
Mieszkańcy zgłaszają problemy z dodzwonieniem się na SOR i uzyskaniem informacji o stanie zdrowia przebywających tam bliskich osób. Czytelniczka Patrycja podkreśla, że w ciągu dwóch dni dzwoniła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Garwolinie ponad 1000 razy. – To, co się tam dzieje przechodzi ludzkie pojęcie – stwierdza. Dyrektor szpitala Krzysztof Żochowski apeluje o wyrozumiałość i zaznacza, że rozumie narastający niepokój bliskich z powodu braku kontaktu z chorą osobą i potrzebę informacji, ale z drugiej strony tej sytuacji jest mała liczba lekarzy, którzy stając w obliczu dylematu, czy ratować życie czy rozmawiać przez telefon, zawsze wybiorą to pierwsze.
"To przechodzi ludzkie pojęcie"
Do redakcji eGarwolin napisała Czytelniczka Patrycja, która prosi o interwencję w sprawie garwolińskiego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. – To, co się tam dzieje przechodzi ludzkie pojęcie – stwierdza i wyjaśnia, że chodzi o problem ze skontaktowaniem się z lekarzem dyżurującym na SOR-ze, gdzie jej babcia trafiła we wtorek, 25 stycznia. W czwartek, 27 stycznia, udało jej się dodzwonić za dwieście którymś razem. Dzień później, liczba wykonanych nieodebranych połączeń przekroczyła 800. Na potwierdzenie swoich słów przesyła zrzut ekranu telefonu (w galerii) – Jak wiadomo, ze względu na pandemię, nie możemy odwiedzić bliskiej nam osoby. Telefonu też nikt nie raczy od nas odebrać – napisała Czytelniczka Patrycja. Z jej słów wynika, że w piątek, 28 stycznia, rodzina 76-letniej kobiety nadal nie miała żadnych informacji o jej stanie zdrowia.
– Udało nam się skontaktować z SOR-em dopiero w sobotę przed godziną 12. Dzwoniliśmy od 5 rano – zaznacza nasza rozmówczyni. Tym razem, dowiedziała się, że babcia w piątek wieczorem została przeniesiona z SOR-u na oddział wewnętrzny kardiologiczny. – Na oddział dodzwoniliśmy się również, ale lekarz prowadzący kazał nam kontaktować się dopiero w poniedziałek. W sobotę mieliśmy tylko dowieźć wodę, soki itp. – opowiada pani Patrycja. Niestety, 76-letnia kobieta zmarła w niedzielę wieczorem. – Dwa tygodnie wcześniej babcia wróciła z oddziału covidowego. Nikt nie poinformował nas o odleżynach na jej ciele. Czy istnieje szansa, że owy personel się zmieni? – zastanawia się pani Patrycja.
"Lekarze na SOR-ze są morderczo zapracowani"
O problemy z dodzwonieniem się na SOR i uzyskaniem informacji o stanie zdrowia przebywających tam pacjentów zapytaliśmy dyrektora Szpitala Powiatowego w Garwolinie. – Mamy dwóch lekarzy na SOR-ze, którzy obsługują kilkudziesięciu pacjentów. Jeden zajmuje się częścią chirurgiczną, drugi internistyczną. Jeśli lekarz pójdzie na obchód dla pacjentów covidowych, a ich zaczyna coraz bardziej przybywać, to przez dłuższy czas jest niedostępny. Takie sytuacje mogą mieć miejsce – przyznaje Krzysztof Żochowski.
– Mamy pandemię, mamy dużo pacjentów covidowych. Nie zmienia to ilości pacjentów niecovidowych. Lekarze na SOR-ze są morderczo zapracowani. Największym trudem zdobyłem kogokolwiek chętnego do tej katorżniczej, morderczej pracy. Oni oczywiście starają się oddzwaniać, ale trzeba rozumieć, że w tej sytuacji, która zaistniała, gdzie tej pracy jest rzeczywiście bardzo dużo, często na wiele godzin, jeśli to zsumujemy, muszą zakładać te kombinezony, przechodzić, potem się dezynfekować. W tym samym czasie niestety nie są w stanie odbierać telefonów. To samo dotyczy oddziału covidowego, gdzie lekarze są w uniformach, w których nie są w stanie rozmawiać przez telefon, tylko dopiero jak skończą badanie chorych – tłumaczy dyrektor szpitala.
Apel o wyrozumiałość
– Rozumiem troskę rodzin o ich bliskich. To jest absolutnie zrozumiałe. Te zakazy odwiedzin są brutalne i to nie tak powinno być. Mam nadzieję, że już po tym omikronie się to skończy i wrócimy do normalności. Natomiast apeluję do czytelniczki i do wszystkich innych o wyrozumiałość. Musimy jeszcze zacisnąć zęby i chwilę wytrzymać, bo w tej chwili tych chorych jest dużo więcej. Na szczęście, w większości są oni lżejszymi chorymi. Nie jest ten przebieg tak poważny, jak w poprzednich falach i my to obserwujemy również w Garwolinie, ale tych chorych jest dużo i po prostu lekarze są straszliwie zapracowani i to jest jedyne, co mogę powiedzieć – podkreśla Krzysztof Żochowski. Dyrektor dodaje, że trzeba mieć świadomość, że lekarz nie udzieli wszystkich informacji przez telefon, ponieważ epidemia nie unieważnia tajemnicy lekarskiej.
Po kontakcie z lekarzem dyżurującym w weekend na SOR-ze, dyrektor szpitala informuje, że otrzymał zapewnienie, że gdy lekarz był w gabinecie odbierał telefony. Dodaje, że udzielenie informacji szczegółowych jest możliwe, gdy jest na dyżurze obecny lekarz prowadzący chorego. Ci którzy są na dyżurach w weekend udzielają informacji doraźnych.
– Czas jest bardzo trudny, jest nam z tego powodu bardzo przykro, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy i trzeba się z tym pogodzić – puentuje dyrektor Żochowski.
ur
Zdj. arch. eG
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie