nadal stoi ciągnący się przez cały sklep rządek klientów. Pozostałe kasy przeżywają podobne oblężenie. Przed marketem nadal nie ma ani jednego wolnego wózka.
Czytelnicy informują, że podobne oblężenie zaobserwowali w środę w kilku innych marketach w Garwolinie i innych miejscowościach naszego powiatu. Przypominamy, podczas wczorajszej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki uspokajał obywateli, że na chwilę obecną nie ma konieczności robienia dużych zapasów żywności.
ur
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie