
W niedzielę w audycji Lwowska Fala emitowanej przez Radio Katowice (program lokalny Polskiego Radia) można było usłyszeć kilka ciepłych słów o… Garwolinie. A wszystko za sprawą spektaklu „Garwolak we Lwowie” przygotowanego przez teatr muzyczny „Od Czapy” z okazji Święta Niepodległości.
Audycja dostępna jest na stronie Światowego Kongresu Kresowian
http://www.kresowianie.com/lf.php
Dlaczego „Garwolak we Lwowie”? – zapytaliśmy Annę Żochowską, autorkę scenariusza i reżysera spektaklu.
- Wbrew pozorom nie jest to zestawienie całkiem od czapy. W końcu Garwolin leżał na trasie kolei Warszawsko-Lwowskiej. Przed wojną garwolińscy kuśnierze jeździli po skóry aż za Lwów. Dziś garwoliński odcinek obwodnicy, na wniosek Andrzeja Dobrowolskiego, nosi nazwę Traktu Lwowskiego.
Lwów to było miasto ważne dla każdego Polaka, otoczone sławą grodu „wiecznie wiernego”. Dawało natchnienie poetom, muzykom, wypuszczało w świat niezwykle wykształconych ludzi i pokłady lwowskiego humoru. Przecież już od samej lwowskiej mowy, czyli bałaka, wesołość brała człowieka. Czym jest Lwów dziś dla Polaków młodego pokolenia? Czy tylko miastem na Ukrainie, w którym odbędą się mecze EURO 2012, o ile do tego dojdzie? Mam nadzieję, że twierdzącej odpowiedzi na to pytanie nie udzielą ci, którzy obejrzeli nasz spektakl, przygotowany wspólnie z zespołem YCHTIS, który od kilku lat ma w repertuarze lwowskie piosenki, i panem Wojciechem Habelą, aktorem, Lwowiakiem urodzonym w Krakowie.
Chciałam pokazać zarówno dawny Lwów, wesoły, zawadiacki, ale świadomy krwi przelanej w jego obronie, jak i ten trochę mityczny obiekt westchnień i tęsknoty urodzonych we Lwowie, a rozrzuconych po świecie przez wojenną zawieruchę. Chciałam odkryć, że tajemnica uroku i wyjątkowości tego miasta tkwi w ludziach. Niesłychanie ważne jest, aby wykorzystać czas, kiedy żyją jeszcze świadkowie: Lwowiacy i ich dzieci, często urodzone już gdzie indziej, jak np. pan Habela, ale kultywujące rodzinne i lwowskie tradycje. Oni mogą nam wiele opowiedzieć, wiele się możemy od nich nauczyć. Podobnie jak od dzieci zawodowych wojskowych z 1. Pułku Strzelców Konnych, dziś już nobliwych starszych pań i panów, którzy noszą w sercu wspomnienia dzieciństwa w garwolińskich pułkowych koszarach. Dzieciństwa ciekawego i szczęśliwego, choć późniejsze losy ich rodzin bywały tragiczne. To z kolei jest nasz lokalny koloryt, tożsamość i zadanie na przyszłość. Tym razem jednak w roli głównej był zdecydowanie Lwów.
Wszystkim tym, którzy nie widzieli spektaklu, polecamy recenzję nadesłaną przez jedną z naszych czytelniczek.
Bez talentu śpiewaka piosenka by nie lśniła
Na początku października tego roku byłam we Lwowie. Wraz z grupką prawdziwych Garwolaków wybraliśmy się na zwiedzanie miasta-legendy.
Krętymi uliczkami lśniącymi bazaltową kostką prowadziła nas pani przewodnik – Ukrainka z polskim rodowodem. Uroczą polszczyzną, z lekkim lwowskim akcentem snuła opowieść o dziejach grodu Lwa.
Zobaczyliśmy wszystko, co każdy turysta zobaczyć powinien – panoramę miasta z wyżyn Górnego Zamku z dumnie powiewającą żółto-niebieską flagą, Plac Szewczenkiz królującym na nim pomnikiem Adama Mickiewicza, Hotel George, Katedrę z obrazem Matki Boskiej Łaskawej. Zwiedziliśmy dzielnicę ormiańską i zabytkową aptekę.
Ostatni etap to Łyczaków – Cmentarz Łyczakowski i Cmentarz Orląt Lwowskich. Miejsce szczególne, bo tu najbardziej doświadczyć można polskości tego miasta. Na tablicach nagrobnych tyle polskich nazwisk. Te najsławniejsze jak: Ordon, Konopnicka, Zapolska, Grottger, Herbert czy Goszczyński, ale też inne, zwyczajne, jak polski narciarz czy córka aptekarza.
Idziemy w ciszy i w skupieniu i nagle… las białych krzyży. To Cmentarz Orląt Lwowskich. Miejsce spoczynku młodych ludzi, czasami dzieci zaledwie, którzy stanęli do obrony ukochanego miasta. Broń zdobywali na wrogu i ginęli wierząc, że ich ofiara nie będzie nadaremna. Stałam tam i zastanawiałam się, co czuły ich matki.
Jest tam Kaplica Semper Fidelis. W księdze pamiątkowej zostawiłam wpis, że dziękuję Bogu i niezłomnej postawie młodych ludzi, że swoje dzieci mogłam wychować w pokoju.
Do Garwolina wróciłam bogatsza o to, co zobaczyłam, poznałam, usłyszałam. Bogatsza o zbiór zdjęć i tęsknotę za tym szczególnym miejscem.
Batiarskie opowieści
Zaproszenie na spektakl „Garwolak we Lwowie” potraktowałam jako uzupełnienie moich lwowskich przeżyć. Znam Teatr Muzyczny „Od Czapy” i wiem, że wszystkie ich spektakle są wysokiej klasy wydarzeniem. Nie zawiodłam się i tym razem. Starannie dobrany repertuar, uzupełniany obrazami starego Lwowa, przenosił nas w świat batiarskich opowieści, w lwowskie bałakanie baciarów.
Na początek spotkanie ze Szczepciem i Tońciem. Ich „Ni ma jak Lwów”, znane chyba każdemu Polakowi, rozpoczęło radosny korowód baciarskich piosenek i lwowskich sztajerków.
Scenografia, autorstwa Reginy Jurkowskiej-Siweckiej, dyskretna i urokliwa, podkreślała młodzieńczy talent naszych artystów. Aktorzy teatru – Przemek Wasilewski, bracia Żochowscy, Sławek Giska, Paulina Wawer, Tosia Rozmanowska, Klara Płatek, Kasia Dąbrowska, Gosia Walenda i inni – zachwycają Zastanawia, że tacy młodzi, a tak cudnie i łatwo wchodzą w klimat i nastrój innej epoki. Z wyczuciem chwytają ideę szmoncu i baciarstwa. Nie sprawia im problemu ani zatańczenie sztajerka, ani posługiwanie się specyficzną lwowską gwarą. Czują ducha epoki. Na widowni szmer uznania. Na pewno duża w tym zasługa wspaniałych tekstów, których autorami są przecież tacy wielcy jak M. Hemar, ale bez talentu śpiewaka piosenka by nie lśniła.
Takie też były występy uroczych dziewczynek z zespołu „YCHTIS”, które z naturalnym wdziękiem i talentem śpiewały i tańczyły. Urzekały profesjonalizmem, pięknymi głosami i dużą swobodą sceniczną. Raz wesoło i zawadiacko, a raz smutno i rzewliwie, a potem z patosem i patriotycznie prezentowały lwowskie piosenki, wzbudzając w słuchaczach wzruszenie.
Nowością, która bardzo przypadła mi do gustu, był występ artysty, który nie śpiewał. Był to aktor scen krakowskich Wojciech Habela, prezentujący monologi o Lwowie, o ludziach ze Lwowa i ich zwyczajach. Szczególnie zainteresował mnie słowniczek gwary lwowskiej. Dowiedziałam się, że głowa po lwowsku to kalapitra albo makutra, a zwykły przedziałek na głowie, czyli przydziałyk w pylechach, to „laus prumenada”. Nogi zaś to pedały, a młoda dziewczyna – dziunia. Zabawne i ciekawe.
W pewnym momencie na scenie pojawił się mały, wątły i delikatny chłopiec. W czapce z daszkiem i z buńczuczną miną pięknie zaśpiewał: „Mamo najdroższa, bądź zdrowa, do braci idę w bój”. Łzy zalśniły w wielu oczach, bo była to Ballada o Jurku Bitschanie. Jurek Bitschan to postać prawdziwa. Słaby fizycznie, chorowity i troskliwie chroniony przez matkę i ojczyma-lekarza chłopiec idzie w bój na śmierć. Jego wielka wiara i miłość do ojczyzny stały się symbolem odwagi i patriotyzmu. Młodzi artyści udźwignęli ciężar historyczny obrony Lwowa i przedstawili ją szczerze i przekonująco.
Polski Lwów
Semper Fidelis – zawsze wierny. Wierni miastu byli młodzi ludzie w 1918 r., ale też wierni są nadal ci, którzy je ukochali na zawsze. Wierni nawet z oddali, zza wielu granic i kordonów. Dowodem na to była przecież zapełniona po brzegi sala widowiskowa CSiK w Garwolinie. Spektakl odbywał się 11 listopada, w dniu ważnym dla Polaków, w dniu odzyskania niepodległości. Może zabrzmi to górnolotnie, ale dumna jestem, że Lwów był kiedyś polski.
Na spektaklu była moja 10-letnia siostrzenica. Zadawała wiele pytań: co to za miasto ten Lwów i dlaczego, skoro nie leży w granicach naszego kraju, tak dużo i z taką radością o nim mówimy? Spektakl był doskonałą okazją do krótkiej lekcji historii.
Dobrze, że są tacy ludzie jak Ania Żochowska, którzy potrafią swoją pasją zainspirować innych. Dzięki temu powstają spektakle takie jak „Garwolak we Lwowie”, które nie tylko dostarczają rozrywki na dobrym poziomie artystycznym, ale także zmuszają do refleksji i do pamiętania o naszej historii. „Garwolak we Lwowie” ma jeszcze jeden wymiar. W sposób bezkonfliktowy i spokojny przybliża nas do naszych sąsiadów. Podziwiamy heroizm Orląt Lwowskich, ale jednocześnie szanujemy marzenia ludności ukraińskiej i jej dążenia do odzyskania wolności i niepodległości.
(GM) 2009-11-21 20:56:58
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie