Reklama

Pobiegli do Zakopanego, a później zdobyli Giewont – 425 km w 40 godzin – Video

Pokonali 425 km w niecałe 40 godzin, a później... zdobyli Giewont! Grupa biegaczy z naszego powiatu przyznaje, że po ich pierwszej biegowej przygodzie, którą była sztafeta do Częstochowy, było oczywiste, że będzie kolejna. Pomysłów na trasę mieli kilka. Zwyciężyła Pilawa – Zakopane – Giewont. „Pałeczką” w sztafecie był telefon z aplikacją zapisującą przebieg trasy.

W lipcu ubiegłego roku pięciu miłośników biegania z Pilawy postanowiło pobiec w wyjątkowej sztafecie do Częstochowy. Wówczas w 30 godzin pokonali 330 km. (Czytaj więcej, zobacz zdjęcia i video>>>) Zaraz po tej pierwszej ich biegowej przygodzie mieli wiele pomysłów na kolejną, bo jak zaznaczają, to, że następna sztafetą się odbędzie, było oczywiste. – Ostatecznie do wyboru były 3 trasy. Trasa „Pilawa – Zakopane – Giewont" została wybrana poprzez głosowanie na grupie „Stopka”. Tym razem próbowaliśmy zachęcić większą grupę do udziału w tej "imprezie", stworzyć kilka, albo chociaż dwie drużyny i zrobić coś w rodzaju wyścigu sztafet, ale niestety się nie udało... Może następnym razem – zaznaczają.

Ostatecznie w przedsięwzięciu wzięło udział ośmioro biegaczy: Monika, Sławek, Mariusz, Damian, Jarek, Rafał, Kamil i Krzysiek. Większość z nich pochodzi z Pilawy. Dwie osoby są z Lipówek i jedna z Trąbek. Rozpiętość wieku uczestników to 30-57 lat. – Niestety, Damian kilka tygodni przed sztafetą doznał kontuzji kolana, w wyniku czego nie był w stanie biec. Całe szczęście mógł prowadzić samochód, a następnie był wstanie wejść na Giewont. Co ciekawe, podczas trekkingu był najszybszy i twierdził, że go już chyba nic nie boli – wspominają z uśmiechem uczestnicy wyjątkowej sztafety.

 

Sztafeta w słońcu, deszcz na Giewoncie

Biegacze pokonali 425 km w niecałe 40 godzin. Mając świadomość wyznawania, jakie ich czeka, każdy z nich w swoim zakresie realizował treningi biegowe. Przyznają, że śnieżna zima pomogła im wypracować dobrą formę. W miarę możliwości, grupa spotykała się także na niedzielne, długie wybiegania. Sztafetę rozpoczęli w czwartek 3 czerwca około godziny 14.00, a na „metę" w Zakopanem dobiegli w sobotę 5 czerwca przed 6 rano i ruszyli na szlak. W trakcie biegu zmieniali się co 10 km według kolejności ustalonej przed startem. Na każdą osobę przypadło do pokonania w sumie około 60 km. „Pałeczką” w sztafecie był telefon z aplikacją zapisującą przebieg trasy. – W trakcie sztafety mieliśmy piękną, słoneczną pogodę. Noce dla odmiany były bardzo zimne. Deszcz zaczął delikatnie padać akurat kilkanaście minut przed "atakiem szczytowym", gdy byliśmy w połowie drogi z Wyżniej Przełęczy Kondrackiej na Giewont. Całe szczęście nie był zbyt mocny, można było bezpiecznie kontynuować trekking. Nie pozwolił jednak na spokojny odpoczynek na szczycie, a zachwycanie się widokami trwało zdecydowanie za krótko. Zrobiliśmy kilka fotek i trzeba było wracać na dół. Najśmieszniejsze jest to, że przestało padać kilka minut po zejściu z wierzchołka... Co za nie fart – wspominają.

 

Upał, przewyższenia terenu i brak dobrej jakości snu

Uczestnicy sztafety przyznają, że najtrudniejszy był dla nich piątek. – Każdy już czuł w nogach przebyte kilometry, a upał i przewyższenia terenu potęgowały zmęczenie. Dodatkowym dużym utrudnieniem był brak dobrej jakości snu. Mimo luksusu, jakim był Damian, który prowadził samochód całą trasę oraz przyczepki, w której można było spać na postojach, ciężko było usnąć, a jak już się udało to zaraz trzeba było wstawać i jechać dalej lub po prostu biec (uśmiech). Myślę, że łącznie każdy z nas przez te dwie noce spał średnio nie więcej jak 4h. To jednak trochę za mało. Na szczęście nikt nie odniósł kontuzji. Cali, zdrowi i szczęśliwi wróciliśmy do domu – opowiada Kamil Zawadka, na którego kanale w serwisie YouTube obejrzymy video z niezwykłej biegowej przygody.

 

Dumni i szczęśliwi

Co czuli na "mecie"? Ile czasu zajęło im wejście na szczyt? – Byliśmy bardzo dumni i szczęśliwi, gdy dotarliśmy do Zakopanego. To było oczywiste, że Giewont zdobyć trzeba. Wędrówkę zaczęliśmy chwilkę przed 6, a na wierzchołku byliśmy już o 8:30. Mimo niepogody humory nam dopisywały, a uśmiechy nie schodziły z twarzy. Droga w dół nie była trudna. Na parkingu zameldowaliśmy się o 11:10, następnie udaliśmy się do najbliższej restauracji na zasłużony posiłek, a o 19:30 byliśmy z powrotem w Pilawie – kończą opowieść dumni biegacze, którzy już teraz planują kolejną przygodę.

 

Zobaczcie video z niezwykłej sztafety do Zakopanego.

ur
Zdjęcia: archiwum biegaczy

 

 

Aplikacja egarwolin.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo eGarwolin.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do