
Proboszcz parafii w Miętnem ks. Jerzy Przychodzeń spoczął na cmentarzu w Marianowie, gdzie przez 11 lat był proboszczem. – To był prawdziwy sługa Jezusa, który służył ludziom. Wierni go cenili, bo znajdował dla nich czas – podkreślił dziekan ks. Stanisław Szymuś. Biskup Kazimierz Gurda wspominał zmarłego, jako gorliwego i dobrego pasterza, dbającego o piękno liturgii. Zawsze pełnego życzliwości i chęci pomocy każdemu, kto jej potrzebował. Na każdym kroku potwierdzają to jego parafianie.
Proboszcz parafii Podwyższenia Świętego Krzyża ks. Jerzy Przychodzeń został znaleziony ranny w czwartek, 1 września, rano na plebanii. Zmarł w poniedziałek, 5 września, w Szpitalu Powiatowym w Garwolinie. Miał 48 lat, z tego 23 lata przeżył w kapłaństwie. W czwartek, 8 września, w Miętnem została odprawiona msza żałobna. W piątek, 9 września, w Marianowie odbył się jego pogrzeb. W mszy pogrzebowej pod przewodnictwem biskupa diecezji siedleckiej Kazimierza Gurdy licznie uczestniczyli kapłani, poczty sztandarowe, parafianie oraz wierni z powiatu i nie tylko. Nieobecni, biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski i biskup pomocniczy Diecezji Siedleckiej Grzegorz Suchodolski zapewniali o łączności duchowej z pogrążoną w bólu rodziną kapłana i wszystkimi uczestnikami pogrzebu.
Troska o liturgię, pokora i wiara
List od biskupa Kiernikowskiego, skierowany do uczestników Eucharystii, odczytał kanclerz diecezji ks. kan. Jan Babik. – Mam w pamięci ks. Jerzego, jako tego, któremu leżały na sercu sprawy kościelnej wspólnoty. Z wielkim zaangażowaniem udzielał się zarówno w bezpośredniej pracy duszpasterskiej, jak również w pełnieniu różnych specjalnych zadań, szczególnie na polu formacji liturgicznej. Cechowała go troska o poprawność i piękno liturgii. Było też znamienne, z jaką pokorą i wiarą podchodził do powierzonych mu zadań – napisał biskup Kiernikowski, który złożył wyrazy głębokiego współczucia siostrze zmarłego kapłana, całej rodzinie, wszystkim przyjaciołom oraz współpracownikom duchownym i świeckim. – Jasnym światłem napełniają nas pełne nadziei słowa Chrystusa „ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie”. Modlę się, aby dobry Bóg wejrzał na wiarę i na ofiarny trud kapłańskiego życia św. p. ks. Jerzego i udzielił mu wiecznej nagrody w swojej chwale – zapewnił ks. Zbigniew Kiernikowski, biskup legnicki senior.
Tajemnica i dalsze badania
Biskup Kazimierz Gurda zaznaczył, że ks. Jerzy przed śmiercią przyjął sakrament namaszczenia chorych. – Lekarze nie zdołali przywrócić mu zdrowia po przewiezieniu go do szpitala w czwartek w minionym tygodniu. To wówczas został przewieziony do szpitala w stanie zagrażającym jego życiu. Nikt z nas nie wie, co wówczas się stało. Nikt z nas nie jest w stanie wyjaśnić do końca, co się wówczas wydarzyło. Zapewne będzie to przedmiotem dalszych badań i poszukiwań. Tajemnica tej nocy została zabrana przez księdza Jerzego. Niezbadany jest los człowieka, niezbadane jest serce człowieka i nie zrozumiemy do końca tego, co w nim się kryje. Tylko Bóg zna wszystko, dlatego w Jego rękach pozostawiamy to trudne dla nas wydarzenie. W Jego rękach pozostawiamy zbawienie naszego brata w kapłaństwie. To jest sprawa dla nas najważniejsza, pragniemy jego zbawienia, jego wiecznej i szczęśliwej obecności z Bogiem, który go stworzył i powołał do kapłańskiej posługi – podkreślił biskup Gurda, który przypomniał, że litość Boga i Jego wierność nigdy się nie wyczerpują.
Otwarty, skromny, serdeczny, gorliwy pasterz
– Mamy nadzieję, że oczekiwaniem na Pana, na Jego miłość, oczekiwaniem w milczeniu były napełnione ostatnie dni ziemskiego życia ks. Jerzego. Pan przyszedł i zakończył jego ziemską historię i ks. Jerzy rozpoczął nowy czas i nową z nim relację w świecie, w którym nie ma już ani choroby, ani cierpienia, ani śmierci, w świecie, do którego my wszyscy zdążamy – mówił. Biskup zaznaczył, że parafianie w Miętnem tylko przez 2 miesiące cieszyli się nowym proboszczem. Przyjęli ks. Jerzego z radością i nadzieją. – Dał się poznać ze swojej otwartości, skromności i serdeczności w stosunku do nich. Tym, co się stało w nocy z 31 sierpnia na 1 września wszyscy byli zaskoczeni i zdezorientowani – przyznał kapłan.
– Parafianie w Marianowie zapamiętali go, jako gorliwego i dobrego pasterza, dbającego o piękno liturgii, otoczonego służbą liturgiczną w czasie sprawowania sakramentów. Zawsze pełnego życzliwości i chęci pomocy każdemu, kto jej potrzebował – dzieciom, młodzieży, rodzicom, osobom starszym i chorym. Na tę serdeczność wierni odpowiadali swoją życzliwością – wspominał i dodał, że świadczy o tym obecność wielu uczestników pogrzebu.
Grób wezwaniem
Biskup Gurda podziękował parafianom z Marianowa, którzy wraz z obecnym proboszczem ks. Andrzejem pozytywnie odpowiedzieli na propozycję, by ciało ich poprzedniego proboszcza zostało złożone na parafialnym cmentarzu. – Jego grób na waszym cmentarzu niech będzie wezwaniem do pamięci o jego zaangażowaniu duszpasterskim, o dobru, które tu zostawił, a także niech będzie wezwaniem do modlitwy o jego wieczne zbawienie. Ufamy, że św.p. ks. Jerzy znalazł swoje mieszkanie w domu Ojca Niebieskiego. Szedł bowiem do Niego drogą, która tam prowadzi. Tę drogę wyznaczył mu Chrystus. On przecież powiedział: „ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Mnie” – zacytował słowa Ewangelii biskup Gurda, który przypomniał życiorys zmarłego kapłana, jego zaangażowanie i troskę o liturgię. – Teraz mam nadzieję, że uczestniczy w świętej liturgii w niebie – przyznał.
Po Bogu zawsze był drugi człowiek
Przybycie ks. Jerzego do Marianowa przypomniała przedstawicielka parafii. – 15 lipca 2011 roku Pan Bóg przekazał nas – lud marianowski – w ręce drobnego, niepozornego kapłana o dość wątłym zdrowiu, a on, jak heros, z troskliwością czułego ojca, a jednocześnie surowością mądrego wychowawcy zaczął przewodzić parafii pod wezwaniem św. Izydora w Marianowie. Był on nie tylko odważnym gospodarzem, podejmującym niełatwe decyzje, ale był również architektem naszych przyjaźni i znajomości. To co w ciągu 11 lat współtworzyliśmy z naszym kapłanem, przewodnikiem i bratem, ze św. p. księdzem Jerzym nie da się ująć w słowa i zdania. To trzeba było przeżyć, to trzeba czuć – zaznaczyła. – Ks. Jerzy dał się poznać jako człowiek niezwykle skromny. Nie cieszyły go zaszczyty i rozgłos. Jedynie Bogu samemu nie żałował chwały. Po Bogu zawsze był drugi człowiek. W parafii Św. Izydora ten drugi człowiek miał swoje imię. Miał swoją historię, często bolesną, naznaczoną krzyżem. Ksiądz Jerzy zawsze pomagał dźwigać ten krzyż i w ten sposób stawał się nierozłączną częścią tych niezwykłych, ludzkich losów. Kiedy został kanonikiem, skierował do nas takie słowa: „Kanonika do zbawienia nie jest potrzebna. Trzeba być po prostu człowiekiem” – wspominała.
Ukochał kapłaństwo i nigdy nie skalał sutanny
– My -świadkowie jego służby i pracy- z głęboką wiara i przekonaniem możemy dziś powiedzieć, że ksiądz Jerzy ukochał swoje kapłaństwo ze wszystkimi konsekwencjami, które ono niesie. Nigdy nie skalał sutanny, którą z pokora i dumą nosił. Po dwóch miesiącach nieobecności na swojej pierwszej parafii Pan Bóg oddaje go w nasze ręce, a my- ludzie spod znaku i herbu Maryi, spod pieczęci św. Izydora- dziękujemy za ten honor i zaszczyt. Teraz my zajmiemy się tobą. Będziemy dbać o twoją pamięć i dobre imię umiłowany kapłanie – zapewniła w imieniu parafian z Marianowa.
Przedstawicielka parafii podziękowała proboszczowi za trud przygotowania ceremonii i troskę o parafian w tak trudnym emocjonalnie dla nich czasie. Zacytowała również fragment przemówienia, które ks. Jerzy Przychodzeń wygłosił na pogrzebie swojego kolegi – ks. Piotra Wojdata. – W imieniu nas wszystkich, którzy z tobą odkrywaliśmy piękno Boga, życia kościoła, chcę powiedzieć i myślę, że wielu z nas może to z czystym sercem i sumieniem powtórzyć: "mieliśmy zaszczyt modlić się, znać takiego człowieka jak ty". Spoczywaj w pokoju – zakończyła parafianka.
Przedstawiciel rodziny zmarłego kapłana podziękował wszystkim duchownym, parafianom z Marianowa za niezwykłe zaangażowanie i oddanie, parafianom z Miętnego, lekarzom, pielęgniarkom i całemu personelowi, który opiekował się ks. Jerzym w szpitalu oraz wszystkim uczestnikom pogrzebu i ludziom dobrej woli, którzy kierowali do rodziny zmarłego świadectwa o tym, że duchowny nieustannie służył dobru i prawdzie na niwach działalności społecznej i duszpasterskiej. Prosili także o modlitwę i pielęgnowanie pamięci o zmarłym księdzu.
– Dziękujemy dziś za jego życie. To jest okazja, abyśmy przez jego życie zauważyli to, co jest najważniejsze i co ostatecznie się liczy, bo w codzienności naszego życia pewne rzeczy nam uciekają. Ksiądz Jerzy został przez Boga wybrany na kapłana. To jest jeden z najpiękniejszych darów, jakim słaby człowiek może być obdarzony – zaznaczył dziekan garwoliński ks. kan,. Stanisław Szymuś.
Prawdziwy sługa Jezusa, który służył ludziom
– W spotkaniu z księdzem wyczujesz, czy kocha swoje powołanie, czy też ma z nim problemy. Czy chce służyć w pokorze, czy ma problem ze swoją pychą. Wyczujesz, czy wiernie służy, czy po prostu się ślizga. Rozpoznasz, czy jest szczęśliwy w swoim powołaniu czy nie jest, a usłyszeć o sobie, że jest się księdzem z powołania, to jest największy zaszczyt Przy ołtarzu Jerzy był przedłużeniem osoby samego Chrystusa. Stawał się drugim Chrystusem. Jerzy kochał swoje kapłaństwo. Było jego perłą. Miał to coś, co przyciągało ludzi. Jak trudno jest nam to coś opisać. Tego czegoś się nie zapomina, bo jednym gestem, jednym uśmiechem, jedną dobrą rzeczą można tak wiele zrobić. Uczmy się zatem od księdza Jerzego szacunku do kapłaństwa – apelował dziekan.
– To był prawdziwy sługa Jezusa, który służył ludziom. Wielki kapłan, który do posługi duszpasterskiej nie szedł z poczuciem krzywdy, ale stał z różańcem w ręku pod krzyżem, również i krzyżem swojej choroby. To kapłan wielkiej wrażliwości serca, którą czasem przykrywał płaszczem jakiejś szorstkości. Czuł się sługą. Czuł się jak pasterz na froncie duchowym, a wierni go cenili, bo znajdował dla nich czas – podkreślił ks. kan. Stanisław Szymuś.
Proboszcz parafii św. Izydora w Marianowie ks. Andrzej Duklewski w imieniu parafian podziękował biskupowi, wszystkim kapłanom i uczestnikom uroczystości oraz lekarzom, którzy ratowali ks. Jerzego i personelowi, który opiekował się kapłanem w szpitalu.
Po mszy pogrzebowej ciało ks. Jerzego zostało złożone na cmentarzu w Marianowie.
Okoliczności śmierci ks. Jerzego Przychodzenia bada Prokuratura Rejonowa w Garwolinie. Z ustaleń śledczych wynika, że kapłan targnął się na swoje życie. Postępowanie jest prowadzone w kierunku art. 151 kk. Prokuratura sprawdza, czy ktoś doprowadził duchownego do popełnienia samobójstwa.
ur, zdjęcia i video: ŁS
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie