Błędy przy drodze gminnej?

Brak zakazu zatrzymywania się, lampy rozmieszczone co kilka słupów oraz niejednolite oznakowanie dotyczące tonażu - Wiesław Szostak wylicza (jego zdaniem) błędy na drodze gminnej w Nowym Żabieńcu

Na początku Nowego Żabieńca (od strony Trzcianki) od głównej drogi powiatowej odchodzi w obie strony droga gminna. W lewo biegnie w kierunku Marianowa i Wilkowyi, a w prawo w kierunku Osiedla Wilga. Obie części tej drogi były przebudowane, ale w różnym czasie.

Wiesław Szostak, mieszkaniec tej miejscowości pokazuje, że na początku lewej części drogi (patrząc od strony Trzcianki) stoi ograniczenie do 10 ton. Na tej samej drodze od strony Wilkowyi również jest taki znak. Z kolei po drugiej stronie (w prawo od Trzcianki) znaku ograniczającego tonaż nie ma. Nasz rozmówca uważa, że brakuje w tym logiki. Jak mówi, po obu stronach drogi powinno być takie samo ograniczenie, z umieszczoną tabliczką, że nie dotyczy to mieszkańców drogi. - Wtedy gdyby ktoś wjechał ciężkim sprzętem, mieszkańcy mieliby prawo wezwać policję - zauważa.

Kolejnym problemem według niego jest brak znaku zakazu zatrzymywania się na tej ulicy. Droga jest wąska, trudno na niej wyminąć się dwóm samochodom osobowym, a stojące na poboczach samochody blokują ruch. - Dwa razy widziałem przypadek, że samochód osobowy podjechał do gospodarza i zaparkował przy jego posesji na poboczu. Za chwilę przyjechała śmieciara, jej kierowca trąbił i musiał czekać, aż kierowca osobówki odjedzie - relacjonuje.

Zgłaszał do gminy, ale nic to nie dało

Za pierwszym razem zgłosił ten fakt na policję. - Policjant zapytał jednak, jaki znak tam stoi. Gdy usłyszał, że nie ma zakazu zatrzymywania się, to powiedział, że nie ma podstaw, żeby wlepić mandat - opowiada W. Szostak, który wskazuje także na skandaliczne jego zdaniem rozmieszczenie lamp oświetleniowych po obu stronach drogi. - W jednym miejscu lampy wiszą po kolei na każdym słupie, a w innym co kilka słupów i odstęp między nimi jest duży. Natomiast na drodze w Trzciance w kierunku mostu oświetlenie jest na każdym słupie, nawet w krzakach - mówi.

Nasz rozmówca twierdzi, że zgłaszał te kwestie w urzędzie gminy, ale nic to nie dało. W. Szostak dziwi się też, że przy wspomnianej drodze mieszka radna gminna, ale - jak widać - jej też te "nieprawidłowości" nie przeszkadzają.

Wójt Bogumiła Głaszczka informuje, że mieszkaniec otrzymał pisemną odpowiedź na swoje wnioski. Przypomina, że droga została przebudowana dwuetapowo z dofinansowaniem w latach 2018-2019. - Oznakowaliśmy ją zgodnie z zatwierdzoną organizacją ruchu. Teraz przez pięć lat od zakończenia inwestycji nie wolno nam nic zmieniać - zastrzega.

Przez pięć lat nie wolno nic zmieniać

Potwierdza to Kamil Skroński, pracownik urzędu zajmujący się sprawami drogownictwa. Jak mówi, po jednej stronie ograniczenie tonażu było zaplanowane, a po drugiej nie. Takie rozwiązanie było zgodne z zatwierdzonym projektem stałej organizacji ruchu. - W związku z dofinansowaniem, jakie otrzymaliśmy, teraz przez co najmniej pięć lat od zakończenia inwestycji nie można tego zmieniać - mówi. Dopiero po tym okresie będzie można wprowadzić zmiany, jeśli oczywiście będzie taka potrzeba.

Dokładnie tak samo ma się sprawa ze znakiem zakazu zatrzymywania się. B. Głaszczka i K. Skroński informują ponadto, że nikt z mieszkańców tej drogi  nie zgłaszał zastrzeżeń co do istniejącego oznakowania (W. Szostak nie mieszka przy niej).

Jeśli chodzi o lampy, to pani wójt wyjaśnia, że gdy dawno temu była budowana linia, to zakładano mniej lamp, ponieważ było też mniej domów. Ostatnio w ramach funduszu sołeckiego lampy były wymieniane, ale nie były dokładane w nowej lokalizacji czy przekładane w inne miejsca. - Będę z panią sołtys rozmawiała, czy ewentualnie w przyszłym roku nie dołożyć lamp w ramach funduszu sołeckiego. Zwłaszcza, że są słupy, na których te lampy można zamontować - zapowiada.

Jarosław Staszczuk