
– Nie życzę nikomu, żeby przeżył to, co my. Cała rodzina była w szoku. Jak w ogóle mogło do tego dojść?! – zastanawia się zbulwersowana mieszkanka Garwolina. Przez makabryczną pomyłkę grabarzy doszło do rozkopania niewłaściwego grobu.
Regina Trzmiel zmarła w domu w Garwolinie, w poniedziałek (13 lutego). Miała 93 lata. Mieszkająca z nią córka Anna wezwała lekarza, który stwierdził zgon. Kobieta udała się do urzędu miasta po akt zgonu, z którym pojechała do zakładu pogrzebowego, który uzgodnił z księdzem pogrzeb na czwartek na godzinę 13:00.
Zlecone, pokazane, zapłacone
We wtorek pani Anna wybrała się do kancelarii cmentarza. – Dziesięć lat temu, gdy opłacałam placowe przy zmianie pomnika, to załatwiałam wszystko przy cmentarzu. Myślałam, że teraz też podejdziemy na grób. Okazało się, że tam już kancelarii nie ma. Obecnie mieści się w domu parafialnym – zaznacza Anna Trzmiel. – Tam pani pokazała nam w komputerze grób. Czy to jest ten, bo to jest tak, że jest dużo takich samych nazwisk na cmentarzu. Uiściłam opłatę. Dostałam pokwitowanie z sektorem, rzędem i numerem wskazanego grobu. Wydawało mi się, że wszystko jest już zapięte na ostatni guzik. Wszystko jest zlecone, pokazane, zapłacone. Co prawda, zdziwiło mnie to, że na stronie cmentarza widnieje stare zdjęcie pomnika – nadmienia.
W dniu pogrzebu po 8:00 rano pani Anna poszła na cmentarz. – Przy pomniku jest rabatka z kamykami, więc poszłam, żeby przykryć te kamyki, żeby przy kopaniu grobu nie nasypali ziemi. Grób nie był przygotowany, ale pomyślałam, że do 13:00 mają jeszcze czas. Przykryłam kamyki workiem i poszłam do domu, by przygotować się do pogrzebu – opowiada tłumiąc łzy.
Zdj. Pani Anna uiściła opłatę i otrzymała pokwitowanie z sektorem, rzędem i numerem wskazanego grobu.
"Przecież to nie jest ten grób!"
– O 12:00 u "Broniszewskiego" mieliśmy 40-minutowe pożegnanie z mamą. O 13:00 była msza. Po mszy idziemy na cmentarz. Już wchodząc na cmentarz bramą od strony Stacyjnej, usłyszałam szepty, że "to chyba nie tu". Okazało się, że uczestnicy pogrzebu zobaczyli, iż baldachim jest rozstawiony w innym miejscu. Pomyślałam, że może jakoś inaczej będą wprowadzać trumnę, ale człowiek w takim bólu i szoku nie wszystko bierze do siebie. Niestety. Gdy podeszliśmy trumna była ustawiona pod tym baldachimem i wtedy moja siostra krzyknęła "ale przecież to nie jest ten grób!" Szybko podeszłam do naszego grobu, a on był nierozkopany... – relacjonuje nam przebieg wydarzeń na cmentarzu córka zmarłej.
Okazało się, że rozkopany został inny grób w tym samym sektorze, na którym również widniało nazwisko Trzmiel. Nie zgadzał się jednak ani rząd, ani numer grobu, ani imiona, ani wiek pochowania. Pomnik także wyglądał inaczej. – Zareagowałam histerycznym płaczem. Zapytałam, jak to się mogło stać? Cała rodzina była w szoku. Jak w ogóle mogło do tego dojść, że rozkopano nie ten grób?! Nie mogliśmy sobie tego darować – wyznaje.
– W takiej sytuacji, jeśli się coś komuś zleca, nikt nie chodzi i nie sprawdza. Słyszałam takie głosy, że powinniśmy to sprawdzić, ale ja przepraszam bardzo - przed pogrzebem miałam chodzić i sprawdzać, czy zrobione wszystko u Broniszewskich? Czy wykopany grób? Czy przygotowana stypa? Na ogół każdy chce przeżyć tę żałobę, chociaż przez ilość formalności do załatwienia i tak jest to bardzo trudne – uważa pani Anna.
40 minut ksiądz się modlił, a grabarze kopali
Córka zmarłej wspomina, że na twarzy księdza i organisty widać było szok i niedowierzanie. – W pierwszej chwili nie wiedzieli, co zrobić. Chwała im za to, jak się zachowali. Z chwilą, kiedy grabarze zobaczyli, że popełnili błąd, że to nie ten grób jest wykopany, poszli i zaczęli szybko kopać nasz grób. W tym momencie ksiądz powiedział, że pomodlimy się za zmarłą i zaczął się modlić z ludźmi. Grabarze kopali, a my czekaliśmy, żeby pochować naszą mamę w naszym grobie. Było około stu osób. Wszyscy staliśmy i czekaliśmy, także dzięki Bogu, że pogoda była taka, a nie inna. Było wyjątkowo ciepło jak na luty. Gdyby zima była w pełni tego grobu nie udałoby się tak szybko wykopać i czekałby nas drugi pogrzeb – opowiada.
Jak wspomina, kopanie grobu trwało około 30-40 minut. – Nie chcę opisywać naszego bólu. Wszyscy byliśmy zszokowani. Jak wykopano grób, już bez żadnych przeszkód mamę pochowano. Ksiądz był do końca, czekał z nami. Pan Broniszewski bardzo nam pomógł – dodaje. Tuż po pogrzebie pani Anna udała się do kancelarii, żeby wyjaśnić tę sytuację. – Pani powiedziała, że przeprasza i że nie wie, jak do tego doszło. Poszłam do proboszcza. Był zdziwiony, że doszło do takiej pomyłki –opowiada mieszkanka Garwolina.
Za wszystko płaci się "przed"
Pani Anna przyznaje, że wtedy emocje wzięły górę. – Wykrzyczałam mu to, że w 2013 roku robiłam opłaty i 2 lata później zobaczyłam, że nadal na stronie internetowej figuruje stary pomnik. Poszłam wtedy do kancelarii i tłumaczyłam, że gdy zmieniałam pomnik, wzięliście pieniądze za wszystko - za pozwolenie rozbiórki, za pozwolenie na nowy pomnik, za wjazd, kamieniarzy z innego miejsca, za placowe i do dnia dzisiejszego widnieje stary pomnik. Dlaczego to jest niezmienione? Wtedy usłyszałam od tej pani, że odpowiada za to proboszcz. Sprawa ucichła...Jestem pewna, że całej tej strasznej pomyłki by nie było, gdyby był wprowadzony nowy pomnik. Do dnia dzisiejszego nie ma zmienionej szaty graficznej w Internecie. Ludzie płacą duże pieniądze i tyle lat to jest niezmienione. Kwoty są horrendalne. W 2013 roku robiłam wszystkie opłaty. Minęło 10 lat i nadal nie ma aktualizacji – podkreśla oburzona kobieta.
Zaznacza również, że gdy była wymiana pomnika, pracownik kancelarii robił zdjęcia na cmentarzu, że grób się rozpada. – Na tej podstawie dostałam pozwolenie na wymianę pomnika. Według mnie opłatę powinno się uiszczać po wykonaniu usługi. Tutaj za wszystko płaci się przed – argumentuje.
Nie można tego przemilczeć
– Przeżycia okropne. Trauma. Nie życzę nikomu, żeby przeżył to, co my przeżyliśmy, idąc pochować mamę. Nie chciałabym, żeby ktoś zamiast przeżywać żałobę, musiał biegać co godzinę na cmentarz i sprawdzać, czy grób został wykopany... Chcę, żeby ktoś to przeczytał, wiedział jak było i żeby przestrzec osoby, które będą przygotowywać się do pogrzebu kogoś bliskiego lub pracują w tej branży. I tak nie można przeżywać tej żałoby, skupić się na pożegnaniu osoby bliskiej, bo trzeba wszystko załatwiać i formalnie, i finansowo – stwierdza Anna Trzmiel.
Przyznaje, że grabarze, którzy popełnili błąd przeprosili ją i zobowiązali się... do pokrycia kosztów naniesienia na pomnik liter.
Córka pani Reginy często odwiedza grób mamy. Przyznaje, że podczas pobytu na cmentarzu widziała się z grabarzami, którzy ponownie ją przeprosili, zapewnili o swojej pomocy przy uprzątnięciu kwiatów z grobu i jeszcze raz wyjaśnili, że to był dla nich bardzo ciężki czwartek. Wyrazili skruchę. Pani Anna nadal jednak nie rozumie, jak to się stało. – Być może po prostu był to pech. Rozumiemy, ale jesteśmy rozżaleni zaistniałą sytuacją i przemilczeć tego nie możemy – zaznacza.
Zdj. Córka pani Reginy często odwiedza grób mamy. Podczas pobytu na cmentarzu rozmawiała z grabarzami, którzy popełnili makabryczny błąd
Obligatoryjnie wizja lokalna
O pomyłkę podczas przygotowywania pochówku zapytaliśmy dziekana garwolińskiej kolegiaty. – Jest tak, że Internet ma służyć tylko i wyłącznie pomocą. Zasadniczo odbywa się wizja lokalna i jeden z pracowników idzie z rodziną na miejsce, gdzie jest grób i w taki bardzo prosty sposób jest wskazanie miejsca. W tym przypadku osoba zlecająca oparła się tylko i wyłącznie na zdjęciu z Internetu. Wizji lokalnej nie było. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że o tym samym nazwisku podobne groby są bardzo blisko siebie, w jednej alejce. To nieszczęśliwe zdarzenie. Nie miało prawa się stać, ale się stało -mówi ks. Stanisław Szymuś.
Proboszcz zaznacza, że od tego czasu nie ma mowy o wskazywaniu grobu w Internecie. – Od tego momentu - niezależnie od tego, czy rodzina chce czy nie chce - pracownik obligatoryjnie idzie i grób musi zobaczyć. Internet służy tylko pomocą. Nie zastąpi wizji lokalnej – argumentuje duchowny.
Zaległości w inwentaryzacji
Pytamy też, co z uzupełnianiem i aktualizacją strony internetowej nekropolii. – Co by było, gdyby nie było w ogóle inwentaryzacji cmentarza? Wiele parafii nie ma. Borykaliśmy się rzeczywiście przez ostatni czas z problemami technicznymi. W tej chwili mamy usterkę usuniętą i pani, która pracuje, nadrabia wszystkie zaległości. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że to trafiło na ten czas – zaznacza ks. Szymuś. Uważa, że nie ma potrzeby zatrudnienia do tego firmy zewnętrznej lub dodatkowej osoby w kancelarii. – Ilość pracy przy pogrzebach nie koliduje z tym – nadmienia.
– Trochę zmienia się koncepcja układu grobów, ze względu na to, że powstało miejsce pod ołtarz, planujemy kolumbarium, więc i tak firma zewnętrzna będzie musiała to wszystko przemodelować i nanieść poprawki na cały plan cmentarza – informuje.
Nagana, kara finansowa i przeprosiny
– Tutaj zawinił po prostu czynnik ludzki. Pracownicy mają naganę z wpisem do akt. W ramach kary finansowej na rzecz rodziny zmarłej, pracownicy zobowiązali się pokryć koszty naniesienia liter na pomnik. Przepraszaliśmy rodzinę wiele razy. Nigdy się to u nas nie zdarzyło i mam nadzieję, że nigdy więcej się nie zdarzy, bo to jest wydarzenie zbyt ważne i mocno uczuciowe. Czasu nie cofniemy – przyznaje. Proboszcz dodaje, że rodzina, której bliscy spoczywają w rozkopanym bezzasadnie grobie, została poinformowana o tym fakcie. – Tam nic nie zostało naruszone, tylko ziemia opada. Rodzina nie rości z tego tytułu żadnych pretensji – zapewnia duchowny.
Zdj. Ziemia w rozkopanym przez pomyłkę grobie zapada się. Jednak, jak zaznacza ks. Szymuś, rodzina pochowanych tam zmarłych nie ma roszczeń
Czy gdyby była zmieniona szata graficzna na stronie internetowej, to do tej pomyłki by nie doszło? – Trudno mi powiedzieć, ale jest sporo grobów, gdzie są zmienione pomniki, a nie ma zmienionych zdjęć, ale takiej pomyłki nie było. Jest nam bardzo przykro, że taka sytuacja w ogóle nastąpiła, bo nigdy u nas się nie zdarzyła. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie. Rozumiem tę rodzinę. Dla mnie to też był duży szok – wyznaje pracownica kancelarii cmentarza.
Pomyłki bardzo rzadko, ale się zdarzają
O podobne pomyłki podczas pogrzebów zapytaliśmy w Zakładzie Broniszewski, który obsługiwał tę uroczystość. – Bardzo rzadko, ale się zdarzają. Mieliśmy identyczną sytuację dosłownie kilka miesięcy temu w parafii w Wilczyskach. Grób był przygotowany nie ten, który być powinien. Tak jak w tym przypadku, panowie szybko zdjęli drugą płytę i przygotowali drugi pochówek. Wcześniej około 10-12 lat temu w innej parafii na naszym terenie. Więcej z czymś takim się nie spotkałem – zaznacza Kamil Broniszewski.
PODZIĘKOWANIE
Rodzina zmarłej Reginy Trzmiel składa gorące podziękowania dla Zakładu Broniszewski, a w szczególności dla Pana Kamila za pełną empatii i profesjonalizmu obsługę pogrzebu.
Serdeczne podziękowania kieruje także do wszystkich uczestników pogrzebu - rodziny, sąsiadów i znajomych, którzy mimo zaistniałej sytuacji nie odeszli i zostali do końca, żeby pożegnać zmarłą.
– Bardzo, bardzo dziękujemy wszystkim – podkreślają bliscy zmarłej.
ur
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie