
Jaki to był rok dla Wilgi Garwolin? Co cieszyło? Czy finanse klubu ucierpiały przez koronawirusa? Czy prezes Waldemar Mrugała miał chwile zwątpienia i myślał, by rzucić stery w Wildze? Zapraszamy do lektury wywiadu z prezesem GKS Wilga Garwolin!
Jaki to był rok dla Wilgi Garwolin?
- Jak dla wszystkich firm, klubów, ciężki czas. Nie mogliśmy rozegrać rundy wiosennej. Nie mogliśmy zapewnić naszym adeptom z akademii piłkarskiej, juniorom i seniorom możliwości trenowania w lockdownie. Rozpoczęliśmy rozgrywki w nowym sezonie i za chwilę był zakaz rozgrywania spotkań z udziałem publiczności. Pojawiły się przemyślenia, po co to wszystko człowiek robi, skoro kibice nie mogli oglądać tego, co się robi. Było i jest to smutne i przykre. Nie tylko dla mnie, ale dla fanów, a przede wszystkim dla zawodników. Gramy po to, by cieszyć lokalną społeczność.
Co cieszyło?
- Powołanie drugiej drużyny. Wystartowaliśmy w Klasie B. Możliwość gry otrzymała nasza młodzież, jak również chłopcy, którzy w przeszłości występowali w Wildze, a teraz mogli wrócić do ukochanego klubu. Mamy pierwsze miejsce w stawce. Wierzę, że po rundzie wiosennej będzie dane nam cieszyć się z awansu do Klasy A. Mamy szeroką kadrę i każdy z tych zawodników może wskoczyć do pierwszej drużyny. Nie było sytuacji, byśmy pojechali nam mecz z pierwszą drużyną, jak to już bywało, w jedenastu lub dwunastu. Niemal zawsze była pełna kadra.
A co było optymistycznego w pierwszej ekipie?
- Pierwsza część sezonu. Co niektórzy przebąkiwali o awansie do trzeciej ligi. Kolejne mecze i porażki sprowadziły nas na ziemię. Osobiście czuję niedosyt. Uważam, że trzecie czy czwarte miejsce to to, co powinniśmy osiągnąć. Mam nadzieję, że w rundzie rewanżowej uda nam się poprawić piąte miejsce.
Finanse klubu ucierpiały przez koronawirusa?
- Oczywiście. W związku z tym, że nie trenowaliśmy w marcu i kwietniu musieliśmy zrobić remisję budżetu i zwrócić do miasta około dziesięciu tysięcy złotych. Koszty ze stycznia nie zostały zakwalifikowane do rozliczenia przez miasto. Pojawiła się zadyszka, ale udało się nam pozyskać dodatkowe środki. Mamy brązową odznakę i certyfikację Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mogliśmy liczyć na dofinansowanie z tego tytułu. Z Urzędu Marszałkowskiego udało się pozyskać środki na organizację turnieju Mazovia Cup. Jesteśmy zdrowi finansowo, nie posiadamy żadnych kredytów, zaległości. Na bieżąco regulujemy faktury i zobowiązania.
Miał Pan chwilę zwątpienia, by rzucić stery w Wildze?
- Zakończyliśmy rok w klubie nie pod kreską. Mam duże obawy co do rozpoczynającego się roku. Wiem, że budżet miasta na sport został okrojony o 50 tysięcy złotych. 23 tysiące straci piłka nożna. Siłą rzeczy będziemy biedniejsi, a oczekiwania wszystkich są większe. Inflacja rośnie, płaca minimalna rośnie, a nasze przychody maleją. Ponadto efektem pandemii było to, że kilku sponsorów nie wpłaciło nam pieniążków, na które liczyliśmy. Jako przedsiębiorca rozumiem to. W pierwszej kolejności szefowie firm myśleli o pracownikach, by nie zwalniać ludzi. Dopiero później były sprawy sponsoringowe. Szanuję to. Bolało, ale przyjmowaliśmy wiadomość ze zrozumieniem. Udało się przetrwać trudny okres. Wierzę, że się odbijemy.
A jak poradziła sobie Pana firma?
- Przetrwaliśmy. Cieszę się, że nie musiałem nikogo zwalniać.
Stadion Wilgi ma swój klimat, ale wypadałoby, by klimat przełożyć na nowoczesność. Trybuny straszą...
- Centrum Sportu i Kultury na czele z dyrektorem Jarosławem Kargolem wykonało projekt stadionu: trybun i bieżni lekkoatletycznej. Jest w gotowości do realizacji. Dwa lata temu, przy okazji wyborów na burmistrza Garwolina, padało wiele obietnic. Wiem, że w tym roku budowa nie pojawiła się w budżecie. Ze środków państwa projekt na renowację obiektu nie zyskał aprobaty. Właścicielem jest miasto. Jako klub nie mamy żadnej mocy. Jedynie możemy apelować, prosić, co czynię od 13 lat, jako prezes Wilgi. Przykro i smutno. Mamy piękny basen, założone światło, wybudowany nowy budynek szatniowy, wyburzony stary budynek. Wypadałoby dokończyć dzieła i zamknąć projekt obiektu sportowego przy ulicy Sportowej. A wtedy będzie mógł być dumą naszego Garwolina. Teraz trybuny straszą.
Jest szansa na to, by w przyszłości Wilga zagościła na trzecioligowych salonach?
- Będzie Pan musiał zapytać nowego prezesa. W tym roku będziemy mieli wybory do zarządu na lata 2021-2023. Być może przyjdzie nowy, z wizją i milionem złotych. Tego nie wiem.
Może teraz porozmawiajmy ze starym, a zarazem nowym prezesem?
- (śmiech - przyp. red.). Waham się.
Dlaczego?
- Jestem od 11 lat prezesem. Przychodzi refleksja, by odejść i dać innym szansę wykazania. Mam myśli, że już więcej nie jestem w stanie zrobić, patrz: stadion, trybuny, finanse. Głową muru się nie przebiję.
W ostatnich latach różnie wyglądała pozycja Wilgi. Teraz za czasów pracy Damiana Milewskiego widać namiastkę profesjonalizmu...
- Bardzo bym życzył Wildze awansu. Rozmawiam z prezesami klubów, którzy z zespołem awansowali, a po roku spadali. Przykładem niech będzie Sulejówek, który ma obiekt za 25 milionów złotych, mocnego sponsora, który praktycznie zarządza klubem. I niestety - spadek. Brak utrzymania w wyższej klasie rozgrywkowej oznaczałby dużą stratę. Żeby grać wyżej potrzebne jest 800 tysięcy złotych. Jeśli wiedziałbym, że grozi nam degradacja, szkoda byłoby mi wydawać takie kwoty w powietrze. O awansie można myśleć, kiedy ma się zagwarantowane pieniądze, o czym zapominają czasami działacze, trenerzy, zawodnicy i kibice.
Jesienią w zespole przejazdem był Grzegorz Piesio...
- Niesamowity "szacun" dla Grzegorza, który wrócił w rodzinne strony. Zaproponowaliśmy mu pracę. Grzesiek do końca szukał klubu. Zadzwonił do wiceprezesa Łukasza Grązki, by zgłosić go do drużyny. Nie rozmawialiśmy o żadnych finansach. Chciał reprezentować barwy Wilgi. Nie mogliśmy mu nic wielkiego zaoferować. Grzegorz jest przykładem dla wielu młodszych kolegów. Zawsze brakuje mi u dzisiejszych piłkarzy, że tak szybko zmieniają kluby. Rozmywa się lojalność i przywiązanie do macierzystych barw. Grałem w dwóch klubach. Do dzisiaj płacę składkę członkowską w mojej Unii Krapkowice, która gra w czwartej lidze. W Niemczech kibicuję, podglądam i sprawdzam wyniki mojej byłej ekipy. Te czasy wspominam z wielkim sentymentem. A jeśli chodzi o Grześka, to jeśli będzie chciał wrócić, zawsze będzie mile widziany.
Snuje Pan plany, więc w kwietniu wybory będą formalnością?
- Nie chcę znikać. Jeśli nawet nie będę prezesem, to i tak nie zrezygnuję z Wilgi Garwolin. Ktoś musi patrzeć na ręce przyszłemu zarządowi, czy realizuje dalsze plany i dobrze prowadzi politykę rozwoju klubu. Za dużo pracy zostało włożonej, żeby to roztrwonić. Dalej będę wspierał klub, a może nie zarządzał.
Ile zarabiał Grzegorz Piesio? Słyszałem o sześciu tysiącach złotych...
- (głośny i długi śmiech - przyp. red.).
I finansował go Pan...
- Nie chcę mi się tego komentować. To absolutna bzdura. Chętnie spojrzę temu człowiekowi w oczy, który wymyślił takie rzeczy.
Dziękuję za rozmowę.
- Przy okazji wywiadu, z okazji nowego 2021 roku chciałby złożyć wszystkim sponsorom, rodzicom, zawodnikom, trenerom, kibicom, działaczom „Wszystkiego dobrego!”. Pragnę złożyć życzenia wszelkiej pomyślności, dobrego zdrowia i szczęścia na każdy dzień. Niech Nowy Rok będzie korzystny, zarówno pod względem prywatnym, zawodowym, jak i sportowym, dając szansę na spełnienie marzeń.
Mateusz Połynka
fot. Marcin Tomaszewski
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie