
Mieszkańcy jednego z bloków na osiedlu Kościuszki w Garwolinie od lat zmagają się z uciążliwym problemem, który skutecznie odbiera im spokój. Powodem ich gehenny jest zachowanie lokatorki i współwłaścicielki jednego z mieszkań. - Agata całe życie piła. Były przerwy, przestawała i znów zaczynała - relacjonują sąsiedzi
Ich cierpliwość jest na wyczerpaniu. – Stoi pod sklepem, żebrze, zaczepia nawet uczniów. Ludzie dają jej pieniądze, napije się, położy w kurtce spać. Łóżko zaszczane, kurtka zaszczana. Przedrzemie się, przetrzeźwieje i wychodzi z powrotem – opisują sytuację, która stała się codziennością.
Mieszkańcy nie kryją frustracji z powodu ciągłych libacji, awantur, odwiedzin podejrzanych osób oraz brudu i fetoru, który roztacza się na klatce schodowej.
– Syn sprowadza sobie meneli, Agata swoich. Nie ma tu ciszy. Jeden wielki burdel – mówią rozgoryczeni mieszkańcy.
Ich opowieści ukazują skalę problemu. – Nawet dzika świnia była u nich. Było o tym głośno nawet w mediach ogólnopolskich – wspominają.
Warunki panujące na klatce schodowej są trudne do opisania. – Dobrze, że nie umówiliśmy się przedwczoraj. Tak śmierdziało, że nie wszedłby pan do klatki – mówi jedna z mieszkanek.
Inna relacja szokuje jeszcze bardziej. – Ona robi w gacie, szczy. Stoi na klatce, tam nasra, naszczy. Wymazany był kaloryfer, ściana, bo chyba bierze ręką i o ścianę. Były palce z gównem widoczne... – opowiadają, nie kryjąc frustracji i oburzenia.
Mieszkańcy przywołują również reakcje kobiety na ich skargi: – Jak ludzie mówią, że śmierdzi, to mówi: „to nie wąchać” – przywołują jej słowa.
Sytuacja regularnie wymaga interwencji policji, jednak mieszkańcy mają wrażenie, że działania służb niewiele zmieniają. – 11 października była u nich burda, podczas której kijem bejsbolowym miała być pobita jakaś dziewczyna. Policja jednak nikogo nie zatrzymała – opowiadają.
Mieszkańcy są sfrustrowani brakiem skutecznej pomocy w rozwiązaniu ich problemu. – Za nic nie płacą, żyją jak chcą. Gaz mają odcięty, światło na kartę. Opieka społeczna nie interesuje się nimi. Daje środki finansowe, ale nie zajmuje się Agatą. Opieka i policja popatrzą i wychodzą, a my cierpimy dalej – uważają. Ich zdaniem ani MOPS, ani policja, ani zarząd wspólnoty nie są w stanie zaradzić tej sytuacji. Dodatkowym problemem jest fakt, że mieszkanie formalnie ma aż siedmiu współwłaścicieli.
Podczas rozmowy z mieszkańcami uwagę zwracają uszkodzone drzwi do mieszkania lokatorki, które się nie zamykają.
Rozmawiamy z siostrą kobiety, jedną ze współwłaścicielek mieszkania. Przyznaje, że współczuje sąsiadom i chce im pomóc, ale jej starania do tej pory nie przyniosły efektu. Za poprzedniego burmistrza rodzina otrzymała lokal zastępczy, ale pani Agata nie zgodziła się na przeprowadzkę. Nasza rozmówczyni była kilkukrotnie u obecnej burmistrz z prośbą o mieszkanie zastępcze. – Pani burmistrz rozkłada ręce, chociaż urzędniczka od spraw mieszkaniowych mówiła, że się da – opowiada.
Siostra dodaje, że syn kobiety ma sądowy nakaz eksmisji z klauzulą wykonalności, jednak to nie rozwiązuje problemu. – Komornik może go wyprowadzić, ale on w każdej chwili może wrócić pod pretekstem pomocy matce – zauważa.
– Chciałabym, żeby ktoś pomógł nam na tyle, aby Agata mogła znaleźć lokal zastępczy, a w mieszkaniu został zrobiony porządek. Nikt obcy nie ma prawa tu przebywać. Ludzie powinni mieć możliwość spokojnego, normalnego życia – podkreśla siostra kobiety.
Administrator bloku na osiedlu Kościuszki, Waldemar Blachowicz-Szeląg, nie przebiera w słowach, opisując warunki panujące w jednym z mieszkań.
– Tam jest – w krótkich żołnierskich słowach – nasrane, naszczane, narzygane. Nie ma co owijać w bawełnę i upiększać - mówi wprost. Przywołuje historie burd, bijatyk, a nawet trzymania w mieszkaniu małego dzika, o czym swego czasu pisały media.
Administrator wspomina o problemach, jakie dotykają sąsiednie mieszkania. – Sąsiedzi pod nimi zostali trzykrotnie zalani. Sufit wygląda, jakby przesiąkały wszystkie nieczystości. Smród na klatce jest niemiłosierny. To jest gehenna – relacjonuje.
Jak dodaje, problemem są także tzw. "goście" zapraszani przez lokatorów mieszkania. – Często zdarza się, że na klatkach schodowych śpią osoby z marginesu społecznego. Ich wizyty wiążą się z aktami wandalizmu. Boimy się o swoje bezpieczeństwo – mówi Blachowicz-Szeląg.
Wspólnota musi wynajmować firmę sprzątającą, aby uprzątnęła mocz, kał i inne nieczystości. Rachunek za te usługi przypisywany jest do mieszkania, którego dług wynosi już prawie 30 tys. zł. – Czasem MOPS przelewa środki na opłaty. Poza tym nikt inny nie płaci. Dług z miesiąca na miesiąc rośnie, a pozostali mieszkańcy opłacają za tę panią wodę, prąd czy naprawy – wyjaśnia administrator.
– Wszyscy mamy dość, nie tylko mieszkańcy z tej klatki, ale całego bloku – podkreśla Waldemar Blachowicz-Szeląg. Wspomina, że obok bloku znajduje się ciąg pieszy prowadzący do szkoły, a lokatorka niejednokrotnie zaczepiała dzieci, spała przed blokiem, a nawet obnażała się.
Zapytany, jakie kroki może podjąć jako administrator, wyjaśnia, że jego głównym narzędziem działania jest powiadamianie policji. – Współdziałamy z naszym dzielnicowym, który wspomaga nas jak tylko może. Policja też jest bezsilna w niektórych przypadkach – zauważa.
Podjęto także próby współpracy z innymi instytucjami. – Byliśmy na rozmowach w MOPS-ie i urzędzie miasta. Tam też niewiele mogą zrobić, bo mieszkanie jest własnością prywatną. Odwiedziliśmy również sanepid, gdzie omawialiśmy zagrożenie epidemiologiczne i sanitarne - relacjonuje Blachowicz-Szeląg. Jednak sanepid wyjaśnił, że jako instytucja nie ma prawa wejść do mieszkania bez wizji lokalnej, przeprowadzonej przy udziale policji i MOPS-u.
Administrator skierował dwie sprawy do sądu. Pierwsza dotyczy długu i została złożona w sądzie w Garwolinie. Druga, bardziej skomplikowana, trafiła do Sądu Okręgowego w Siedlcach. Dotyczy sprzedaży mieszkania w drodze licytacji na podstawie art. 16 ustawy o własności lokali. – Według tego przepisu takiej osobie nie należy się lokal zastępczy – wyjaśnia.
Jednak sprawa może toczyć się długo, a jej wynik pozostaje niepewny.
Jednym z głównych problemów jest fakt, że mieszkanie ma aż siedmiu współwłaścicieli. – Za każdym razem, gdy wysyłamy zawiadomienia czy wezwania do zapłaty, wszystkie siedem osób musi otrzymać korespondencję. Jedna z pań wykazuje zainteresowanie rozwiązaniem sprawy, ale w praktyce niewiele zostało zrobione – przyznaje administrator.
– Na dzisiaj sprawa nie ma rozwiązania. Nikt nie chce nam pomóc. Każdy się odżegnuje i mówi, żeby działały zarząd i wspólnota. A my możemy działać jedynie w ramach istniejących przepisów – podsumowuje Blachowicz-Szeląg.
Od początku 2024 roku, do 9 grudnia, policja interweniowała pod wskazanym adresem aż 15 razy. – Dostępne środki prawne zapobiegające konfliktom sąsiedzkim są przewidziane przez prawo cywilne, administracyjne oraz prawo wykroczeń. Zakłócanie spokoju, porządku publicznego oraz spoczynku nocnego jest wykroczeniem. W takich przypadkach policjanci sporządzają wnioski o ukaranie i kierują je do sądu. Sąd może orzec wobec osób zakłócających spokój karę aresztu, ograniczenia wolności lub grzywnę – wyjaśnia podkom. Małgorzata Pychner, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Garwolinie.
Anonimowe zgłoszenie z 11 października dotyczyło bójki na klatce schodowej w bloku nr 57. – Policjanci sprawdzili klatkę, jednak nikogo tam nie zastali. Wylegitymowali i rozpytali osoby znajdujące się w pobliżu bloku, które nie potwierdziły, że doszło do bójki – relacjonuje podkom. Pychner.
Rzeczniczka informuje, że wobec kobiety związanej z tym adresem w 2024 roku prowadzono 12 spraw o kradzieże sklepowe. W części przypadków nałożono na nią grzywnę, a w innych sąd orzekał karę ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne.
Policja podjęła kroki wobec kobiety, kierując sprawę do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Rzeczniczka podkreśla jednak, że nie ma możliwości skierowania osoby uzależnionej na przymusowe leczenie.
– Zgodnie z obowiązującymi przepisami, osoby w stanie nietrzeźwości, które swoim zachowaniem dają powód do zgorszenia w miejscu publicznym, mogą zostać doprowadzone do izby wytrzeźwień, podmiotu leczniczego, lub do miejsca zamieszkania. W przypadku doprowadzenia do miejsca zamieszkania, osoba taka nie ponosi kosztów, z wyjątkiem ewentualnej grzywny za popełnione wykroczenie – wyjaśnia podkom. Pychner. Policjantka dodaje, że postępowanie eksmisyjne jest możliwe jedynie w przypadku wydania odpowiedniego wyroku lub postanowienia. – Eksmisję może przeprowadzić wyłącznie komornik – zaznacza.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Garwolinie krótko odnosi się do sytuacji. – Osoby uzależnione od alkoholu kierowane są do Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, która wnioskuje do sądu o zastosowanie obowiązku poddania się leczeniu odwykowemu w przypadku, kiedy osoba sama nie podejmuje leczenia – wyjaśnia kierownik MOPS, Izabella Kliczek.
Pomoc z MOPS udzielana jest wyłącznie na wniosek osoby zainteresowanej. – Osobom nadużywającym alkoholu Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej nie udziela pomocy pieniężnej – zaznacza Kliczek.
Burmistrz Marzena Świeczak przyznaje, że opisywana sytuacja jest niewątpliwie trudna, ale nie jest wystarczającą podstawą do przyznania lokalu socjalnego, jeżeli osoba ta ma własne prawo do lokalu. – Jako urząd musimy działać zgodnie z prawem. Przyznawanie lokali socjalnych odbywa się na podstawie ściśle określonych przepisów. W przypadku współwłaściciela mieszkania, który ma możliwość korzystania z tego mieszkania, nie spełnia on podstawowych kryteriów do otrzymania lokalu socjalnego. Dysponuje on bowiem własnym tytułem prawnym do nieruchomości – wyjaśnia.
Pomimo wielokrotnych prób, nie udało się skontaktować z kobietą. Ponownie skontaktowaliśmy się z jej siostrą, która wyjaśniła, że obecnie kobieta przebywa na odwyku i nie ma przy sobie telefonu. Siostra poinformowała również, że wymieniła drzwi do mieszkania. – Na razie się trochę uspokoiło – przyznaje.
Sąsiedzi przyznają, że z jednej strony rzeczywiście jest spokojniej. Z drugiej wskazują, że osoby przychodzące wcześniej do kobiety teraz potrafią przesiadywać na klatce schodowej. – Liczymy na to, że jeśli zostanie zmieniony kod techniczny w domofonie, to skończą się ich wizyty – mówią. Czy kolejny odwyk przyniesie rezultat i całkowicie skończą się problemy mieszkańców?
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie