Reklama

Ostatnia bitwa kampanii wrześniowej

Ledwo ucichły echa bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, a znów przyszło nam stawić czoła nieprzyjacielowi, tym razem na polach Woli Gułowskiej.

 

 

Do ostatniej walki w Kampanii Wrześniowej stawiliśmy się w pełnym składzie sekcji strzelców konnych na zaproszenie Stowarzyszenia Lubelska Grupa Rekonstrukcji Historycznych – Front, w celu upamiętnienia 71. rocznicy bitwy pod Kockiem stoczonej w pierwszych dniach października 1939 roku przez Samodzielną Grupę Operacyjną POLESIE, dowodzoną przez gen. Franciszka Kleeberga, z niemiecką 13 Dywizją Piechoty Zmotoryzowanej gen. Otto.

Niestety dwóch najmłodszych strzelców nie mogło wziąć udziału w rekonstrukcji z powodu niepełnoletności (wymóg organizatora), czym nie byli zachwyceni, ale godnie nam towarzyszyli jako wsparcie w przygotowaniach i później jako widzowie. Mamy nadzieję, że zdobyli kolejne cenne doświadczenia.

 

Miejscem akcji były łąki na tyłach kościoła Nawiedzenia NMP w Woli Gułowskiej. Z Garwolina wyjechaliśmy o godzinie 8.00, na 10.00 byliśmy już zameldowani w Garnizonie (budynki Zespołu Szkół im gen. Franciszka Kleeberga) i gotowi do apelu mundurowego, który to bezpośrednio przeobraził się w omówienie scenariusza i próbę widowiska. Każdy dostał konkretne wytyczne – scenariusz był rozbudowany i szczegółowy. Po próbie, w samo południe ugoszczono nas smacznym dwudaniowym obiadem, po którym pobraliśmy broń i amunicję. Czas wolny spędziliśmy na rozmowach i wymianie doświadczeń z kolegami z innych grup.

Nadeszła godzina rozpoczęcia walk. Zaczęło się epizodem pobytu kombinowanego oddziału wojska między drewnianymi zabudowaniami Woli Gułowskiej. Dowódca oddziału wystawił ubezpieczenie w postaci sekcji rkm, w którego skład weszło dwóch z naszych żołnierzy – to my jako pierwsi wypatrzyliśmy nadchodzących zza cmentarza Niemców i jako pierwsi otworzyliśmy ogień. Potem wydarzenia potoczyły się lawinowo – odgłosy wystrzałów, wybuchy, panika i krzyki ludności cywilnej. Niestety jako pierwszy straty poniósł nasz 1.PSK. Z sekcji rkm, dzięki naszej osłonie, uszedł z życiem tylko celowniczy. Jeden z nas pozostał na polu chwały, drugi – ciężko ranny, został ewakuowany dzięki bohaterskiej postawie sanitariuszy.

 

Bój się rozwija…

Niemcy zdobywają zabudowania i pacyfikują ludność, pastwią się nad ciałem zabitego strzelca. W odwrocie tracimy kolejnego ciężko rannego. Bój się rozwija, wychodzi kontruderzenie sił polskich, wsparte posiłkami złożonymi z kawalerii i artylerii. Niemcy też mają armatkę – następuje wymiana ognia artyleryjskiego. Ziemia drży od eksplodujących pocisków. Polskie uderzenie jest silne i skutecznie odrzuca nieprzyjaciela.

Jeden z naszych zabitych strzelców dostaje ostatnie namaszczenie od księdza z pobliskiego kościoła. Potem nad nim i innymi zabitymi i rannymi litują się sanitariusze, ściągając ich z pola walki do zabudowań. Tam dochodzi do reaktywacji tylko po to, by zginąć drugi raz w zmasowanym natarciu wroga wspartego transporterem opancerzonym.

Tym razem jest jeszcze więcej wybuchów. Woda tryska w górę jak gejzery, wyrzucona w powietrze ziemia obsypuje rannych i zabitych pozostawionych na polu walki, a trup ściele się gęsto. Niemcy prowadzą morderczy ogień z wieży kościoła – ginie kolejny nasz strzelec i inni Polacy. Ogień milknie po celnych strzałach z polskiego działka, które obsługuje już tylko ranny celowniczy. Z wieży wydobywa się dym, wypada z niej Niemiec (bez obaw, to tylko manekin).

Polacy nie odpuszczają. Wśród nich jest jeszcze dwóch z nas: jeden ranny – mocno krwawi, ale walczy. I wreszcie sukces, nieprzyjaciel się wycofuje. Radość nie trwa jednak długo. Przychodzi rozkaz o kapitulacji z powodu otoczenia przez znaczne siły wroga i braku środków do dalszej walki. Część z pozostałych żołnierzy chowa bądź niszczy broń, inni zbierają rannych i poległych. Odchodzą do niewoli. Tylko kawaleria próbuje się przebijać, w oddali słychać odgłosy walki.

Straty 1.PSK są duże, wielokrotnie zabici i ranni – było to możliwe dzięki zbawczej mocy sanitariuszy. Tylko nasz dowódca wyszedł z boju bez szwanku.

 

Publiczność nie szczędziła oklasków

Na koniec jak zwykle prezentacja, rozdanie dyplomów i okolicznościowych pamiątek uczestnikom oraz podziękowania organizatorów. Dyplomy wręczał dobrze nam znany major Zbigniew Makowiecki – prezes Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii w Londynie, który brał udział w upamiętnianych przez nas walkach w 1939 roku jako dowódca plutonu w 3. PSK.

Widzowie musieli być zadowoleni, gdyż nie szczędzili oklasków. Na uwagę zasługuje usytuowanie widowni bardzo blisko pola walki, co dało możliwość pełnego wglądu w widowisko do tego stopnia, iż nie wysadzono w powietrze jednej z chat, właśnie z obawy o bezpieczeństwo publiczności.

Na koniec organizatorzy zafundowali pokaz sprawności kawaleryjskiej w wykonaniu Szwadronu „Toporzysko” w barwach 3. PSK. W międzyczasie rozentuzjazmowani widzowie robili sobie z nami zdjęcia.

Przyszedł czas demobilizacji i powrotu do domu. W Garwolinie byliśmy około 20.00. Dziękujemy grupie FRONT za zaproszenie oraz innym grupom za możliwość walki ramię w ramię lub przeciw sobie. Wszyscy cieszymy się z udziału w tym przedsięwzięciu. Długo będziemy pamiętać tę rekonstrukcję.

 

 

 

Relacja z udziału GRH 1. Pułku Strzelców Konnych w rekonstrukcji bitwy pod Tomaszowem Lubelskim na stronie www.1psk.com.pl

 

 

(Tekst: st. strzelec A. Jończyk)

(Foto/Wideo: Piotr Fudała)



 


Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do