Reklama

Działkę kupili po cichu – Dokumenty przeczą ustaleniom sprzed pół wieku

Teresa Klimaszewska kupiła w Starym Pilczynie działkę. Problem jest jednak z jej fragmentem. Potomkowie pierwszego właściciela uważają, że część tej działki nie należy do niej. Dokumenty bowiem mówią co innego, niż ustne ustalenia sprzed 50 lat.

Pochodząca z Łaskarzewa Teresa Klimaszewska kupiła wraz z mężem działkę w Starym Pilczynie. Było to na początku lat 70. Jak mówi, z wykształcenia jest technikiem farmaceutycznym, a takie działki przysługiwały tylko rolnikom, więc kupili ją po cichu.

– Przyjechałam z mężem, wzięliśmy wtedy świadków – miejscowych miłych ludzi i kupiliśmy tę działkę. Właściciel, pan W.* bardzo miły człowiek, żeby wskazać granice, posadził dąb, wbił kołek i powiedział: dotąd kupiliście, a pomiary zrobi się za jakiś czas –wspomina. Oficjalnego mierzenia wtedy nie było, bo małżeństwo się obawiało. Właściciel poradził pani Klimaszewskiej, żeby ukończyła kurs rolniczy, co też zrobiła.

– Właścicielowi zleciliśmy, żeby uzgodnił granicę, a my przyjechaliśmy, zapłaciliśmy i podpisaliśmy umowę. On obliczył wielkość działki na 22 ary. Sami tego nie sprawdzaliśmy, bo było tu pole porośnięte zbożem, trudno było więc coś zrobić. Poza tym baliśmy się – opowiada. Umowę podpisano w 1971 roku. Gdy przyszło uwłaszczenie, pani Teresa udała się do prezydium rady narodowej w Łaskarzewie i poprosiła, aby wymierzyli jej działkę. Zrobili to i do aktu własności wpisali 23 ary. Nie do końca wiadomo dlaczego 23, a nie 22. To działo się w 1977 roku.

Nowi właściciele ogrodzili cały teren siatką na drewnianych kołkach – aż do posadzonego przez poprzedniego właściciela granicznego dębu. Teren przeznaczyli na posadzenie sadu. – Kółko rolnicze nam zorało, posiali łubin, bo nam tak doradził gospodarz. Żyliśmy z nim w zgodzie, doradzał nam, posadziliśmy wiśnie, jabłonie, różne drzewka, wszystko ładnie się przyjęło. A dąb sobie rósł – wspomina pani Teresa. Opowiada, że po 2-3 latach gdy otworzyła drzwi, na schodkach zobaczyła stertę gałęzi, tak dużą, że nie mogła wyjść z domu. – Były to wycięte wszystkie nasze drzewka. To mi zrobili ormowcy. Nie wiedziałam, że teczka, którą mi założyli, wędruje za mną po Polsce. Ormowcy robili mi okropne psoty. Była próba podpalenia domu, rozbili mi komórkę, ubliżali mi – opowiada pani Teresa. – W pewnym momencie, po śmierci właściciela, jego zięć, pan P.*, ormowiec, zaczął nam psuć ogrodzenie z tyłu działki. Dwukrotnie zepsuł ogrodzenie traktorem w ten sposób, że siatka nie nadawała się do użycia – mówi.

Małżeństwo zlikwidowało zniszczone ogrodzenie. Jednocześnie, jak wspomina T. Klimaszewska, zięć poprzedniego właściciela zaczął rościć sobie pretensje do części działki, mówiąc, że są oni oszustami i że nie zapłacili za działkę. Twierdził, że część działki nie należy do nich. Wtedy, w 1997 roku, żeby wyjaśnić sytuację, małżeństwo zwróciło się się do biura geodezyjnego w Garwolinie o pomiar działki. – Pan P. już nie żył. Przyjechał geodeta. Była żona pana P., wszyscy otrzymali wezwania, mam je do dzisiaj. Pani P*. i druga sąsiadka nie dopuściły do pomiarów, zrobiły straszną awanturę, prawie do bicia się brały, aż geodeta zrezygnował. Nie obciążył nas żadnymi kosztami, tylko nam współczuł za sąsiedztwo – relacjonuje spotkanie.

Opowiada, że z drugą córką poprzedniego właściciela działki, z którą byli zaprzyjaźnieni, doszli do wniosku, że nie trzeba zaogniać tej sprawy, tylko pójść na ugodę i wykupić działkę do końca, do rzeki. – Wybrałam się do tej pani P. i mówię, że zapłacimy trochę więcej, wykupimy do końca i będzie wszystko dobrze. Zmieszała mnie z błotem, wygoniła mnie z domu i powiedziała: sprzedam każdemu ale nie wam – przedstawia sytuację.

Jakiś czas temu nową właścicielką została wnuczka mężczyzny, od której małżeństwo kupiło działkę, a córka państwa P. Wezwała ona geodetę. Przyjechał 24 września. Według tych pomiarów do dębu było około 28 arów, a nie 22/23 wpisane we wcześniejszych dokumentach. – Geodeta zrobił pomiary, wyznaczył nam 23 ary i zaznaczył kołkami. Przestrzeń od 23 arów do dębu, gdzie jest około 5 arów, też zaznaczył kołkami – mówi pani Teresa. Wspomina, że usłyszała wtedy wiele nieprzyjemnych słów, choć sama także coś odpowiedziała. – Wszystko było na mnie, że jestem oszustem – żali się.

Na początku października nowi właściciele poprowadzili drut kolczasty na granicy 23 arów. T. Klimaszewska pytana przez nas, czy wiedziała, że ma więcej kupione, a mniej zapisane w aktach, odpowiada, że nie. – Pan W. też o tym nie wiedział – podkreśla. Jak mówi, obecnie nikt ze świadków zakupu z początku lat 70. nie żyje, oprócz drugiej z córek pierwszego właściciela działki, która jest w zaawansowanym wieku i nic już nie pamięta.

Skontaktowaliśmy się z wnuczką mężczyzny, który sprzedał działkę małżeństwu. Nie chce komentować całej sytuacji. – Ta pani opowiada zmyślone rzeczy – stwierdza. Jeszcze kilka razy wypowiada się w podobnym tonie. Dopytywana przez nas odpowiada, że posiada dokument sprzedaży działki. Potwierdza także, że geodeta ostatnio tę działkę wymierzył i wyznaczył dokąd sięga 23-arowa działka pani Klimaszewskiej. – Pochodzę z tego gospodarstwa, pracowałam na tej ziemi. Tam nie było żadnego dębu, o którym mówi ta pani. Rodzice zbierali po dziadkach pole tyle lat, sieli zboże, później zostawili, bo nie mogli kosić bizonem. Został ugór i urósł sobie lasek – zapewnia. Wspomina, że podczas grodzenia działki pani Klimaszewska była i nie robiła żadnych problemów. – Chciała zawłaszczyć sobie 25 metrów długości mojej działki, a nie ma żadnych dokumentów na to – uważa. Na pytania o ORMO odpowiada krótko: – Niech nie opowiada głupot.

JS, materiał opublikowany w ostatnim wydaniu gazety Twój Głos.

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do